Kolejne urodziny przyjaciela mojego taty, na których musiałam udawać, że jestem panną na wydaniu.... Rodzice ciągnęli mnie tam co roku w nadziei, że któryś z jego znajomych przyjdzie ze swoim synem i nareszcie uda się im mnie wyswatać. Prawda jednak była taka, że nie miałam najmniejszej ochoty na związek: mój ostatni zakończył się z hukiem po dwóch latach, a Robert okazał się nieporozumieniem, wiecznym chłopcem, który wolny czas najchętniej spędzał przy... play station (ciężko jest trzydziestopięciolatce uwierzyć, że może być w życiu ukochanego numerem dwa, tuż po kawałku czarnego plastiku połączonego z telewizorem).
Było mi teraz dobrze, pracowałam, zarabiałam, miałam już na klapie żakietu przypiętą łatkę z napisem "stara panna". I super. Nic nie chciałam zmieniać.
ZWYCZAJNIE MNIE WYŁOWIŁ
Właśnie kontemplowałam misę pełną ponczu, gdy z zamyślenia wyrwał mnie głos: "Wyłowimy coś?". O masz, pomyślałam, kolejny zgred mnie rwie... Koło mnie stał facet w wieku mojego ojca, łysiejący, szczupły, w doskonale skrojonym garniturze. "Ja tu nie na łowy, w przeciwieństwie do pana" - warknęłam. "Ja też nie na łowy, ale chętnie zaproszę panią na już złowioną rybę do restauracji".
Zabawny, przynajmniej nie opowiada banałów, pomyślałam. "Zjem kolację, bo jestem żarłoczna, jutro, 20.00, pod Rotundą" - rzuciłam.
Randka z facetem w wieku mojego ojca, ratunku, chyba jestem chora na głowę. Ale chyba on zdaje sobie sprawę, że nie ma cienia szans wciągnąć mnie do łóżka?
Przyszedł. Wręczył mi bukiet pąsowych róż, cały czas traktował mnie jak księżniczkę. Był emerytowanym dziennikarzem, czasem coś pisywał, by dorobić do emerytury. Opowiadał historie, które do tej pory czytałam jedynie w książkach. Był rozwodnikiem, miał syna starszego ode mnie o 5 lat. To było nie do uwierzenia - facet w wieku mojego taty miał o niebo więcej polotu niż wszyscy garniturowcy w moim biurze razem wzięci!
"Heniu, to najlepsza randka w moim życiu" - powiedziałam mu w taksówce, trochę pijana, ale i pod kolosalnym wrażeniem. "To była randka? Nie żartuj sobie ze starszego pana" - spoważniał.
DLA NIEGO NIE JESTEM GEJSZĄ
To była randka i to pierwsza. Zaczęliśmy się spotykać. Henryk mi imponował. Wiedzą, oczytaniem, ale przede wszystkim spokojem. Nie gonił za sukcesem, nie usiłował nikomu udowodnić swojej męskości, zaliczając tabuny panienek. Był dżentelmenem. Nie miał fochów. Zawsze byłam najważniejsza. Był mądry, dobry i naprawdę mu na mnie zależało. I czułam, że gdy idziemy ulicą, to on jest dumny z tego, że uwagę na łysiejącego dziennikarza na emeryturze zwróciła taka kobieta.
Zakochałam się w facecie starszym ode mnie o 33 lata. Dziś mieszkamy razem, oczywiście moi rodzice nie odzywali się do nas przez dwa miesiące, a matka szlochała przyjaciółkom w telefon, że nie zostanie nigdy babcią. Ale jakoś pogodzili się z moim wyborem, bo widzą, że jestem szczęśliwa, że moje życie jest takie, jak na pierwszej randce. Jestem NAJWAŻNIEJSZA.
Henio daje mi to, czego próżno szukałam u facetów w moim wieku. Moje koleżanki z początku nie wierzyły, że związałam się ze starszym facetem, ale gdy zobaczyły, jak on mnie traktuje, to mi zwyczajnie zazdroszczą. Ich mężowie zdradzają na wyjazdach integracyjnych, piją, traktują je czasem jak gejsze: przynieś, podaj i jeszcze wychowaj mi dzieci. Ja mam raj.
PATOLOGIA? NIE, TO TYLKO MIŁOŚĆ!
Zapytacie, czy w Heniu szukałam ojca? Nie, bo mam swojego, normalnego, kochającego - takiego, który dał mi wszystko, o czym córka może marzyć. Związkiem z Henrykiem nie leczyłam żadnych ran z przeszłości. No nie, może jedną. Nigdy nie byłam kochana tak, jak tego chciałam. Teraz jestem.
Zapytacie o seks? Jest, oczywiście. Lepszy od tego, który miałam do tej pory. Nie wyczynowy, ale pełen czułości i dbałości o moje potrzeby. Tak, Henryk używa viagry. Tak, ma ciało starszego człowieka.
Zapytacie o dzieci? Nie chcemy ich mieć. Czy każdy musi? Nie. Więc niech je mają ci, którzy chcą. Odwidzi ci się, dziewczyno, gdy zostaniesz sama - powiecie. Nie wiem, co będzie, gdy zostanę sama. Ludzie są zazdrośni o szczęście i każdy mówi, widząc nas idących za rękę: "On jej zabrał przyszłość, umrze pierwszy, a ona będzie już za stara, żeby ułożyć sobie życie".
A co to znaczy ułożyć sobie życie? Ja właśnie to zrobiłam. Kocham i jestem kochana. Nic więcej się nie liczy. Zawsze, gdy widzę zaciekawione spojrzenia ludzi, taksujących nas na imprezach (chodzimy zawsze razem, moi rówieśnicy doskonale się czują w towarzystwie Henryka) siadam mu na kolanach i go całuję. Jesteśmy jedyną parą, która tak czule się do siebie odnosi.Ludzie nas obgadują, ale również nam zazdroszczą...
Co myślisz o wyznaniach Agaty? Czy taka historia jest w ogóle możliwa? Co będzie dalej?CZY TAK WIELKA RÓŻNICA WIEKU JEST PRZESZKODĄ DLA STWORZENIA SZCZĘŚLIWEGO ZWIĄZKU? Podyskutuj na forum. Jesteśmy ciekawi waszych opinii.