Stanisław Sojka wspomnia, że jego najwcześniejsze dzieciństwo było naznaczone agresją. Rodzice ostro go chowali, a pas był jednym z elementów edukacji młodego Stasia: " Obiecałem sobie: będę nowoczesnym ojcem, pomogę żonie bezstresowo wychować dzieci. Pamiętam noc: kilkumiesięczny Kuba wrzeszczy niemiłosiernie w łóżeczku. Nie pomaga śpiewanie, tulenie, karmienie. Ze złości swoją wielką łapą zlałem go w pupę. Będę się tego wstydził do końca życia" - wyznał artysta.
ROMANS, KTÓRY WIELE GO KOSZTOWAŁ
Sojka przyznaje, że dwukrotnie sięgał życiowego dna: "Nie tak, żebym nie miał gdzie mieszkać, żeby ludzie się ode mnie odwrócili, ale czułem się upokorzony. Myślę o dwóch zdarzeniach. Był rok ’83. Na koncie miałem totalny sukces mojego kwintetu jazzowego. Jeździłem po Europie i śpiewałem klasykę amerykańskiego jazzu. Pieniądze. Popularność. I znużenie. Zrozumiałem, że jestem z Gliwic, nie z delty Missisipi, że powinienem pisać polskie piosenki. Wtedy przestałem się podobać. "Panie Stasiu, jazzowo to pięknie pan śpiewał, a to – nie za bardzo". Było krucho, na utrzymaniu miałem rodzinę, dom. Żyłem za pożyczone i nie dałem sobie wmówić: "Nie uda się". W lutym ’86 podpisałem kontrakt na 40 oryginalnych piosenek. Tak się zaczął dzisiejszy Sojka" - mówi gwiazdor.
Wielu z nas pamięta, jaki szok wywołał romans Sojki z aktorką Grażyną Trelą-Stawską. Wszyscy rzucali gromy na artystę, który dla niej zostawił żonę i synów. Dziś to już przeszłość, ale Sojka dopiero dzisiaj zdecydował się o tym opowiedzieć: " To dramat osobisty. W ostatniej chwili uciekłem z toksycznego, groźnego dla mnie świata i związku. (...) z pewną piękną kobietą z Krakowa. Ta miłość spowodowała niewyobrażalne turbulencje w moim życiu rodzinnym. Odszedłem od żony i synów. Ale dzięki temu dostałem bolesną naukę. Po tym związku wiem: nie ma miłości bez dialogu. Hamowanie złości, "kiszenie" żalu to droga do katastrofy. (...)Narozrabiałem, choć nie było warto." - przyznaje gorzko.
Dzisiaj Stanisław Sojka przyjaźni się z byłą żoną i ma doskonały kontakt z synami.