Na pewno nie jest im miło, kiedy złośliwcy za ich plecami szepczą - "patrz przyszli piękna i bestia". Jednak jak podaje "Daily Mail", zarówno Sienna Miller, jak i Catherine Zeta-Jones zdają się tym nie przejmować. Nie da się ukryć, że obie są ładniejsze od swoich partnerów, ale za to bardzo szczęśliwe.
Badacze dowodzą bowiem, że kobiety, które decydują się poślubić przystojnego mężczyznę, który ma większe od nich powodzenie, powinny mieć się na baczności. Kiedy do głosu dojdzie jego próżność i poczuje się pewnie w małżeństwie, będzie dyskryminował żonę. "Przystojniejszy od żony mężczyzna nie udzieli jej takiego wsparcia psychicznego i fizycznego, jak brzydszy partner. Co więcej urodziwi panowie nigdy nie są w pełni zadowoleni ze swojego związku" - tłumaczył profesor Jim McNulty.
Z jego opinią zgadza się psycholog Alastair Ross, który uważa, że mimo wszystko mężczyźni lubią, kiedy ich partnerka jest ładniejsza i bryluje w towarzystwie. "Mężczyzna, który ożenił się z piękną kobietą, jest bardziej przyjacielski" - dowodził psycholog.
Obserwacja naukowców wyjaśniałaby, dlaczego kobiety, które w rankingach "najpiękniejsze" zajmują czołowe miejsce, zdecydowały się poślubić brzydali. No, bo nie ma co ukrywać, że ani Arthur Miller, mąż Marilyn Monroe, ani Michael Douglas, mąż Catherine Zeta-Jones, ani nawet Rhys Ifans, narzeczony Sienny Miller, nie są przystojni.