W tym roku podobnie, tak jak w latach ubiegłych, do Paryża przyleciały z całego świata wszystkie znaczące firmy oferujące bieliznę. Każda z nich przygotowała ofertę na przyszły sezon 2012. Wśród proponowanych kolekcji rzucały się w oczy trzy tendencje.
- Przede wszystkim vintage i retro. Prawie każdy producent szukając inspiracji do swojej kolekcji zaglądał do szuflad swoich babć, nawiązując do modowej przeszłości. Dużo czerpano ze wzorów i trendów, które szczyt popularności miały kilkadziesiąt lat temu. Moda zawsze opierała się na powrotach. Lubimy wspominać, wracać do tego, co już było, nawiązywać do naszej historii - powiedziała Jolanta Lewicka.
- Przeszłość jest również inspiracją do tworzenia rzeczy nowych, mieszania stylów, odkrywania nowych połączeń. Nazwa vintage pochodzi od terminologii winiarskiej, oznacza dobry rocznik wina. W modzie vintage urzeka stylizacją z minionych lat wyszukanymi wzorami, duszą, historią i smakiem - dodała znana brafitterka.
Kolejny trend wprowadziła do salonów bieliźniarskich "królowa burleski" Dita von Teese. Chodzi oczywiście o modę na gorsety.
- Dzięki celebrytkom stroje sceniczne i sesyjne - jak body, gorsety i pasy stały elementem codziennej garderoby. Gorsety przestały zniewalać - lecz paradoksalnie stały się symbolem kobiety wyzwolonej, która nosi je jako ubranie dzienne, dumnie prowokując - tłumaczy Jolanta Lewicka, która na co dzień współpracuje także z polskimi gwiazdami show-biznesu, dobierając im oryginalne gorsety.Trzeci trend nie tyle dotyczy samej bielizny, co jej znaczenia i roli, jaką odgrywa.
- To transgresja. Bielizna zmienia swoje oblicze i daje nowe możliwości - kobiety bawią się bielizną, przejmują kontrolę nad swoim ciałem i odkrywają kobiecość. Bielizna nie tylko modeluje ich sylwetkę, ale kokietuje, wyraża to, na jakim etapie życia się znajdują w tej chwili, zachęca, aby adorować swoje ciała - mówiła Jolanta Lewicka.
Nowością na tegorocznych targach było wydzielone stanowisko dla młodych i nowych projektantów, którzy rozpoczynają swoją przygodę z budowaniem własnej marki. To dla nich pierwsza okazja, aby ktoś ocenił ich kolekcję; pierwsze testy i zamówienia.
- Upolowałam Mimi Holiday - to bielizna angielska, ale świetnie wpisuje się w klimat Paryża. To prawdziwy francuski delikatny pocałunek, minimalizm, nostalgia, eteryczność. Z paryskich akcentów - w najbliższym czasie rozpoczynamy współpracę z Chantelle - największą francuską marką o ponad 130-letniej tradycji - powiedziała Jolanta Lewicka.
- Nie mogłam się też oprzeć prawdziwym francuskim gorsetom marki Cacolle Paris. Znalazłam też mnóstwo przepięknych i bardzo ciekawych akcesoriów do bielizny. Najbardziej spodobały mi się podrożne torby na bieliznę torby na bieliznę, kule do prania biustonoszy, pojemniki w kształcie pin-up torebek na biustonosz. Zamówiłam większość kolekcji kostiumów kąpielowych, bielizny i gorsetów na przyszły sezon 2012. Trudnością w zamówieniach był wcześniejszy termin targów w tym roku - salony są w pełni sezonu i trudno ocenić, które kolekcje najlepiej się sprzedają - dodała brafitterka.