Klub Havana w St Heller na brytyjskiej wyspie Jersey jeszcze długo będzie się Georginie Mason mało przyjemnie kojarzył. Gdy chciała tam spędzić sobotni w wieczór, ochroniarze odmówili jej wejścia, ponieważ w ich ocenie była za gruba.
Wzbudzona dziewczyna wezwała menadżera lokalu, ten jednak tylko potwierdził żenujące argumenty ochrony. "Będziesz mogła wejść, jak schudniesz. Grubi goście mogą zaszkodzić naszemu wizerunkowi” - relacjonowała jego odpowiedź Mason.
Georgina nie chciała puść płazem takiego przejawu dyskryminacji. Poskarżyła się policji. Wtedy okazało się, że w podobny sposób zostało potraktowanych 20 innych kobiet. Wszystkie szykują teraz skargę do prokuratury o dyskryminacji ze względu na wagę.
Właściciele klubu już żałują swojej okrutnej polityki. Pod wezwaniem o bojkot lokalu w internecie podpisało się 1000 osób. Sprawa oburzyła też gości lokalu. "Czy to oznacza, że duzi ludzie nie mają prawa dobrze się bawić? Czy z powodu swojej tuszy mają przestać wychodzić z domu?” - mówiła gazecie "The Times” Kierra Myles, jedna z bywalczyń Havany.
Zamiast czekać na eskalację konfliktu, właściciel klubu, Martin Sayers, postanowił szybko naprawić błąd. I przeprosił za dyskryminowanie wszystkich niedoszłych gości. Zaznaczył też, że zarówno Georgina jak i wszystkie inne pulchne panie są mile widziane w jego lokalu. Dodał też, że grubsze kobiety wcale nie są mniej atrakcyjne. "Piękno zależy od punktu widzenia” - zakończył dyplomatycznie swoje przeprosiny.