Ten związek drży w posadach. Jennifer Lopez przyszła na premierę filmu w Los Angeles sama i bez obrączki na palcu. Marc Anthony w tym samym czasie dał się złapać fotoreporterom na tym, jak urządzał sobie rajd po nocnych klubach w Nowym Jorku. On nie narzekał na samotność, umilał sobie czas, rozmawiając z obcymi kobietami. Jakby tego było mało, podobno narzekał do zagadujących go dziennikarzy, że jego 39-letnia żona czyni go nieszczęśliwym.
To nie koniec. Anonimowe źródło powiedziało prasie, że para przeżywa pierwszy kryzys. "Są już oboje sobą znudzeni" - powiedziała bliska im osoba. "Jen chciała normalnego życia rodzinnego, ale zmieniła zdanie. Chce znowu być dawną J.Lo". Gwiazda ma też dosyć nieustannej kontroli męża, który sprawdza regularnie jej telefon komórkowy. Taka podejrzliwość nie wpływa dobrze na ich relacje.
Magazyn "Us Weekly" donosi, że oznaki wzajemnego zmęczenia sobą małżonków były widoczne także podczas obiadu z krewnymi na Święto Dziękczynienia w Los Angeles.
Tym spekulacjom przeczy jednak fakt, że Marc i Jennifer w połowie października ponowili swoje śluby przy okazji wizyty w Las Vegas. Także w tym tygodniu byli widziani na wspólnej romantycznej kolacji w restauracji Luau w Beverly Hills. Reporterzy podpatrzyli, że żadne z nich nie trzyma się diety, bo zamówili klopsiki mięsne i żeberka, a na deser zjedli kokosowe tiramisu i czekoladowe ciasto.
Pogłoskom o czarnych chmurach nad ich małżeńską sielanką zaprzecza też rzeczniczka Marca: "Idzie im świetnie" - mówi z przekonaniem. Przedstawicielka Jennifer była w tym czasie dla prasy niedostępna.