W Szkocji weszła ustawa dotycząca "nieprzyzwoitej korespondencji” - zarówno mailowej jak i SMS-owej. Napaleni Szkoci, którzy będą wysłać informacje o treści erotycznej i seksualnej, mogą nawet na 10 lat trafić do więzienia. Okazuje się bowiem, że tego typu korespondencja to wręcz palący problem, a wysyłanie obraźliwych maili staje się zwyczajem. W sumie w Polsce jest przecież podobnie.

Reklama

To sąd na podstawie analizy dowodów zdecyduje, na ile poważna była obraza czyjejś godności i czy nadawca powinien trafić za kratki. Oczywiście problemem jest bardzo szeroka definicja "nieprzyzwoitej korespondencji”. Jak podkreśla ustawa, chodzi wiadomości, które poniżają i krzywdzą odbiorcę.

Niektóre paragrafy są bardzo klarowne: kara grozi za wysyłanie zdjęć osób uprawiających seks bez zgody odbiorcy. Bo to forma przymuszania do oglądania pornografii. Obrazą może też być zmuszanie osób trzecich do wysłuchiwania nieprzystojnych dźwięków. A więc drogie Szkotki, koniec z puszczaniem sobie w pracy sceny z filmu "Kiedy Sally poznał Harry”, w której Meg Ryan udaje orgazm.

Ale żarty na bok. Szkotom należy się pochwała. Maniaków z obsesją seksualną, którzy spamują kogo podanie należy karać. Podobnie jak stalkerów, którzy dostają obsesji na czyimś punkcie i zaczynają uprzykrzać jej życie. Gorzej tylko, że wysyłając niewinną informację w formie żartu można narobić sobie kłopotów. Znają ten problem Amerykanie, którzy bojąc się oskarżenia o molestowanie, w pracy i wśród znajomych unikają dwuznacznych żartów.