Internet zbliżył nas w sposób wcześniej niewyobrażalny. Bez żadnego problemu, w kilka sekund, możemy skontaktować się z kimś, kto mieszka po drugiej stronie globu lub wirtualnie „przejechać się” drogą biegnącą przez środek Amazonii. Poznajemy nowych ludzi, odnawiamy kontakty, komunikujemy się z innymi szybko, sprawnie i wygodnie.

Reklama

Badacze zajmujący się wpływem nowych technologii na nasze zachowanie od dawna zadają pytanie o rolę relacji intymnych. Czy nowe technologie doprowadziły do zmiany tego, w jaki sposób szukamy partnerów? Na pewno otrzymaliśmy nowe narzędzia i metody do tego, aby znaleźć kogoś, kto nam się podoba, z kim chcielibyśmy być blisko. Lista aplikacji, które służą do tego, aby pomóc się „namierzyć” dwóm osobom już jest długa i cały czas się poszerza. Możemy wyciągnąć smartfona z kieszeni i praktycznie od razu aplikacja wyświetli nam osoby, które – tak jak my – szukają nowej znajomości i są np. niedaleko nas. Jeżeli obydwie strony wyrażą chęć nawiązania kontaktu, to wówczas uzyskujemy taką możliwość. Czy jednak ten kontakt opiera się o te same mechanizmy, co poza internetem?

Obecnie tzw. aplikacje randkowe są drugim najczęstszym sposobem poznawania partnera. To wysoki odsetek, biorąc pod uwagę, że od upowszechnienia się internetu mobilnego minęło niewiele ponad dziesięć lat. Badacze wskazują, że o popularności tego typu aplikacji decyduje możliwość dopasowania. Korzystając z rozbudowanej wyszukiwarki, możemy dokładnie sprecyzować to, kogo szukamy i – po spełnieniu szeregu kryteriów – otrzymujemy wyniki. Taki mechanizm znamy ze zwykłych wyszukiwarek internetowych wtedy, kiedy np. chcemy kupić konkretny produkt o sprecyzowanych właściwościach, modelu itd. Pojawia się jednak pytanie, czy takie „precyzowanie” partnera lub partnerki jest rzeczywiście drogą do stworzenia udanego związku?

- Powstawanie intymnej, miłosnej relacji między dwojgiem ludzi jest procesem tak skomplikowanym, indywidualnym i pełnym niuansów, że stworzenie „wzoru na miłość” jest niemożliwe - mówi dr Jakub Kuś, psycholog.

Psychologowie nowych technologii wskazują, że przestrzeń kontaktów międzyludzkich w internecie jest to przede wszystkim autoprezentacja. Można powiedzieć: nic nowego. Warto jednak zauważyć, że w sieci korzystamy z narzędzi autoprezentacyjnych, do których wcześniej nie mieliśmy dostępu. Możemy więc zakochać się nie w konkretnej, prawdziwej osobie, ale w wirtualnej, cyfrowej iluzji, którą wytworzyła. Na krótką metę to może nie stanowić problemu, ale w kontekście budowania długiego, trwałego związku już nim się stanie.

Kolejną kwestią jest to, czy wyszukiwanie partnera na podstawie pewnych „suchych” kryteriów prowadzi do sukcesu? Powstawanie intymnej, miłosnej relacji między dwojgiem ludzi jest procesem tak skomplikowanym, indywidualnym i pełnym niuansów, że stworzenie „wzoru na miłość” jest niemożliwe. Ktoś może spełniać wszystkie kryteria, które oznaczyliśmy w aplikacji, a o żadnym głębszym uczuciu i tak nie ma mowy, co można podsumować cytatem z Ferdydurke Witolda Gombrowicza: „jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?”.

Miłość może być różnie rozumiana. Zarówno jako biologiczny proces zmian w organizmie, jak również romantyczne, wręcz metafizyczne doznanie. Obydwa te podejścia się nie wykluczają. XXI wiek i rozwój internetu dały nam narzędzia, które wcześniej nawet trudno było sobie wyobrazić. Jednak nasze potrzeby są w zasadzie niezmienne: chcemy kochać i być kochani. Prawdopodobnie największym wyzwaniem, które wiąże się z miłością w czasach internetu jest to, aby nie pomylić prawdziwej miłości z czymś, co tylko ją udaje.