Heidi Montag już od dawna należała do grona gorących zwolenniczek operacji plastycznych. Nim skończyła 21 lat, miała już za sobą korekcję nosa, wstrzykiwanie kolagenu w usta i wszczepianie implantów piersi, dzięki czemu jej biust z miseczki A przyjął rozmiar miseczki C.
JEDNO WIELKIE DZIEŁO CHIRURGÓW
Z czasem jej upodobanie do skalpela przybrało bardziej dramatyczną formę. Jako 23-letnia gwiazda amerykańskiego reality show zatytułowanego „The Hills” ("Wzgórza Hollywood"), postanowiła przejść dogłębną transformację. Poddała się serii aż 10 zabiegów w ciągu jednego zaledwie dnia! . Transformację szczegółowo opisał magazyn "America's People". Heidi „poprawiła” prawie każdą część swojego ciała. Poddała się liftingowi brwi, redukcji podbródka, zastrzykom botoksu w okolicach czoła i brwi. Do tego przeszła zabieg wstrzykiwania tłuszczu w policzki, wargi oraz ich okolice.
czytaj dalej
MIŁOŚĆ CZY NIENAWIŚĆ DO SWOJEGO CIAŁA?
Pragnienie poddaniu się tylu korekcjom wyglądu przywodzi na myśl jedno: całkowity brak akceptacji swojego ciała. Jakby uprzedzając takie zarzuty Heidi przekonuje, że jest wręcz przeciwnie - i to dzięki zabiegom. „Kocham moje ciało. Wciąż jestem jeszcze wrażliwa, ale nigdy nie czułam się bardziej piękna niż seksowna. Nie sądziłam, ze mogę mieć tyle pewności siebie” – przekonywała po całej procedurze. Wspomniana „wrażliwość” ciała to cierpienie fizyczne, będące nieodłączną częścią poprawiania dzieł matki natury. Montag wspominała, że „czuła ból wszędzie” i sugestywnie opisywała: „Moja głowa bolała, jakbym miała w niej młot pneumatyczny. Stan moich policzków i podbródka uniemożliwiał mi mówienie. Myślałam wtedy: .Chcę umrzeć w tej chwili. Wszystko mnie tak boli. Nie wiem co robić,” – wspomina gwiazdka.
czytaj dalej...
NOWA JA, PRAWDZIWA JA
Dziś wspomnienie przeżytego cierpienia najwidoczniej przyblakło, a 23-latka wychwala swoją transformację pod niebiosa. Ale jej wypowiedzi tylko potwierdzają podejrzenia o brak samoakceptacji, popychający ją do tak drastycznych zmian w wyglądzie. Wszystkie zabiegi wydają się być ucieczką przed tym, czego w sobie nie lubiła. „Widzę poprawioną wersję siebie. Mam nową twarz i nową energię. Jestem nowa osobą i czuję, jakbym wszystko, czego nie akceptowałam i czym nie chciałam być, odcięła od siebie. Jestem podekscytowana faktem, że świat może oglądać nową mnie – i prawdziwą mnie” – piała z zachwytu Heidi Montag.
ADWOKAT CHIRURGII PLASTYCZNEJ
Czy świat jest równie podekscytowany tym faktem? Na pewno nie cały. Zachowanie i wypowiedzi gwiazdki od razu spotkały się ze sceptycyzmem i krytyką – nawet ze strony koleżanek z planu. „Dziesięć zabiegów jednego dnia to jednak za dużo – komentowała Audrina Partridge, koleżanka i inna gwiazda „Wzgórz Hollywood”. Natomiast Emily Rossum, również aktorka młodego pokolenia stwierdziła, że denerwuje się, gdy patrzy, jak złym wzorcem dla dziewcząt może stać się Montag. Jej zdaniem koleżanka wychwalając przed kamerami swoją przemianę staje się adwokatem chirurgii plastycznej.
Najdziwniejszy w tym wszystkim jest fakt, że zdjęcia przed i po zabiegach nie ukazują specjalnej zmiany na korzyść w wyglądzie gwiazdki. Wcześniej naturalniejsza, Montag zaczęła przypominać lalkę Barbie, z "wzorcową" figurą i twarzą przypominającą maskę. Czy warto było cierpieć dla takiego efektu?