Kompleksy to zmora wielu dziewcząt i kobiet. Nie pozwalają chodzić na basen, opalać się na plaży, czuć się swobodnie w towarzyskich sytuacjach. Pojawiają się jak tylko zaczynamy świadomie postrzegać siebie i swoje ciało, czyli w zasadzie już w okolicach podstawówki.
Są takie kompleksy, które zanikają z wiekiem, są i takie które się dopiero po latach ujawniają. Inne jednak, i te są najgorsze, trzymają się nas z różną mocą przez całe życie.
KOMPLEKSY PRZYSŁANIAJĄ ŚWIAT
"Kompleksy, które rodzą się w dzieciństwie, powstają w wyniku doświadczeń życiowych" – jak mówi psycholog Ewa Woydyłło w rozmowie z miesięcznikiem "Pani". Przekonujemy się, że nie jesteśmy w stanie spełnić wszystkich naszych pragnień i oczekiwań. Marzymy się o posiadaniu rzeczy nierealnych i ta fiksacja nie pomaga nam skupić się na prawdziwym życiu, na naszych zaletach i na rzeczach obok, które mimowolnie są dla nas niewidoczne.
Gdy marzy się o rzeczach, których nie jest się w stanie osiągnąć, to kończy się to rozczarowaniem. Nasze poczucie własnej wartości spada na łeb na szyję, bo lokujemy swoje ambicje w rzeczach, nad którymi nie mamy kontroli – mówi Woydyłło.
SPECYFICZNA TRAMPOLINA DO SUKCESU
Ta wieczna potrzeba bycia perfekcyjnym tak mocno nas ogranicza że całe życie możemy przestać pod ścianą, spodziewając się czegoś lepszego. Ewa Woydyłło opowiada, że kompleksy mogą jednak stać się dla nas wartością pozytywną, trampoliną do sukcesów, jeśli tylko zauważymy że mogą nas zmobilizować do pracy nad sobą.
Za negatywny przykład podaje swoją koleżankę, która od dziecka piękna i idealna, zewsząd słyszała o swej wyjątkowości. W ten sposób wyśrubowała swoje normy co do czekającego ją życia i odrzucała po kolei niezbyt idealną pracę, i nie perfekcyjnych mężczyzn. Ta dziewczyna jak marzenie, skończyła ostatecznie samotna i w depresji.
Każda kobieta, która potrafi przerobić swoje kompleksy na swoje atuty to dojrzała i bogata wewnętrznie osoba. Nawet jeśli jako dziecko mamy problem z krzywymi zębami, albo wstydzimy się na studiach, że pochodzimy z małego miasteczka, to potem czynimy z tego swój atut albo znak rozpoznawczy. Rzecz leży w przeniesieniu punktu ciężkości, przekonuje Ewa Woydyłło:
"Musimy przekonać się, że to, co nas krępuje, zawstydza, jest dla innych niezauważalne albo nie odgrywa wielkiej roli. Wtedy wyzwalamy się z poczucia niedoskonałości".
czytaj dalej...
URODA TO NIE WSZYSTKO
Niedobre jest także lokowanie całego swojego potencjału we własnej urodzie, która jak wiadomo, należy do rzeczy niestałych. Przywiązanie wyłącznie do wyglądu może zaowocować pustką emocjonalną, jeśli nie zbudujemy własnego poczucia wartości w oparciu o inne emocje.
Receptą na pogodne życie pomimo swoich niedoskonałości jest akceptacja siebie i tego, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować. Na jakość naszego życia ma wpływ to jaką mamy rodzinę, pracę, czy mamy przyjaciół i czy ktoś nas ceni i kocha. Nie liczą się w ostatecznym rozrachunku fizyczne niedoskonałości.
KAŻDY KIJ MA DWA KOŃCE
Inna sprawą jest to, że kompleksy łatwiej oswoić, gdy wypowie się je na głos. Może się wtedy okazać, że ktoś zazdrości nam naszej inności albo że mały biust może być atutem dla kobiety, która ma miseczki rozmiaru E. Ważne jest też umiejętność rozmawiania z innymi i korzystania z cudzego doświadczenia, Nasze mamy i babcie już przecież przez to przeszły, czemu więc nie pójść krótszą drogą?
I jeszcze bardzo ważna kwestia odpowiedniego podejścia – Ewa Woydyłło opowiada o problemie swojej pacjentki:
"Do mnie czasem ktoś przychodzi i mówi: ‘Proszę pani, ja jestem taka nieśmiała’. A ja odpowiadam: ‘To świetnie, trzeba to pielęgnować. Świat zwariował, wszyscy krzyczą, wrzeszczą, tupią. Nieśmiałość jest dziś rzadkim darem, tylko trzeba nauczyć się z niej korzystać’"...
__________________________________________
NIE PRZEGAP:
>>> Ujawniono tajemnicę trwałości małżeństwa
>>> Czy warto mieszkać razem przed ślubem
>>> "Małżeństwo to wolność, a nie jej koniec"
Mauss
"Pani"