Ulicami Hove w hrabstwie East Sussex przeszło dziesięć kobiet. Wszystkie miały na sobie odświętne suknie i białe welony. Widzowie musieli być zaskoczeni. Oblężenie panien młodych? Tylko gdzie zgubiły narzeczonych? To nie był żaden zbiorowy ślub, a... impreza rozwodowa.

Reklama

NOWY POCZĄTEK

Gdy małżeństwo Jo Wallace rozpadło się po trzech latach trwania, Brytyjka postanowiła pożegnać je w wielkim stylu. Zaprosiła dziesięć najbliższych przyjaciółek i zarządziła nietypowy dress code. Wszystkie obowiązkowo miały pojawić się w... sukniach ślubnych. Bohaterka wieczoru uznała, że będą najodpowiedniejsze na taką okazję. "Zadecydowałam, że będę ten dzień świętować jako nowy początek" - opowiada. Odpowiednie kreacje znalazły na aukcji internetowej, wśród salw śmiechu. Suknia Jo kosztowała... 15 funtów.

Z POWROTEM DO OŁTARZA

Brytyjka nie miała zamiaru iść tropem wielu i ze swojej imprezy rozwodowej uczynić ciąg szykan pod adresem nieudanego związku i ex-partnere. Ona i jej były mąż pozostali dobrymi przyjaciółmi. "Nawet zaprosiłam go na imprezę jako gościa honorowego. Odmówił, ale życzył nam udanego wieczoru" - opowiada Jo. Imprezę, która przeniosła się do jednego z pubów, kobiety zgodnie uznały za udaną. Co nie znaczy, że Jo nie poszłaby chętnie w białej sukni... z powrotem do ołtarza. Nie wyklucza zorganizowania hucznego weseliska, gdy znajdzie odpowiedniego kandydata. Ale tym razem wybierze go bardzo uważnie. "Następnym razem upewnię się, czy to na pewno jest ten jedyny" - mówi.

_________________________________

NIE PRZEGAP:

>>> Dlaczego oni kochają złe kobiety?
>>> Była żona to najgorszy wróg
>>> Zazdrość może być twoją wspólniczką