Silver trend. "Nie udaję, że będę ciemnowłosa do późnej starości"

Wraz z modą na naturalność, przyszedł trend na włosy w kolorze, który zaplanowała nam natura. Od przetykanych srebrnymi nitkami brązów, po srebrzyste, gołębie i platynowe pasma, które tworzą na głowie każdej z nas w pewnym wieku unikalną mozaikę.

Wraz z tym trendem rośnie liczba kobiet, które odpuściły sobie wielogodzinne i kosztowne przesiadywanie u stylistów fryzur. Jedną z nich jest 38-letnia Aneta, która siwieć zaczęła już po dwudziestce.

Reklama

- Jestem brunetką z natury, ale w końcu miałam tyle siwych, że zaczęłam rozjaśniać włosy, by nie było tak szybko widać odrostów. Zostałam blondynką, ale po pewnym czasie doszłam do wniosku, że szkoda czasu i pieniędzy na wysiadywanie godzinami u fryzjera. Teraz dobry kolorysta bierze w Warszawie majątek - mówi mama trójki dzieci z warszawskiego Ursynowa.

Reklama

Aneta myślała o blendowaniu włosów, czyli wymieszaniu resztek koloru z naturalnymi siwymil by uzyskać w miarę jednolity odcień i aby nie było widać różnic w kolorze farby i odrostu, ale taka usługa u dobrego fachowca kosztuje nawet 1500 zł i wymaga kilkugodzinnego zabiegu.

- Nie stać mnie na to, więc zapuściłam srebrne. Nawet fajnie to teraz wygląda, choć na początku się wstydziłam odrostu i zakrywałam go opaskami. W Polsce panuje nadal przekonanie, że siwizna to zaniedbanie. A przecież to naturalny kolor, taka jestem, nie będę udawać kogoś innego. Nie tracę kasy i czasu na farbowanie. Siwe włosy do wolność - przekonuje. - Nie udaję, że będę ciemnowłosa do późnej starości.

Fryzjerka mówi: "Tylko kok i już bliżej do babci"

Reklama

Taka decyzja o pozostaniu przy naturze nadal wywołuje różne reakcje wśród osób z otoczenia kobiet rezygnujących z farbowania. Na grupie FB "Zapuszczamy siwe włosy" nie brakuje historii i przemyśleń kobiet, które wyzwoliły się z narzuconego przez społeczeństwo standardu, choć nie było im łatwo. Czasem komentarz partnera, dziecka, mamy czy koleżanki odbiera siłę i motywację, niekiedy sami fryzjerzy komentują niepochlebnie taką decyzję.

"Siwieję od 16. roku życia, pierwsze siwe włosy pojawiły się po tragicznej śmierci bliskiej osoby. Widoczne były bardzo, bo z natury mam ciemne włosy. Zaczęłam farbować od 19 roku życia, moje włosy na szczęście szybko rosną i mają dość mocną strukturę. Każda z nas ma inaczej, myślenie też jest różne. Jeśli lepiej ci w farbowanych, farbuj, próbuj. Ja ostatnio usłyszałam, że można zaopiekować włosy pigmentem. Chcę spróbować. W tym przejściowym okresie korzystam z różności z drogerii dodawanych do szamponu i odżywki. Moja fryzjerka powiedziała, że tylko kok i już bliżej do babci, a ja mam to w nosie. Mam 44 lata" - napisała jedna z internautek.

"Lubię swoje srebrno-białe włosy. To piękny kolor i w sumie nie zastanawiam się, czy wyglądam starzej, bo... starzej od czego, czy kogo? Od siebie? W życiu tak już jest, że raz wyglądamy lepiej, a raz gorzej. Ja wyglądam lepiej, jak jestem zadowolona i wypoczęta. Kolor włosów jest tu bez znaczenia. Nie będę udawać, że mam 30 lat skoro mam 52" - tłumaczy inna kobieta z grupy.

Siwe gołąbeczki, sreberka, srebrnowłose. "Czy siwy nas postarza?"

"Nawet jeśli siwy postarza, to co z tego? Miałoby to znaczenie, jeśli by się chciało poderwać młodszego faceta. Ja jeszcze farbuję, bo jestem brunetką z urodzenia i przekonania i nigdy nie lubiłam jasnych włosów, ale i bez tego widać, że się starzeję, dla mnie ważniejsze, że duszę mam ciągle młodą" - dodaje inna w odpowiedzi na wątpliwość często poruszaną w mediach społecznościowych: "Czy siwy nas postarza?"

"Kochana, to nie siwizna, a babciowa fryzura postarza. Tak samo, jak babciowe ubrania. Polecam kanał, który pokazuje, jak może wyglądać dojrzała kobieta z klasą, a jak "ciotka Klotka" - radzi kolejna internautka.

Odzywają się też kobiety, które znają branżę od kuchni - są fryzjerkami, stylistkami fryzur i kolorystkami. "Mam 43 lata, siwe zapuszczam dopiero rok. Pracuję w tzw. branży beauty (prowadzę swój salon) i zapuszczanie siwizny w takich warunkach to naprawdę nieprzyjemna sprawa. ponieważ koleżanki po fachu to same przerobione perfekcyjne laleczki, a klientki też bywają niefajne - oczekują takiego standardu" - skarży się jedna z uczestniczek dyskusji.

Są jednak i pozytywne historie, gdy decyzja kobiety o powrocie do natury spotyka się z akceptacją. "Farbować włosy przestałam dwa lata temu. Najgorszy dla mnie był moment mniej więcej 6-7 miesięcy od ostatniego farbowania. Najchętniej noszę długie włosy, ale na wiosnę przeszłam incydent rakowy, jestem po resekcji jelita, włosy niestety mocno powypadały, stąd decyzja o mocnym ścięciu. Na razie noszę je najczęściej w naturalnym skręcie, bo wtedy jest ich optycznie więcej. Dla smaku dodam, że jestem fryzjerką i muszę powiedzieć, że spotkałam się z bardzo dobrym przyjęciem mojej decyzji o niefarbowaniu przez moje klientki" - napisała jedna ze srebrnowłosych.