W 2022 r. w woj. mazowieckim na świat przyszło 50 249 żywych dzieci – zanotowano spadek o 6,8 proc. w stosunku do roku 2021. O 8,5 proc. mniej dzieci urodziło się także w samej stolicy.
- Niska dzietność szczególnie dotyka Warszawę i obszary peryferyjne woj. mazowieckiego. Znacznie lepiej pod tym względem wygląda obszar metropolitarny Warszawy oraz strefy podmiejskie miast subregionalnych takich jak Radom czy Płock, gdzie na świat przychodzi więcej dzieci – podkreślił w rozmowie z PAP z-ca dyr. Urzędu Statystycznego (US) w Warszawie Tomasz Zegar.
Z danych warszawskiego US wynika, że w woj. mazowieckim są tylko dwa powiaty, w których przyrost naturalny jest dodatni – to powiat piaseczyński i wołomiński. Zdaniem Zegara dzieje się tak dlatego, że w tej dynamicznie rozwijającej się strefie podmiejskiej chętnie osiedlają się ludzie młodzi, którzy – ze względu na wiek prokreacyjny – chętniej decydują się na potomstwo.
- To ludzie migrujący na Mazowsze z innych województw, najczęściej z woj. lubelskiego, podlaskiego, łódzkiego i świętokrzyskiego. Wybierają te lokalizacje m.in. ze względu lepszą dostępność budownictwa mieszkalnego i niższe ceny nieruchomości – zaznaczył z-ca dyr. US w Warszawie.
Zegar zauważył też, że w niektórych gminach, jak np. Lesznowola w pow. piaseczyńskim, żyje wielu cudzoziemców, głównie z Azji, którzy tutaj założyli rodziny i prowadzą swoje biznesy. To też – jego zdaniem – może mieć wpływ na wyższy przyrost naturalny na tym obszarze.
Innym czynnikiem wpływającym na spadek liczby urodzeń jest coraz późniejszy wiek, w którym kobiety decydują się na urodzenie pierwszego dziecka. W 2021 r. w woj. mazowieckim tzw. wiek środkowy matek rodzących pierwsze dziecko wynosił 29,7 lat.
- Prawidłowość jest taka, że im kobiety bardziej wykszatłcone, tym później decydują się na dziecko. Mediana u kobiet po studiach, rodzących pierwsze dziecko, wynosi 30,7 lat, a w przypadku kobiet z wykształceniem podstawowym – 20,5 lat – zaznaczył ekspert.
W ostatnich latach wskaźnik dzietności spadł także m.in. ze względu na pandemię.
- Kobiety nie decydowały się na dzieci, ze względu na niepewność związaną z zagrożeniem epidemicznym, a także w związku z sytuację w służbie zdrowia nastawionej głównie na walkę z wirusem – zauważył Zegar.
Dodał, że obecnie dochodzą jeszcze kolejne powody do niepokoju, które powodują odkładanie na dalszą przyszłość decyzji o potomstwie: mniejsze poczucie bezpieczeństwa związane z wojną na Ukrainie czy niestabilna sytuacja ekonomiczna z powodu inflacji.
- Teraz wskaźnik dzietności, czyli liczba dzieci przypadająca na jedną kobietę, wynosi w woj. mazowieckim 1,4, tymczasem ten oczekiwany przez demografów powinien być na poziomie 2,15, czyli na jedną kobietę powinno przypadać co najmniej dwoje dzieci, a przecież coraz więcej jest też pań, które nie decydują się w ogóle na ich posiadanie – zauważył przedstawiciel Urzędu Statystycznego.
Według niego konieczne jest wprowadzenie rozwiązań, które zmieniłyby sytuację demograficzną Polski.
- Jako przykład możemy podać Czechy, gdzie wprowadzane od kilkunastu lat zmiany systemowe spowodowały, że przyrost naturalny drgnął. Żeby mówić w Polsce o prostej zastępowalności pokoleń, to statystyczna kobieta powinna urodzić co najmniej dwoje dzieci – podkreślił. (PAP)
Autorka: Ilona Pecka
ilp/ joz/