Prezent w postaci darowizny na cele charytatywne

Na pierwszy rzut oka pomysł jest bez zarzutu. Skoro większość z nas ma więcej niż naprawdę potrzebuje, a inni zmagają się z brakiem podstawowych dóbr, sensowne wydaje się przekierowanie hojności tam, gdzie potrzeba jest największa. Darowizna zamiast kolejnego przedmiotu, który wyląduje na półce - brzmi jak rozwiązanie rozsądne, odpowiedzialne i nowoczesne. A jednak coś w tym pomyśle budzi niepokój. Nie sama idea pomocy, lecz moment, w którym zaczynamy ją realizować „w czyimś imieniu”. Dlaczego to właśnie relacje z naszymi bliskimi mają stać się przestrzenią do realizowania naszych przekonań moralnych? Czy prezent nie powinien być przede wszystkim skierowany do konkretnej osoby, a nie do świata w ogóle?

Reklama

Prezent jako opowieść o osobie obdarowanej

Dobry prezent nie musi być duży ani kosztowny. Powinien natomiast zawierać coś znacznie trudniejszego: próbę wyobrażenia sobie radości osoby obdarowanej. To gest wymagający uwagi, empatii i zaangażowania. Nawet niewielki, starannie dobrany podarunek może powiedzieć więcej niż najbardziej wzniosła darowizna przekazana „przy okazji” czyjegoś święta. Problem z prezentami charytatywnymi polega często na tym, że stają się one formą deklaracji: oto kim jestem, w co wierzę, jakie wartości uznaję za słuszne. Obdarowany schodzi wtedy na dalszy plan. Zamiast relacji pojawia się komunikat, zamiast spotkania - manifest.

Umiar w dawaniu prezentów

Reklama

Nie ma nic złego w ograniczaniu konsumpcji. W czasach kryzysu klimatycznego, nadprodukcji i fatalnych warunków pracy w wielu branżach, refleksja nad sensem kolejnych zakupów jest wręcz konieczna. Ale umiar nie oznacza rezygnacji z dawania. Alternatywy są bliżej niż się wydaje. Pchle targi, antykwariaty, second handy oferują przedmioty z historią, niepowtarzalne, często znacznie bardziej osobiste niż nowy produkt z sieciowego sklepu. Jeszcze inną możliwością jest stworzenie czegoś samemu - rzeczy, gestu, doświadczenia. Czas i uwaga poświęcone drugiej osobie bywają najbardziej niedocenianą formą prezentu.

Dlaczego czasem obawiamy się dawać prezenty

Prezenty są jak relacje międzyludzkie: otwarte, nieprzewidywalne i obarczone ryzykiem. Zawsze istnieje szansa, że nie trafimy w gust, że nasze starania okażą się chybione. I właśnie dlatego obdarowywanie wymaga odwagi. Coraz częściej słyszy się deklaracje w rodzaju: „nie wymieniamy się prezentami”. Bywa, że to świadomy sprzeciw wobec konsumpcyjnego szaleństwa i nadmiaru. Ale bywa też, że to wygodna ucieczka przed ryzykiem. Przed koniecznością pomyślenia o kimś innym, przed możliwością popełnienia błędu, przed odsłonięciem się w geście, który mówi więcej, niż byśmy chcieli. Niechęć do dawania prezentów często nie wynika z troski o planetę czy sprzeciwu wobec konsumpcji, lecz z braku odwagi. A brak odwagi jest stratą dla obu stron. Dla obdarowanego - bo nie zostaje naprawdę zobaczony. I dla darczyńcy - bo rezygnuje z szansy na prawdziwe spotkanie.

Prezent nie musi być idealny. Wystarczy, że będzie dany z myślą o konkretnej osobie, a nie o własnych zasadach moralnych. Wtedy przestaje być obowiązkiem, deklaracją czy projektem etycznym, a staje się tym, czym powinien być od początku: próbą nawiązania relacji. A z takiego ryzyka, nawet jeśli nie zawsze się udaje, rodzi się coś znacznie cenniejszego niż kolejna rzecz — prawdziwa bliskość.