"WYRÓŻNIJ SIĘ ALBO ZGIŃ"

Jej cechą rozpoznawczą jest niezwykły, wysoki i lekko skrzeczący głos. "Moje pierwsze wystąpienie z trybuny bardzo posłów poruszyło. Już po słowach: „Panie Marszałku, Wysoki Sejmie” usłyszałam śmiech czy raczej rechot" - wspomina Joanna Senyszyn w rozmowie z "Galą".

Reklama

Ale kojarzona jest również z seksownymi mini, głębokimi dekoltami i czerwonymi włosami. "To był epizod. Zgodny z amerykańską receptą: >>Wyróżnij się albo zgiń<<. Nie chciałam ginąć w tłumie posłów" - zdradza posłanka.

Był czas, gdy była o 30 kilo tęższa, niż obecnie. "Rzeczywiście, przez kilka lat miałam nadwagę. Roztyłam się na początku lat 90. po śmierci mamy, bo na stres reaguję apetytem i sennością. Postanowiłam schudnąć, kiedy się okazało, że w rozmiarze 46–48 nie ma atrakcyjnych ubrań. Po trzech latach ograniczeń wróciłam do rozmiaru 38" - wspomina Joanna Senyszyn. Jej mężowi rozmiar nie robił różnicy: wolał ją "Taką, jaka jestem. Tusza nie ma nic do rzeczy. Zresztą mężczyźni lubią kobiety przy kości".

Reklama

MARYNARSKIE MAŁŻEŃSTWO

Jej mąż mieszka i pracuje w Gdyni, ona bywa tam parę razy w miesiącu. Jakie jest ich małżeństwo?

"Marynarskie. Z tą różnicą, że to ja wypływałam do Warszawy, a mój mąż, niczym Penelopa, czekał na mnie w Gdyni" - mówi posłanka.

Reklama

Gdy zacznie pracę w europarlamencie w Brukseli, będą widywać się jeszcze rzadziej, niż dotychczas. Ale to nie przeraża "marynarzy". "Wspólnie podjęliśmy decyzję o kandydowaniu. Znaliśmy konsekwencje. Do nieobecności można się tak samo przyzwyczaić jak do obecności. Marynarskie małżeństwa są nawet trwalsze. Nie ma czasu się sobą nawzajem znudzić, a powroty są świętem".

To, że tęsknią, nie oznacza, że podczas urlopów nadrabiają stracony czas. Tylko czasami wspólnie spędzają wakacje. "Mamy inne upodobania. Ja lubię kąpiele, opalanie i słodkie nicnierobienie, a mój mąż – czynny urlop. Chce poznawać nowe kraje, zwiedzać" - mówi szczerze Joanna Senyszyn.

Mimo to posłanka twierdzi, że można utrzymać taki związek. Co nie znaczy, że zawsze jest łatwo. "Żaden nie jest łatwy. Nigdy nie wpisywaliśmy się w tradycyjny model małżeństwa. Mamy partnerski, nowoczesny związek".

PRAKTYCZNA SZKOŁA FEMINIZMU

Jej ojciec zmarł, jak miała sześć lat. Wychowała się z samymi kobietami. I jak miała nie stać się feministką?

"Wychowałam się w domu kobiet, w którym, odkąd pamiętam, nie było mężczyzn. Mama prowadziła zakład krawiecki, a potem wypożyczalnię sukien ślubnych, i zatrudniała same kobiety" - wspomina Joanna Senyszyn. "Widziałam, jakie są zaradne, dzielne, nieustraszone. Jak dobrze sobie radzą. To była praktyczna szkoła feminizmu" - dodaje.

Mówi, że nie ma problemu z mężczyznami. "Raczej to mężczyźni mieli problem ze mną". Do tego grona nie należy jej mąż, który, jak sama twierdzi, jest feministą. "Gdyby nim nie był, z pewnością nie byłby ze mną" - mówi z przekonaniem posłanka.

MOJE GRZECHY BYŁY BARDZO PRZYJEMNE

Jest antyklerykalna, ale nie antyreligijna. A różnica jej zdaniem jest spora. "Coraz więcej ludzi wierzących zaczyna źle oceniać swoich duszpasterzy. Za to, że są pazerni i bardziej zajmują się sobą niż troską o zbawienie swoich owieczek" - narzeka.

Własne zbawienie nie spędza jej snu z powiek. Gdyby miała w konfesjonale wyznać wszystkie grzechy, powiedziałaby: "Więcej grzechów nie pamiętam, a tych, które popełniłam, nie żałuję, bo były bardzo przyjemne".



_______________________________________

NIE PRZEGAP:

&gt;&gt;&gt; Isabel: Niczyją kochanką nie byłam
&gt;&gt;&gt; Wyklęci za aborcję u zgwałconej 9-latki
&gt;&gt;&gt; Zobacz, jak mężczyźni czytają z piersi