Ile lat miała najmłodsza prostytutka, jaką siostra spotkała na ulicy?
Siostra Anna Bałchan: To było jeszcze dziecko. Ta dziewczynka miała tylko 9 lat i chodziła do trzeciej klasy podstawówki w Bytomiu. Prostytucją zarabiała na jedzenie. Bardzo trudno było z nią się porozumieć: jedynym jej celem było zdobycie pożywienia. Nic więcej się dla niej nie liczyło. Gdy udało się nam dotrzeć do jej rodziców, twierdzili, że o niczym nie wiedzieli. Praca z całą rodziną przyniosła jednak dobry skutek, dziewczynka przestała się prostytuować.

Reklama

Czy tylko dzieci z marginesu społecznego uprawiają ten proceder?
Ofiarami prostytucji padają również dziewczyny z tzw. dobrych domów, w których nie brakuje wprawdzie chleba, za to są inne, poważne niedostatki.

Jakie?
Rodzice zwykle pochłonięci są własnymi sprawami, zdobywaniem pieniędzy, karierą. Żyją razem, ale tak naprawdę osobno. W domu panuje emocjonalny chłód. Dziecku nie mówi się, że jest ważne i kochane. Nikt nie ma na to czasu.

I to wystarczy, by dobrze wychowana dziewczyna rzuciła się w ramiona sutenera?
Tak. Całkiem niedawno mieliśmy właśnie taki przypadek. Dziewczyna sądziła, że rodzice nie interesuja się nią, bo jest nic nie warta. Za to jej nowy, starszy "chłopak” cały czas powtarzał, że jest piękna i on ją kocha. Uciekła więc z domu i wprowadziła się do swojej sympatii. Była w nim zakochana po uszy, jednak idylla szybko się skończyła - chłopak okazał się sutenerem. Kazał zarabiać jej na własne utrzymanie i posłał na ulicę. Dziewczyna przeżyła szok. Chciała się z tego wyzwolić, wrócić do domu, ale nie miała pojecia, jak to zrobić. Była przekonana, że rodzice ją odrzucą. Przełom przyniosła dopiero rozmowa z rodzoną siostrą, której nastolatka wszystko szczerze wyznała. Ta z kolei natychmiast powiadomiła rodziców. Oboje byli bardzo poruszeni. Kochali swoją córkę i obwiniali się za to, co ją spotkało. Nie mogli sobie wybaczyć, że ich dziecko trafiło w ręce specjalistów od sexbiznesu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - tragedia paradoksalnie naprawiła relacje rodziców z dziećmi.

Reklama

Czy wszystkie dziewczyny wabione są do domów publicznych właśnie w ten sposób: na "miłość"?
Nie. Znam przypadki, gdy dziewczyny wchodziły w prostytucję całkiem świadomie. Przypominam sobie rodzinę, w której ojciec powtarzał córce, że ma dosyć harowania na nią, i że jak ta skończy 18 lat, będzie musiała sama na siebie zarabiać. Dziewczyna przejęła się tym tak bardzo, że postanowiła odejść, zanim zostanie wyrzucona z domu. Zaczęła prostytuować się już wieku 17 lat. To pozwoliło jej się usamodzielnić. Zarobiła na mieszkanie i na codzienne życie. Rodzina nic o tym nie wiedziała. Przyjmowała bezkrytycznie jej opowieści o rzekomej pracy. Ojciec cieszył się, że jego marzenie się spełniło.

Co stało się z tą dziewczyną?
Wyjechała z kraju i nasz kontakt się urwał. Od kilku lat nie daje mi znaku życia.

Często traci siostra swoje podopieczne?
Czasami tak się zdarza. Prostytucja jest jak narkotyk - wciąga i uzależnia. Dziewczyny z tzw. porządnych domów często zafascynowane są tzw. półświatkiem. Imponują im mężczyźni z grup przestępczych, bo są wyluzowani, żyją chwilą, nie mają żadnych obowiązków, za nic nie odpowiadają. Takie życie przypomina niekończącą się imprezę. Poza tym prostytucja to także szybki i łatwy pieniądz. Dla wielu dziewczyn pieniądze stają się rekompensatą za upokorzenia, jakich doświadczają wykonując to zajęcie.

Reklama

Dla tych młodych dziewczyn liczy się tylko kasa?
Raczej przyjmują taką pozę. Robią wszystko, byle nie myśleć, kim naprawdę są. To najprostszy mechanizm obronny. Klient, który "kupuje miłość” nie zastanawia się nad sytuacją życiową tych kobiet. To tak, jakby zamówiła pani kotlet w restauracji i rozważała, w jaki sposób to zwierzę zostało zabite, czy cierpiało? Odechciałoby się pani jedzenia. Te dziewczyny też starają się jak najmniej wchodzić w dylematy moralne. A jeśli takowe się pojawiają, rekompensują je sobie drogimi prezentami i poczuciem władzy nad mężczyznami. Z jednej strony opowiadają mi, że klienci to tylko "frajerzy do wydojenia pieniędzy”, a z drugiej - mówiąc to płaczą.

Dlaczego płaczą?
Tęsknią za prawdziwą miłością, kimś, kto będzie je kochał bezinteresownie. Tymczasem ich obraz mężczyzn jest bardzo wypaczony. Nie ufają im. Dla nich każdy mężczyzna to zdrajca. Klientami agencji są przecież często żonaci. Takie doświadczenia powodują, że dziewczyny bardzo trudno wchodzą w normalne związki. Czują przed nimi lęk. Wybierają samotność lub pewne chore układy w związkach. Prostytucja to samobójstwo na raty.

Czasem jednak udaje się tym dziewczynom pomóc. Co im siostra mówi?
Niewiele. Moją rolą jest stworzenie alternatywy w tym zakresie, o który proszą. Czasami proszą o umówienie wizyty u lekarza, innym razem chcą tylko porozmawiać.

Komu udaje się skończyć z tym procederem?
Tym, co mają jakieś marzenia. Jeśli czegoś pragną w życiu, to już dobrze, bo to znaczy, że duch jeszcze w nich nie umarł.

Siostra Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Marii Niepokalanej nazywana jest zakonnicą od prostytutek. Ukończyła KUL, Polski Instytut Terapii Krótkoterminowej. Ma na swoim koncie wiele szkoleń w Instytucie Ericskonowskim w zakresie pracy z ofiarami przemocy i wykorzystania seksualnego. Prowadzi w Katowicach ośrodek dla młodych prostytutek. Jesli chcesz pomóc ośrodkowi, możesz przekazać mu 1 proc. podatku lub wpłacić darowiznę.

Stowarzyszenie Na Rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom:
nr KRS: 0000055205
nr konta: PKO BP 39 1020 2313 0000 3202 0118 4043