Przynajmniej wobec niektórych sytuacji lub osób nierzadko pojawiają się wyraźne wewnętrzne przeszkody dla asertywności.

Pisałam już o tym, że asertywną postawę człowieka wobec samego siebie dobrze ujmuje zdanie; "Jestem w porządku", któremu towarzyszy podobne, na temat otoczenia: "Ty jesteś w porządku". Zachwianie w którymś z tych dwóch punktów powoduje odejście od postawy człowieka dorosłego, co objawia się w zachowaniu jako rezygnacja z asertywnego stylu postępowania w danej sytuacji.

Reklama

Tak właśnie dzieje się w dwóch przeżywanych przez ludzi trudnych stanach Ja – poczuciu winy i poczuciu krzywdy.

Poczucie winy

Każdemu człowiekowi zdarza się czasem zachować w sposób, który sam ocenia negatywnie. Jeżeli podchodzi do tego w sposób dorosły, będzie prawdopodobnie niezadowolony z tego zachowania i będzie czuł się odpowiedzialny za jego konsekwencje. Skupi się więc na zmianie tej sytuacji i – jeśli to możliwe – podejmie odpowiednie działania.

Reklama

Poczucie winy tym różni się od poczucia odpowiedzialności, że wiąże się z – oceniającą człowieka jako całość – postawą: "Jestem nie w porządku". Osoba winna jest niezadowolona ze swego zachowania, ale jeszcze bardziej – z siebie. W istocie głęboko wątpi w swoją wartość, kwestionuje siebie – przynajmniej w tych aspektach, które wiążą się z negatywnym zachowaniem.

Charakterystyczne jest też to, że im bardziej człowiek czuje się winny – a nie odpowiedzialny – tym mniej koncentruje się na naprawieniu sytuacji. Wręcz odwrotnie – wzrasta prawdopodobieństwo, że wystąpi paradoksalny efekt poczucia winy, polegający na tym, że człowiek, który czuje się winny, przejawia skłonność do działań odwrotnych niż te zmierzające do rozwiązania negatywnej sytuacji będącej powodem poczucia winy. Prześledźmy to na przykładzie.

Okładka książki / Materiały prasowe

Juliusz pożyczył książkę z biblioteki. Po miesiącu przyszło pocztą upomnienie i wezwanie do jej zwrotu. Jeżeli Juliusz poczuje się odpowiedzialny, to w najbliższym wolnym momencie po prostu odniesie książkę do biblioteki. Jeżeli będzie trzeba, zapłaci karę.

Jeżeli jednak Juliusz poczuje się winny, historia może potoczyć się inaczej. Już czytając wezwanie z biblioteki, dozna silnego niepokoju i pomyśli, że stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Odczuje swoje bycie nie w porządku. Ten skomplikowany stan Ja niektórzy opisują jako świadomość, że zrobiło się coś, na co nie ma usprawiedliwienia. Jest to coś nieznośnego i – żeby temu zaprzeczyć – Juliusz może najpierw szukać usprawiedliwień, wyobrażając sobie, jak je przedstawia oburzonej jego czynem bibliotekarce.

Jeżeli poczucie winy Juliusza nie jest zbyt głębokie, nie zignoruje on wymagań rzeczywistości i uda się do biblioteki, choć skupi się zapewne nie na załatwieniu sprawy, ale na relacji z bibliotekarką. Na przykład przygotuje sobie usprawiedliwienie (niekoniecznie prawdziwe) mające na celu przekonanie bibliotekarki, że on jest w porządku.

Jeżeli jednak Juliusz ma skłonność do głębokiego przeżywania swojego bycia nie w porządku, to od momentu otrzymania wezwania na jego drodze do biblioteki będą się mnożyły przeszkody. Jednego dnia będzie zbyt zmęczony, aby jeszcze powiększać swoje obciążenie niemiłą wizytą; inne dni będą zbyt przyjemne, aby je w ten sposób popsuć. I tak doczeka się drugiego i trzeciego upomnienia z biblioteki, a wtedy jego poczucie, że jest nie w porządku, z pewnością wzrośnie i jeszcze bardziej zmaleje szansa na to, że odda książkę.

