Zaczęło się od tego, że partner Kasi Klich, Yaro, na swoim blogu napisał o rzekomej zmowie polskich komercyjnych stacji radiowych, które nie chcą puszczać ambitnej muzyki. Nie wymienił żadnych nazw ani nazwisk, ale bezpośrednio zaczepiony poczuł się Robert Kozyra, prezes Radia Zet.
NO I SIĘ ZACZĘŁO
Do wymiany zdań dołączyła Kasia Klich, która ogłosiła, że miała z tego powodu depresję i myśli samobójcze, ponieważ jej praca trafia w próżnię radiową. Kozyra podchwycił temat, wyrzucając piosenkarce, że nie ma o czym mówić, kiedy jest się autorką tylko jednego przeboju – miał na myśli "Lepszy model" i poradził jej założyć kwiaciarnię.
"Pani Katarzyna ma w swoim repertuarze tylko jedną piosenkę >Lepszy model<, która przez chwilę była przebojem. To był właściwie żart. Zabawny tekst, prościutka melodia. Od tego czasu nie udało jej się zaistnieć żadną inną piosenką" - powiedział.
I tak to trwa od tej pory. Piosenkarka jest bardzo rozżalona, więc głośno i dobitnie skarży się na złośliwość Kozyry, jego obraźliwe słowa i brak kultury. Wyjawia też, że będąc w szkole, Kozyra nie zdradzał żadnego zamiłowania do muzyki, a teraz jest od niej samozwańczym ekspertem: "…bardzo bym chciała spotkać się z panem Kozyrą twarzą w twarz, najchętniej podczas publicznej debaty, żeby nam wszystkim wytłumaczył, co to jest dobra piosenka, bo po przeczytaniu wywiadu można wyciągnąć wniosek, że dobra piosenka według pana Kozyry to taka, którą ON zaakceptuje, w której ON postawi kropkę nad i, w której wykonawca skorzysta z JEGO bezcennych rad. Ciekawa jestem, kto dał temu panu prawo do ferowania wyroków w tych kwestiach? O ile dobrze wiem, jest on absolwentem filologii polskiej, a to jest kierunek, który ma niewiele wspólnego z muzyką. Poza tym szkolni koledzy pana Kozyry, między innymi mój narzeczony Jarek, nie przypominają sobie u niego jakiejś szczególnej pasji muzycznej. To, że ktoś pracuje w radiu, nie czyni go automatycznie ekspertem od muzyki" - mówi najwyraźniej sfrustrowana Kasia.
A KOŃCA NIE WIDAĆ
Kozyra zarzuca piosenkarce, że wysłała mu obraźliwego smsa, ta zaprzecza, zapowiadając dodatkowo, że upubliczni jego treść dzięki sieci telefonii komórkowej, żeby wszyscy zobaczyli, kto kłamie. Sprawa powoli robi się niesmaczna, aczkolwiek jej końca nie widać. Swój finał prawdopodobnie znajdzie w sądzie, bo Yaro już ma wytoczone przez Kozyrę dwa procesy: karny i cywilny, o naruszenie dóbr osobistych i zniesławienie w tej samej sprawie.
Kasia Klich nie liczy jednak na wygraną. Wystarcza jej, że w kwestii dyskryminacji polskich muzyków rozpoczęła się już publiczna debata. Na szczęście dla fanów, oprócz stacji radiowych jest też internet...