"Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat – ja wysiadam" – śpiewa Anna Maria Jopek. W tym zdaniu można by po krótce streścić filozofię Slow Movement. Głównym hasłem, które propaguje ruch, jest połączenie – z samym sobą, z własnymi uczuciami, z innymi ludźmi, zwierzętami, planetą. Jeśli przyjmiemy to za nasz drogowskaz, zobaczymy, że zasadę tę można stosować na wielu poziomach życia, począwszy od wyboru pracy, sposobu spędzania wolnego czasu, a skończywszy na jedzeniu, religii czy edukacji.

Reklama

IDEA RUCHU

Slow Movement narodziło się w 1986 roku we Włoszech, gdy restaurator Carlo Petrini stał oniemiały, patrząc jak obok Schodów Hiszpańskich w Rzymie, powstaje lśniący, nowy McDonald’s. Dziś jego organizacja zrzesza 130 krajów, z których każdy posiada swój lokalny oddział.
Według idei "go slow" powinniśmy pracować w miejscu, które daje nam satysfakcję, gdzie zarabiamy na życie, ale jesteśmy doceniani, a nie przetrzymywani bezprawnie po godzinach. Nasze dzieci chodzą do bezstresowych szkół albo co lepsze - uczą się w domu. Hodujemy własne warzywa, kupujemy produkty z logiem "eco friendly" i żyjemy świadomie i odpowiedzialnie.

A JAK TO JEST W PRAKTYCE?

Strona Slow Movement daje nam gotowe przykłady tego, jak można żyć w zgodzie ze środowiskiem i naszym naturalnym rytmem.
Slow podróże to w ich rozumieniu wynajęcie chatki w odległym miejscu i gotowanie na bazie lokalnych produktów, piesze wędrówki i łowienie ryb nad jeziorem, wsłuchanie się w przyrodę i jej naturalne odgłosy. Strona poleca nawet pierwszą slow wyspę, specjalnie przystosowaną do potrzeb slow turysty http://www.slowmovement.com/slow_island.php

Reklama

Slow szkoła nie polega na tym, że dzieci uczy się siania ziaren, ale oznacza to w tym przypadku inny rodzaj zarządzania placówką, inny rodzaj kontaktu z dziećmi i "podawania" im wiedzy. Idea takiej szkoły nie jest oparta na przyznawaniu ocen i podsycaniu rywalizacji, tylko na indywidualnym rozwoju i szlifowaniu naturalnych talentów uczniów. Taka szkoła uczy, jak funkcjonować, nie robiąc krzywdy innym istotom, jak żyć świadomie, etycznie i moralnie – chodzi też o to, żeby dzieci wiedziały skąd się bierze mięso i w jakich warunkach hoduje się kury na fermach.

SLOW MIASTO |

Istnieją już także pierwsze slow miasta, na razie głównie we Włoszech i w Wielkiej Brytanii, ale kto wie, być może niedługo w ich ślady pójdzie Kraków czy Zamość? Szkoda tylko, że "citta slow" (z włoskiego) nie może mieć więcej niż 50 tysięcy mieszkańców i musi stosować się do około 60 zasad spisanych przez pomysłodawców, inaczej idea ta będzie trudna do wprowadzenia w życie. Choć niedawno i w Londynie, który jak zawsze szybko wychwytuje wszystkie trendy życia miejskiego, pojawił się festiwal The Slow Down London, który stara się przynajmniej przez weekend zachęcić mieszkańców do innego trybu życia. Organizatorzy mają zamiar pokazać uczestnikom sposoby relaksu w miejskim otoczeniu, jak medytować w miejskich parkach, jak odkryć swoje miasto na nowo.

Reklama

Slow miasta mają mniej korków, bo mają mniej samochodów, w mieście stawia się bowiem na ścieżki rowerowe i piesze wędrówki. Zmienia się także infrastruktura i całe życie społeczne i kulturalne miasta.

WSZYSTKO SUPER, ALE JAK TO ZROBIĆ?

Jak jednak wprowadzić "go slow" bezpośrednio do naszych mieszkań? Specjaliści polecają na początek nie patrzeć na zegarek przy śniadaniu, zamiast opętańczo latać po schodach, spokojnie poczekać na windę i pomyśleć w tym czasie o swoim życiu, a nie wykorzystywać go na sprawdzenie e-maili przez telefon. Zamiast sterczeć w korkach, które tylko pozornie przybliżają cię do celu, przespaceruj się. Potem zamiast kupować jedzenie w markecie, posnuj się trochę po osiedlowym rynku, pozwól sobie na pogrzebanie w warzywach, wybieraj i podpytuj sprzedawcę, a potem ten zdrowy obiad zjedz na tarasie lub chociaż na balkonie.

Jak pisze w swojej książce "Happiness: Lessons from a New Science" dr Richard Layard: "Żyjemy szybciej i szybciej, ale nigdy nie osiągamy tego, do czego dążymy. Odpowiedzią na to, jest po prostu zwolnić. Nie chodzi tu o zwykłe lenistwo, tylko o świadome, lepsze życie".
Idea jest szczytna, pomysł pełnej kontroli nad własnym życiem także jest kuszący, tylko czy uda ci się to wszystko, ten cały zachwyt nad wszechświatem i trwaniem chwili zmieścić w jednym dniu, kiedy tak "powoli" wychodzisz z pracy - przy dobrych wiatrach - po 17.00? Może tak, gdyby doba miała jakieś 27 godzin.