Sprzątanie porozrzucanych po całym domu skarpetek, pichcenie obiadków, zakupy - to syzyfowa robota. Jak tylko skończy się jedną czynność, trzeba już brać się kolejną. Wszystko dlatego, że zmuszenie do utrzymania porządku niektórych małżonków graniczy z cudem. Naukowcy z University of Michigan postanowili sprawdzić, ile mężatka poświęca czasu na prace domowe.
Po przeankietowaniu reprezentatywnej grupy Amerykanów okazało się, że mężatki co prawda zajmują się domem krócej niż przed 30 laty (kiedyś było to 26 godzin tygodniowo, teraz 17), ale i tak w ciągu tygodnia na te mało kreatywne zajęcia tracą siedem godzin więcej niż singielki.
Jak można się spodziewać, w przypadku mężczyzn jest dokładnie odwrotnie. Ślub to dla nich najlepszy sposób na zrzucenie z siebie ciężaru prac domowych. Dzięki pracowitym żonom panowie oszczędzają bowiem godzinkę w ciągu tygodnia. Wszystko wskazuje więc na to, że stereotyp, w którym kobiety pracują w domu, a mężczyźni poza nim, jeszcze nie przeszedł do lamusa.