"Wierzymy, że da się pogodzić macierzyństwo z karierą zawodową. Rodzic wcale nie musi rozstawać się ze swoim dzieckiem, a pracodawca nie traci wartościowego, dobrze wykwalifikowanego pracownika i nie wydaje pieniędzy na wyszkolenie jego następcy" - tłumaczy Szymon Gawryszczak, szef Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej Centrum Dolnośląskie, która przygotowała projekt.

Reklama

Najtrudniejsze było przekonanie pracodawców, że nieobecność pracownika w biurze nie musi się odbić na rzetelności i jakości wykonywanych przez nich obowiązków. "Rekrutacja uczestników trwała aż sześć miesięcy, bo obie strony musiały spełnić wiele warunków. Pracownicy musieli przebywać na urlopie wychowawczym i mieć stałe zameldowanie na Dolnym Śląsku. Od pracodawców oczekiwaliśmy zgody na to, by zatrudniony mógł pracować w domu i ewentualnie częściowo w biurze. Zależało nam również na dokładnym uzgodnieniu formy kontaktów obu stron i rozliczania pracownika z zadań" - wyliczają pracownicy fundacji.

Eksperyment zakończył się sukcesem. Po pierwsze, dlatego, że wzięło w nim udział aż 30 pracowników i 21 pracodawców. Ale również dlatego, że w czasie trwania projektu udało się wypracować rozwiązania, które mogą być stosowane w całej Polsce - opracowano m.in. wzory umów dotyczących elastycznych form zatrudnienia. Część z nich już znalazła się w projekcie tzw. ustawy rodzinnej przygotowanej jeszcze przez poprzedni rząd.

Ale najważniejsze - jak podkreśla Szymon Gawryszczak - jest to, że w realizację polityki prorodzinnej zaangażowały się lokalne władze. "Pod koniec października siedemnastu przedstawicieli samorządów podpisało Deklarację na rzecz Wspierania Rozwoju Rodzin, w której zobowiązali się, że w swoich gminach będą promować łączenie życia zawodowego z rodzinnym" - tłumaczy.

Zdaniem byłej minister pracy i polityki społecznej Joanny Kluzik-Rostkowskiej projekt Rodzic-Pracownik to strzał w dziesiątkę. "Bo dzięki niemu dowiedzieliśmy się, jak sprawdzają się elastyczne formy pracy. W praktyce ujawniły się problemy, o których w teorii nawet nie pomyślelibyśmy" - mówi była minister.





Maria Bartoszko: Jak trafiła pani do projektu?
Anna Linde*: Zupełnie przypadkiem, informację o nim znalazłam w internecie. Pomyślałam, że to wręcz wymarzona dla mnie forma zatrudnienia. Nie pracuję na pełnym etacie, bo mam czwórkę dzieci i nie poradziłabym sobie. Ale nie mogę też wykonywać całej pracy w domu, bo jestem psychologiem i muszę mieć kontakt z pacjentami.

Na czym więc polega elastyczność pani pracy?
W domu pomocy społecznej, gdzie jestem zatrudniona, robię szkolenia dla personelu. I te zajęcia przygotowuję w domu – zbieram materiały, robię scenariusz, a dopiero potem jadę do pracy. W domu opisuję też wyniki badań psychologicznych moich pacjentów. Do pracy chodzę tylko dwa razy w tygodniu.

Jakie są plusy takiej formy pracy?
Mam wreszcie dużo czasu. Próbowałam pracować na całym etacie, ale to była porażka. Ja miałam mnóstwo zajęć, a przedszkole zamykano wcześniej, więc wciąż musiałam zastanawiać się, kto odbierze maluchy. Teraz nie mam takich problemów.

A minusy?
Pracując w domu, mam zbyt rzadki kontakt z ludźmi, a to przecież też jest ważne.

Jakie predyspozycje powinien mieć pracownik, by taki system dobrze funkcjonował?
Musi być na tyle dojrzały, by nie oszukiwać szefa. Musi być doskonale zorganizowany i mieć wewnętrzną motywację do pracy. A pracodawca musi ufać podwładnemu i powinien jasno zadeklarować, czego od niego oczekuje. Wtedy to jest bardzo fajny system.

*Anna Linde jest psychologiem i matką czwórki dzieci


MARIA BARTOSZKO: Dlaczego wzięliście udział w projekcie?
MARIA HALINA MYSZAKOWSKA*: Bardzo nam zależało na tym, żeby nie stracić dobrego pracownika, jakim była nasza pani psycholog. Dlatego pozwoliliśmy jej pracować w domu, by nie musiała wybierać: praca czy dzieci.

Jak to wyglądało w praktyce?
Nasza pracownica dostała laptop i ustaliliśmy, że część obowiązków może z wykonywać w domu. Kontaktowaliśmy się z nią przez telefon, a czasem za pomocą internetu. Wszystko działało tak dobrze, że z czasem zamieniliśmy ćwierć etatu na pół.

Były jakieś zgrzyty na linii pracodawca - pracownik?
Wręcz przeciwnie. Od samego początku ta forma współpracy bardzo przypadła nam do gustu. I nigdy nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń do pracy naszej psycholog.

Poleciłaby pani innym pracodawcom taką formę zatrudnienia?
Oczywiście. Pracodawcy muszą wczuć się w położenie matek, które chciałyby godzić pracę zawodową z opieką nad dzieckiem. Ten system działa tak dobrze, że zamierzamy umożliwić elastyczną formę pracy naszej księgowej, która niedawno wróciła z urlopu macierzyńskiego. Jesteśmy też po wstępnych rozmowach z pracownikiem socjalnym, któremu niedawno urodziło się dziecko.

*Maria Halina Myszakowska jest kierownikiem kadr w Powiatowym Domu Pomocy Społecznej w Ostrowinie pod Wrocławiem