W majowym numerze brytyjskiego "Cosmo", Mischa pokazuje swoją rzekomą fatalną figurę i przynajmniej na zdjęciach, gładkie ciało. Rozmawia też z dziennikarkami o całym szumie medialnym, dotyczącym jej ciała, który niemało ją zaskoczył. Opowiada też o presji, która każe gwiazdom być idealnymi, o tym, co czyni ją szczęśliwą, kogo podziwia i jak czuje się będąc singielką. O wiecznych niepochlebnych uwagach na swój temat, aktorka mówi: "Samokrytycyzm leży w ludzkiej naturze – ale to możliwe lubić to, jak się wygląda. Jestem szczęśliwa - nie zamieniłabym mojego ciała na żadne inne, nawet gdybym mogła" – dodaje Mischa.

Reklama

SĄ WAŻNIEJSZE KWESTIE NA ŚWIECIE NIŻ CELLULIT

Aktorka radzi czytelniczkom, aby doceniały to, co mają. "Wszyscy mają jakieś problemy ze swoim ciałem, ale ja czuję się szczęśliwa mimo wszystko". Mischa zauważa też, że chyba są ważniejsze kwestie na świecie, niż cudzy cellulit. Poza tym, podkreśla, że nie powinno się mieć tak negatywnego podejścia do świata. "Po co szukać dziury w całym? - deklaruje - Rozumiem, że ludzie lubią podgryzać innych, ale ja uważam to za odrobinę płytkie".

Złośliwością Barton obarcza kobiety. Jej zdaniem panowie na pewno nie zauważyliby, że przytyła parę kilo czy że coś jej się marszczy. Swoje cudowne odchudzenie z ostatnich miesięcy zawdzięcza podobno temu, że jest sama. W tym czasie dojrzała, skupiła się na sobie i naturalnie schudła.