Końskie zaloty - termin rodem z głębokiej podstawówki, to mało subtelna i miła, ale niekaralna jeszcze w Polsce forma "flirtu". W Wielkiej Brytanii takie podchody uchodzą za usiłowanie gwałtu. Poklepanie osoby w pośladek może się na Wyspach skończyć wysokim wyrokiem, jeśli osoba poklepana nie wyraziła werbalnie ochoty. Za wymuszonego buziaka może grozić nawet dożywocie. U nas na szczęście (?) to tylko irytujące natręctwo.

Reklama

Wiele jednak kobiet nie wie, jak reagować w takich sytuacjach. Kobieta w starciu z niechcianym, chamskim adoratorem często czuje się okropnie, ma poczucie winy w związku z tym, że znalazła się w takiej sytuacji. I nie ma pojęcia, jak postąpić. Zapytaliśmy kilka kobiet o ich doświadczenia związane z takimi sytuacjami. Oto ich relacje:

BASIA (32 lata, księgowa): "Niedawno stałam na przystanku autobusowym, było już ciemno. Podszedł do mnie pijany facet, najpierw pytał o drogę, potem zaczął mi mówić, że jestem bardzo ładna. Chciałam się od niego uwolnić, zrobiłam dwa kroki do tyłu, ale nie zadziałało. Dopóki nie przyjechał mój autobus, musiałam słuchać jego bełkotu. Niby co miałam zrobić? Nie cierpię takich sytuacji!"

MARTA (24 lata, studentka anglistyki): "Szłam ulicą, nagle podszedł do mnie jakiś chłopaczek, przekonywał, że powinnam umówić się z nim na kawę. Bo tak miło wyglądam, bo fajne mam włosy, a z oczu mi tak dobrze patrzy. Na początku obracałam to w żart - bo co będę "miłego" chłopaka od "ch.." wyzywać. Jednak zaczął mnie głaskać po plecach. A to już była przesada. Wrzasnęłam, by się odczepił i tym razem użyłam raczej nieparlamentarnego słownictwa. Podziałało."

WIOLA (27 lat, urzędniczka): "Byłam na dyskotece z koleżankami. Koło mnie zaczął tańczyć jakiś chłopak, przedstawił się, zaproponował mi drinka. Odmówiłam, mimo to nalegał. Żeby się go pozbyć, odeszłam do stolika, gdzie siedziały moje koleżanki. Za chwilę podeszła kelnerka, podała mi gin z tonikiem i powiedziała: "to od tamtego pana", pokazując na mojego "adoratora". Czułam się okropnie, drinka nie wypiłam, nie zamówiłam sobie też nic innego, bo było mi głupio. Bardzo szybko wróciłam do domu, ten incydent popsuł mi całą zabawę".

MAJA (22 lata, studentka stosunków międzynarodowych): "Faceci ciągle oglądają się za mną na ulicy, często też komentują mój wygląd, gwiżdżą. W ogóle mi to nie przeszkadza, lubię się podobać facetom. Uważam, że każda dziewczyna, która twierdzi, że nie lubi takich sytuacji, jest nieszczera".



Reklama

Może właśnie z takiego założenia wychodzą "końscy" adoratorzy. A kogo zaczepiają najchętniej? Np. dziewczynę, która idzie ulicą lub stoi na przystanku sama. Sami za to wolą być w grupie. zasada jest prosta: im więcej "podrywaczy", tym są odważniejsi. Kurażu dodaje także alkohol. Bardzo prawdopodobne, że każdy z nich z osobna, lub w stanie trzeźwym, nawet nie ośmieliłby się spojrzeć w twoją stronę.

POGWIZDYWANIE

Jak sobie poradzić z końskimi zalotami? To zależy. Jeśli grupka kumpli głośno komentuje twoje wdzięki, po prostu zignoruj. Ale tylko w sytuacji, kiedy "rozmówcy" za tobą nie ruszą. Jeśli cały incydent ma potrwać około 3 sekund, nie ma co go przedłużać.

UPORCZYWY NATRĘT

Jeżeli "przemiły" pijaczek nie daje ci spokoju, w żadnym wypadku nie używaj słów takich jak "przepraszam", "może innym razem" i nie cofaj się nieśmiało. Jeśli nieprzyjemny rozmówca nie jest niebezpieczny, wykorzystaj metodę Marty. Tego typu facet liczy na to, że się speszysz i nie będziesz umiała go spławić. Gdy pokażesz, że nie dasz sobie w kaszę dmuchać, najprawdopodobniej sam się do ciebie zniechęci. Jeśli zdecydowałaś, by ostro powiedzieć mu, żeby się odczepił, staraj się unikać formy "ty" - "pan" pozwoli zachować większy dystans.
Jeśli ktoś stawia cię w takiej sytuacji, oczekuje, że wejdziesz w rolę ofiary. Nie rób tego, a wybrniesz z nieprzyjemnego położenia. I nie czuj się winna za to, że ktoś inny jest pozbawiony kultury i dobrych manier.