Reklama

Pewna bibliotekarka opowiadała mi ze zdziwieniem o czytelniku, który zdecydował się na zwrot książki po siedmiu latach. "Nie mogę zrozumieć takiego postępowania – powiedziała – tacy ludzie nie troszczą się chyba w ogóle o innych, nie przychodzi im nawet do głowy, że to nie w porządku!".

Moje zdanie o tym czytelniku było zupełnie odmienne. Wyobraziłam sobie, że właśnie zbyt głęboko był on przekonany, że tak postępować nie wolno; za bardzo czuł się nie w porządku, aby móc tej sytuacji wyjść naprzeciw. Jedyne, co mnie zaskakuje, to fakt, że zdecydował się jednak stawić jej czoło. Musiał więc – prawdopodobnie – przejść jakąś wewnętrzną zmianę. W każdym razie historia tego nieznanego czytelnika napełniła mnie wiarą w siłę człowieka.

Ludzie wolą pogarszać swoją rzeczywistą sytuację

Poczucie winy ma często tak wielką moc, że ludzie wolą pogarszać swoją rzeczywistą sytuację zewnętrzną, niż skonfrontować się ze swoim wewnętrznym poczuciem winy. Wiele tragedii między ludźmi zdarzyło się dlatego, że ktoś czuł się głęboko nie w porządku z powodu swojego postępowania.

Świadczą o tym na przykład wyznania ludzi katujących swoich bliskich. Pierwsze uderzenia są spowodowane złością, potem jednak bijący zaczyna się czuć winny i – zgodnie z paradoksalnym efektem poczucia winy – uderza znowu, ponieważ poczucie winy osłabia jego wiarę w możliwość poprawienia i skontrolowania swojego zachowania.

Towarzyszy temu – jak zwykle zresztą w głębokich stanach poczucia winy – przekonanie, że na poprawę jest już za późno, że nie ma odwrotu. Pogarszanie swojej sytuacji wydaje się bardziej "atrakcyjne" niż zatrzymanie się i naprawienie zła.

Zetknięcie z możliwością "nieistnienia" jest przejmująco bolesne

Sądzę, że jeden z powodów tego stanu rzeczy związany jest z samą istotą nieakceptacji. Człowiek głęboko odczuwający swoje bycie nie w porządku wątpi we własne prawo do istnienia w danej, "wadliwej" postaci. Wynika to prawdopodobnie z przekazanych mu przez rodziców czy jednego z nich komunikatów typu: "Złe dzieci nie mają prawa do istnienia".

Takie zetknięcie z możliwością "nieistnienia" jest przejmująco bolesne. Natomiast rozpoczęcie drogi ku dobremu, bardziej akceptowanemu zachowaniu prowadzi właśnie przez konfrontację z zachowaniem złym.

Wymaga zbliżenia się do własnego poczucia bycia nie w porządku, co jest równie trudne. Człowiek ucieka więc przed tym, a nie widząc możliwości osiągnięcia od razu identyfikacji pozytywnej ("Tyle złego już zrobiłem"), wybiera identyfikację negatywną.

Z punktu widzenia człowieka winnego jest to bowiem korzystniejsze od konfrontacji z groźbą "nieistnienia". Wybór identyfikacji negatywnej ma też charakter szczególnego samokarania za wyrządzone zło.

Tak więc człowiek działający pod wpływem silnie przeżywanego poczucia winy utożsamia się z niegrzecznym dzieckiem. Skupia się na usprawiedliwianiu, unika konsekwencji albo angażuje się w działanie potwierdzające negatywną identyfikację.

Asertywność wewnętrzna zależy od tego, w jakim stylu przemawiamy do samych siebie "w środku". Czy straszymy się, poniżamy, grozimy sobie i stosujemy wyzwiska? Czy odnosimy się z poszanowaniem godności i zrozumieniem? To zaskakujące, jak bardzo autoagresywni potrafią być zacni ludzie, uznający najwyższe wartości.

Fragment pochodzi z książki "Stanowczo łagodnie bez lęku" autorstwa Marii Król-Fijewskiej. Psycholożka kliniczna. Psychoedukacją i psychoterapią zajmuje się od 1980 roku. Jest autorką polskiej wersji treningu asertywności, łączącego pracę nad zachowaniem z elementami doświadczeniowymi.