Ada i Marek zdecydowali się na ślub w Grecji. W polskiej kaplicy. Ona już w zaawansowanej ciąży, on w zaawansowanym - jej zdaniem - wieku. Jego rodzice nie byli zdziwieni, a jej ojciec już dawno nie żył z mamą - uzależniony od alkoholu w jej życiu pojawiał się i znikał (wolała, kiedy znikał). Mama, mieszkająca w południowej Polsce, zaprosiła córkę z mężem i jego rodzicami na weekend do siebie po powrocie „dzieci” z Aten. W Grecji wszystko odbyło się bardzo kameralnie - na prywatne zaproszenie właściciela kaplicy, ich przyjaciela, z księdzem - przyjacielem z Polski, tylko w obecności świadków. Dokumenty potwierdzono oficjalnie, światu po powrocie objawili się jako małżeństwo.
- Zależało nam na tym, aby to było tylko nasze święto - opowiada Ada. - Oboje nie byliśmy już dwudziestolatkami, moja ciąża wywołała sensację towarzyską, mimo że byliśmy parą od jakiegoś czasu. Ani rodzice Marka, ani moja mama, znając nas, nie oczekiwali hucznego ślubu ani wesela - dodaje.
Ślub i podróż poślubna w jednym
Tak wyjątkowe sytuacje wcale jednak nie zdarzają się rzadko. - Są też pary, które nieco uciekając przed patchworkowymi zawiłościami rodzinno-towarzyskimi, decydują się na ślub w obecności świadków w dalekich miejscach globu - przyznaje Anna Machnowska, ekspertka z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele. - Informują o tym swoje rodziny i przyjaciół, ponieważ zależy im, aby bliscy im ludzie mogli podzielić radość, że wybierają opcję: ślub. Niekiedy po wielu latach bycia razem ich decyzja jest dla bliskich ważniejsza niż kolejna wspólna impreza - mówi Machnowska.
Najlepszym dowodem, że to opcja grzechu warta jest fakt, że wielu wedding plannerów ma ją w swojej ofercie. Można jechać na gotowe.
Rodzice są wbrew?
Kiedy rodzice są wbrew związkowi, a ślub i wesele jednak mają się odbyć z „przytupem”, pojawia się pytanie: zaprosić, wiedząc, że odmówią, czy nie zapraszać, „wchodząc” w ich urazy?
- To już jest pytanie do terapeuty lub do rozważań wewnątrz rodziny, każda sytuacja jest inna - mówi Machnowska. - Z doświadczenia wiemy, że warto zaprosić ostrożnie: na ślub. Jeśli zaproszenie zostanie przyjęte - wówczas zaczyna się inna rozmowa - przekonuje. - Nie raz i nie dwa zdarzyło się, że był to pretekst do pierwszy raz od lat rozmowy o konkretach, a nie o pretensjach i zaszłościach. A gdzie, a co będzie na obiad, w co się ubrać, a kto się zajmie małymi dziećmi - czyli czy siostra/brat będą mogli zjawić się z dawno niewidzianą rodziną w całości… tematów rodzi się multum. Rozmowa też potrafi kosztować, ale warto w nią zainwestować – sugeruje.
Teściowie wstydzą się rodziców przyszłej żony/przyszłego męża
Zdarza się, że teściowie finansują wesele, ale wyraźnie dają do zrozumienia, że rodzice wspómałżonka będą niemile widziani. - Dla mnie byłby to sygnał alarmowy co do małżeństwa z w ogóle - mówi ekspertka - życie jednak pisze różne scenariusze. Dla wielu par, które są w sytuacji długotrwałego kryzysu w rodzinie po stronie jednego ze współmałżonków, ich decyzja o ślubie nie może być uwarunkowana rozwiązaniem go. Niekiedy sęk w tym, aby dobrze „rozegrać” taki kryzys - dodaje. - Znamy przypadki - bo przecież przygotowania do ślubu i wesela trwają zwykle wiele miesięcy - że informacja o przygotowaniach, terminie, relacjonowanie, na jakim etapie jest przygotowanie, pytanie (wbrew konfliktom): „jak myślisz: podać rybę czy pieczyste?” i wytrzymanie niechęci lub braku odpowiedzi, daje niesamowite efekty - przekonuje Machnowska.
Czyli nawet jeśli nie ma doraźnego happy endu, jest otwarta droga, jeśli nie do spotkania, to zagadnięcia o kolejne sprawy: a gdybyście mieli wybierać kolor farby do salonu, co byście wybrali? A może wpadniecie na herbatę i na miejscu ocenicie?
– Uważam, że zawsze warto próbować budować mosty - podsumowuje ekspertka portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele.