DOBRE ZŁEGO POCZĄTKI
Kiedy Martyna podjęła pracę w banku, cieszyła się, że zmieni otoczenie, pozna nowych ludzi. Zespół współpracowników przywitał ją bardzo serdecznie. Szczególną troską o nową pracownicę wykazał asystent jej szefa, Rafał. Codziennie do niej zaglądał, oferował pomoc, zapraszał na lunch. Trochę ją nudził, ale doceniała jego serdeczność.
UCIĄŻLIWE ZALOTY
Na początku zachowanie Rafała było miłe, z czasem jednak zaczęło być uciążliwe. Martyna chciała pokazać się w nowej pracy z jak najlepszej strony, tymczasem ciągłe wizyty Rafała rozpraszały ją, zabierały cenny czas. Kiedyś, podczas rozmowy z pracownikami na korytarzu wspomniała, że właśnie robi w mieszkaniu niewielki remont i nie ma wiertarki. Rafał natychmiast zaproponował, że pożyczy jej swoją, zaoferował też pomoc. Martyna nie potrzebowała dodatkowych rąk do pracy, dlatego za pomoc podziękowała. Następnego dnia Rafał przyjechał z wiertarką i... butelką drogiego wina. Ucałował ją na powitanie, rozsiadł się na kanapie, spędził u niej cały wieczór.
"NIE" TO ZNACZY "NIE"
Potem było już tylko gorzej. Rafał codziennie zapraszał Martynę na kolację, do kina, lub teatru. Na początku mówiła, że nie ma czasu, ale w końcu zaczęła informować go otwarcie, że nie chce utrzymywać z nim żadnych kontaktów poza pracą. Rafał zazwyczaj obracał jej słowa w żart, był przekonany, że tylko się z nim droczy. Martyna przestała lubić przychodzić do pracy, tak uciążliwe stały się dla niej zaloty Rafała. Problem w końcu rozwiązał się sam. Awansowała, a to wiązało się z podjęciem pracy w centralnym oddziale banku, położonym na drugim końcu miasta. Rafał w końcu przestał się z nią kontaktować.
Czy ucieczka w takiej sytuacji jest jedynym rozwiązaniem? Zapytaliśmy o to psycholożkę, Ewę Woydyłło:
Kiedy kobieta jasno sygnalizuje, że nie jest danym mężczyzną zainteresowana, a on tych sygnałów nie odbiera, to znaczy, że albo jest zadufany w sobie, albo nieprzyzwyczajony do przyjmowania odmowy. Pewnie nie wyobraża sobie, że ona może mu odmówić, dlatego wciąż ponawia swoją propozycję. Najważniejsze w takiej sytuacji jest, by kobieta bardzo jasno adoratorowi zakomunikowała, że nie jest nim zainteresowana. Czasami pomaga rozmowa nie w cztery oczy, a przy osobach trzecich, najlepiej przy wspólnych znajomych. W większym gronie można powiedzieć: "Kochani, pomóżcie mi. On ciągle liczy na to, że namówi mnie na randkę, a ja naprawdę się nie zgodzę. Może wy mu to wytłumaczycie?". Dobrze jest użyć jakichś argumentów: "jestem zajęta" albo "on mnie nie interesuje", albo "mam teraz w życiu inne sprawy". Ważne jest, by go nie kompromitować, w końcu nie robi nic złego, tylko nieszczęśliwie się zadurzył!
A jeśli adorator posuwa się do nękania i gróźb, sprawę należy zgłosić na policję. Ale jeśli jego starania to tylko nieudolne i uciążliwe zaloty, trzeba jasno zakomunikować odmowę, poprosić przyjaciół o pomoc i postarać się mimo wszystko nie zranić feralnego zalotnika. On musi w końcu zrozumieć, że "nie" znaczy "nie"!