Każdy z nas wykonywał w swoim życiu pracę, na wspomnienie której rumieni się z zakłopotaniem. Była ona albo strasznie głupia albo wręcz uwłaczająca naszej godności. Z ulgą odetchnęliśmy, kiedy już nie musieliśmy jej wykonywać. Jednak czasy kryzysu skłaniają nas do refleksji, że fortuna kołem się toczy i nigdy nie wiadomo, czy znowu nie trafi się nam na drodze zawodowej praca z piekła rodem. Na przykład taka, jaką opisały nasze internautki...
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, PANIE POŚLE!
"Kiedy byłam studentką, miałam praktyki w biurze prasowym pewnego urzędu. Jednym z pierwszych powierzonych mi zadań była tzw. baza imieninowa. Najpierw musiałam bazę sporządzić. Chodziło o zebranie w pliku excel wszystkich nazwisk następujących osób: posłów i senatorów z województwa, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w województwie, dyrektorów departamentów urzędu, oraz dyrektorów jednostek podlegających pod urząd. Kiedy baza była gotowa, każdego dnia rano sprawdzałam, kto obchodzi imieniny i wypisywałam sobie z bazy wszystkie osoby noszące dane imiona. Następnie dzwoniłam do sekretarek wszystkich potencjalnych solenizantów, zgodnie z poleceniem przedstawiałam się fikcyjnym imieniem i nazwiskiem (wykorzystałam w tym celu nazwiska wszystkich nielubianych koleżanek), kłamałam, że dzwonię z redakcji lokalnej gazety i pytałam, czy dana osoba obchodzi tego dnia imieniny. Po obdzwonieniu wszystkich biur sporządzałam listę wszystkich solenizantów i przekazywałam ją do szefa urzędu, by ten mógł do każdego ze szczęśliwców zadzwonić i osobiście złożyć życzenia." - Emilia, 27 lat, prawniczka.
KOMU REKLAMĘ, KOMU?
"Jako studentka pracowałam przy produkcji dość popularnego programu dla dzieci. Nie wiadomo dlaczego, ale producenci tegoż programu nie mieli ani grosza na rozreklamowanie go - nie wiem, gdzie było ich biuro promocji, dość powiedzieć, że wpadli na genialny w swojej prostocie pomysł: miałam dzwonić do WSZYSTKICH rozgłośni radiowych i proponować im, żeby w zamian za NIC mówili o tym nieszczęsnym programie dla dzieci. Po dwóch telefonach zorientowałam się, że tracę czas, bo nikt o zdrowych zmysłach nie odda mi kawałka cennego czasu radiowego, nie dostając nic w zamian (o pieniądzach nie mówiąc). Pełna porażka i brak profesjonalizmu. Do dziś pamiętam moje zażenowanie, gdy tłumaczyłam rozmówcom, o co chodzi." - Laura, 42 lata, menedżerka.
PUCU PUCU, CHLASTU CHLASTU
"Żadna praca nie hańbi, ale najgłupszą pracą, jaką ja osobiście jestem w stanie sobie wyobrazić jest sprzątanie. W sytuacji, gdy sprząta się prywatne domy i trafi na te zaniedbane, robi się z tego bardzo ciężka, fizyczna harówa, której końca nie widać. Ponieważ przez lata dorabiałam sobie w taki sposób, teraz na myśl o gruntownym sprzątaniu własnego domu nachodzą mnie zimne dreszcze" - Basia, 28 lat, artystka
"Po studiach dostałam pracę w agencji tzw. eventowej. Organizowaliśmy wspaniałe imprezy dla bogatych firm. Byłam dumna, że dołączyłam do tak dobrego zespołu. Pierwszego dnia stawiłam się w eleganckim kostiumie do pracy i od razu rzucono mnie na głęboką wodę. Pojechałam na imprezę, która odbywała się w wielkim hangarze na lotnisku. Okazało się jednak, że ekipa sprzątająca nie dojechała i szefowa kazała mi... umyć 20 umywalek. Zdjęłam marynarkę, zakasałam rękawy i czyściłam umywalki umazane jakimiś lotniczymi smarami. Do dziś pamiętam smak upokorzenia, jakie mnie spotkało. Oczywiście, korona z głowy mi nie spadła, ale chyba nie po to kończy się studia..." - Iwona, 34 lata, redaktorka.
A jakie było najgłupsze, najgorsze zajęcie w twoim życiu? Podziel się z innymi swoją historią na naszym FORUM.
_________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Pozory mylą. Zobacz, jak bardzo
>>> Co ty wiesz o tej przyjaźni?
>>> Lepiej być inteligentną czy miłą?
________________________________________