SAMOTNI Z WYBORU, CZYLI DZIWACY
"Quirkyalone" - ten termin, wprowadzony w 2004 roku przez Sashę Cagen i tytuł jej bestselleru, poświęconego nowemu rodzajowi singli. oznacza osoby świadomie wybierające życie w pojedynkę. Quirky, czyli dziwak, dziwadło. Alone znaczy sam, ale niekoniecznie samotny.
Taka osoba decyduje się na życie w pojedynkę ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami takiej decyzji, również uczuciem pustki i osamotnienia. Nie poddaje się przygnębieniu i dumnie manifestuje swój indywidualizm.
Decyzja Dziwaka nie wynika ze sprzeciwu wobec sformalizowanych związków. Wręcz przeciwnie: on po prostu czeka na Tego Wyjątkowego Partnera i Tą Jedyną Miłość. Nie jest w związku bo nie chce małżeństwa z rozsądku i relacji podyktowanej tylko strachem przed samotnością. Nie przejmuje sie tym, że zegar biologiczny tyka a rówieśnicy już biorą śluby i płodzą dzieci. Woli życie szczęśliwego singla niż nieszczęśliwej połówki niedoskonałego związku. Nawet, jakby wyczekiwany książę czy księżniczka nigdy nie mieli przyjść.
Ten trend ma wielu krytryków, przypom inających, że człowiek jest istota społeczną a w "Quirkyalone" widzących tylko kolejną szkodliwa modę, która przyszła z zachodu. Psychologowie z kolei uczulają: warto dostrzec różnicę przez wolnym wyborem i czekaniem na wielką miłość a... strachem.
WYBÓR TEGO, CO MNIEJ BOLI
"Samotność jest często wyborem tego, co mniej boli. Będąc sami, nie ryzykujemy odrzucenia, z którym być może już wcześniej się boleśnie >>poznaliśmy<<" - uczula Małgorzata Liszyk-Kozłowska, psychoterapeutka i trenerka rozwoju osobistego. "Nie konfrontujemy się z przeszłością, w której, nieświadomie czujemy, są korzenie owych obaw, lęków, nieumiejętności. W której to przeszłości być może nie dostaliśmy wystarczająco dużo doświadczeń i potwierdzeń, że jesteśmy godni i warci miłości" - dodaje.
Bo związek dwojga ludzi wymaga dojrzałości: nie tylko do podjęcia zobowiązań, ale również do tego, by pozwolić sobie kochać innych a innym - kochać siebie. Wbrew pozorom nie zawsze o taką "gotowość" jest łatwo.
"Oczywiście można sobie powiedzieć – nikt mnie nie chce i tym samym zamknąć kwestię samotności w innych, szukając przyczyn naszego >>pojedynczego<< stanu. Jednak kiedy spotykam się z człowiekiem, który nie chce już być dłużej samotny (często także będąc w związku), razem szukamy też odpowiedzi na pytania: czy on jest gotów na to, by pozwolić się komuś pokochać? A zanim do tego dojdzie to – zbliżyć się do siebie, pozwolić poznać? Często – zdjąć maskę... Jeżeli nie – to dlaczego tak jest? Czego się lęka, co w jego przeszłości >>zbudowało<< ten lęk, często – nieumiejętność bycia z kimś blisko, szczerze "po swojemu", wprost. Czy umie dbać o swoje potrzeby w związku. Dawać, ale także brać dla siebie" - tłumaczy Liszyk-Kozłowska.
PORANIENI PO ZWIĄZKACH
To negatywne doświadczenia wyniesione z poprzednich relacji z partnerami i najbliższymi krewnymi są jedną z najczęstszych przyczyn obaw przed bliskością. Jeśli w kolejnych związkach wciąż się nie układa, warto zastanowić się nad przyczynami - również tymi, które mogą leżeć po naszej stronie.
"Kiedy kończy się związek, z którego wychodzimy poranieni, po jakimś czasie, kiedy już jesteśmy gotowi na nowy związek, warto zastanowić się, czy naprawdę umiemy zadbać o siebie w związku – stawiać granice, ryzykować mówienie o tym, co dla nas ważne, czego oczekujemy, pragniemy od partnera" - przekonuje Liszyk-Kozłowska. "Bo niezależnie od tego, że ten ktoś nas zranił, to też jest i drugi aspekt – my mu na to pozwoliliśmy. Czy wiemy >>dzięki<< czemu w nas było to możliwe i jak teraz do tego nie dopuścić? Jak reagować, a nie lekceważyć sygnału >>czerwonej żaróweczki<<, którą i poprzednio widzieliśmy, ale... może nam się wydawało, ze się świeciła...?".
A niezależnie, jak bardzo skazanymi na nieszczęście wydają się sobie niektórzy poranieni po nieudanych związkach, zmiana jest możliwa. Przynajmniej tak twierdzą psychologowie.
________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Zobacz kobiety, które kochały Hitlera
>>> Spowiedź 32-letniego erotomana
>>> Isabel: Niczyją kochanką nie byłam