Co dzieje się z tymi wszystkimi włosami, skoro każda zapytana osoba wzdraga się z obrzydzenia na wzmiankę o noszeniu cudzych włosów. Ale czy przyszło wam kiedyś do głowy aby sprzedać włosy? Mnie także nie, do czasu gdy w salonie fryzjerskim, będąc na zwykłym podcięciu włosów, zapytano mnie czy myślałam o zrobieniu na nich niezłego biznesu.
NIEZŁA KASA!
Mam długie, grube, ciemnobrązowe włosy, niezniszczone fryzjerskimi zabiegami. Za naręcze włosów o długości 50 centymetrów zaproponowano mi 1000 zł. Wtedy już sama propozycja wydała mi się szokująca, a cena przesadna. W końcu włosy o tej długości mogę zapuścić w rok, półtora – rosną bardzo szybko.
Jednak okazuje się, że nie była to wcale górna granica, którą można zapłacić za zdrowe, potrzebne komuś włosy. W salonach fryzjerskich czy u perukarzy najbardziej cenione są włosy blond, proste, niefarbowane i o dobrej strukturze włosa, którą bada się komputerowo przed dokonaniem transakcji.
Kilogram włosów blond – tak, waży się je! – o długości 50-60 centymetrów może dać nam nawet 2 tysiące złotych. Jednak ceny w wypadku specjalnego zamówienia konkretnej osoby, która przykładowo szuka czarnych, lekko kręconych włosów o czekoladowych refleksach, może wzrosnąć nawet o 50 procent.
NAJLEPIEJ BYĆ WIĘC BLONDYNKĄ Z EUROPY
Co ciekawe, na wagę złota są włosy Europejek, a za mniejsze pieniądze chodzą włosy Azjatek czy Hindusek, które mimo stosowania dużej ilości olejków ochronnych, sporo też na nich eksperymentują. Włosy kobiet czarnoskórych nie sprzedają się wcale, są zbyt kręcone i zbyt odporne na układanie. Za to właśnie one głównie kupują włosy ciemnobrązowe importowane ze Starego Kontynentu, które dodają do swoich wyniszczonych chemicznymi zabiegami.
Nie każde włosy nadają się do sprzedaży. Muszą być grube, ciężkie i mieć zdrowe końcówki, nie skupuje się też włosów krótszych niż 20 centymetrów, bo ciężko byłoby je potem przymocować. Przykładowo, zwykły kucyk o długości 40 cm waży średnio tylko 100-150 gramów. Wtedy na ubicie interesu nie ma co liczyć, zdarzają się jednak panie, które noszą na głowie do kilograma włosów. Nie ma ich jednak wiele, dlatego jeśli specjalista, który zajmuje się takimi rzeczami taką kobietę spotka, nie popuści dopóki nie skusi jej niezłym zarobkiem.
KTO SIĘ NIE BRZYDZI?
Może się wydawać, że nikt o zdrowych zmysłach nie zgodziłby się na noszenie na głowie cudzych włosów. To tak samo jak z paznokciami – brzydzimy się obciętych paznokci, podobnie jak włosów. Mimowolnie kojarzy nam się to z traumatycznymi wojennymi doświadczeniami ludzi z pokolenia naszych dziadków.
Są jednak osoby, które nie mają nic przeciwko naturalnym, cudzym włosom. Nie znamy w końcu siły mody i aktualnych trendów.
Odkąd hitem numer jeden salonów fryzjerskich stało się przedłużanie i zagęszczanie cienkich włosów, handel nimi kwitnie. Fryzjerzy posuwają się nawet do tego, że umyślnie namawiają kobiety o długich, dobrych włosach do krótkich i jakże urokliwych fryzur, by zyskać budulec do przedłużania. Wyobraź sobie, ile kosztuje przedłużanie, skoro 1-2 tysiące idą na właścicielkę włosów, drugie tyle dla fryzjera za żmudną robotę i na tzw. artykuły fryzjerskie, szampon, klej, stylizację, itp.
Kto ma swoje piękne włosy, niech się cieszy. Nie tylko tym, że pięknie wygląda, ale i tym, że nosi przy sobie mały majątek. Nie tylko w głowie, ale i na!
____________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Paris Hilton z bardzo bliska...
>>> Dieta Fergie: makarony i frytki
>>> Letnie paznokcie muszą uwodzić barwami
Mauss
Lula