Jej Krystyna to dojrzała kobieta na życiowym rozdrożu. Z jednej strony jest mąż (Jerzy Bończak) i wygodne, ustatkowane życie, z drugiej strony - młody przyjaciel (Krzysztof Piechocki) i pokusa szaleństwa. "Ona chciałaby jeszcze coś więcej od życia, coś przeżyć, czegoś doznać, ale normy obyczajowe powodują, że kobiety w tym wieku są zmuszane do wycofania się i spokojnego życia" - opowiada aktorka. - "A Krysi temperament na to nie pozwala" - dodaje.
Czy to wypada?
W prywatnym życiu Maria nie ma aż takich rozterek. "Zauważyłam, że dojrzałe kobiety w naszym kraju zaczynają myśleć inaczej, co więcej - zaczynają inaczej żyć. To także dotyczy mojego pokolenia. Kiedy przypomnę sobie wygląd i sposób ubierania się mojej matki w moim wieku, to widzę ogromną różnicę. Kiedyś kobiety po pięćdziesiątce robiły się na staruszki, a dziś są eleganckie, zadbane, otwarte na świat i ludzi" - mówi Maria Pakulnis.
Przyznaje jednak, że są chwile, kiedy nie do końca jest taka otwarta i pewna siebie. Kiedy na planie "Tylko miłość" Krystyna miała się pojawić w bardzo dopasowanych dżinsach, aktorka niepewnie zapytała dziewczyny zajmujące się kostiumami: "Ale czy to wypada? Usłyszałam okrzyk oburzenia i zapewnienia, że oczywiście, że wypada" - śmieje się. Aktorka bardzo chwali sobie współpracę z młodymi ludźmi. - "Dziewczyny, które tu pracują, mogłyby być moimi córkami. Bardzo je lubię i mam z nimi świetny kontakt" - opowiada. Dodaje, że od młodych wiele się uczy. Słuchając i rozmawiając z nimi dowiaduje się, jak patrzą na świat, jakie mają poglądy. Zaraża się ich otwartością i luzem. - "Mój syn powoli wchodzi w dorosłe życie i chciałabym wiedzieć, jak postrzega innych, co jest dla niego ważne. A dzięki młodym ludziom, z którymi często przebywam, będzie mi łatwiej zrozumieć jego świat" - tłumaczy.
Czeka na tulipany
Na pytanie o czas wolny aktorka odpowiada: "Nie ma takiego! Albo jestem w ciągłej podróży, albo się gdzieś przemieszczam. Już nawet nie chowam walizek" - śmieje się. Tłumaczy, że aktorstwo zawsze było związane z podróżowaniem, poza tym jazda samochodem ją uspokaja. - "Puszczam ulubioną muzykę i jadę przed siebie" - mówi. Muzyka zależy od nastroju, ostatnio najczęściej włącza Bena Webstera i Billy Holiday. Kiedy zdarzają się rzadkie chwile bez pracy, Maria ucieka do lasu lub do własnego ogrodu. Zeszłej jesieni zasadziła ponad 200 tulipanów i czeka, aż rozkwitną i zaleją ją swoimi kolorami. Wakacje zaś to las, cisza, jeziora. "Moje codzienne życie jest bardzo intensywne, dlatego najlepiej odpoczywam w totalnej ciszy, gdzieś w lesie lub nad jeziorem. Im mniej ludzi wokół mnie, tym lepiej" - tłumaczy. - "Kurorty i duże miasta odpadają, to już wolę pogrzebać w swoim ogrodzie" - dodaje.