List laureatki tygodnia:
Miłość? Nie! Kolejny krok do niej, Iga
Rozstałam się z mężczyzną, z którym spędziłam trzy lata. Wiele z Was pomyśli: trzy lata, cóż to za staż?! A jednak...
Jak w wielu związkach, bywały cudowne wieczory i gorsze poranki... Kochałam tego mężczyznę całą sobą, przestałam myśleć o sobie, bo liczyło się dla mnie nie ja, ale MY, nie moje, ale NASZE, nie dla mnie, ale DLA NAS. Przestałam BYĆ. On dobrze wiedział, że "ma mnie jak na dłoni", że jestem jego zabawką na półce, którą w każdej chwili może wziąć i gdy mu się znudzi, odstawić bez żalu. Wykorzystywał to, wysysał ze mnie całą energię do życia, przestał szanować, bo wiedział, że moja miłość jest bezwarunkowa - że wybaczę.
I trwało to tak aż do momentu, kiedy spojrzałam w lustro i zobaczyłam smutne, przeraźliwie smutne oczy... Ta twarz... Nie poznawałam siebie. Odczuwałam lęki, bałam się samej siebie... Ten człowiek mnie zniszczył psychicznie i fizycznie. Był jak blokada na koło samochodowe - ciągle stałam w miejscu.. Piszę skrótami, bo wiele było nieprzyjemnych i smutnych sytuacji, ale zarysowanie ogólne przebiegu mojego związku jest mi potrzebne, by w końcu napisać Wam o tym POZYTYWNYM ELEMENCIE MOJEJ HISTORII.
Dzisiaj wiem, że miłość to nie tylko dawanie, ale miłość to dzielenie się. Trzeba na początku pokochać samego siebie, żeby móc zaoferować to, co najlepsze w Nas, drugiej osobie, ale co najważniejsze - osobie właściwej. Kiedyś myślałam, że miłość to wspólna ścieżka przez życie, a dzisiaj napiszę, że jeśli będę kochać, to pozwolę swojej połówce kroczyć jej własną ścieżką i tego samego będę wymagać od niej. Chcę, żebyśmy mogli spotkać się na skrzyżowaniu tych dróg i cieszyć się sobą. Miłość jest jak woda... woda w dłoniach, im bardziej ją zaciskamy, tym szybciej ucieka nam między palcami...
Czekam na miłość... wierzę w nią, bo już dzisiaj wierzę w siebie. Cieszę się, że bolało, że ciekły łzy, że były nieprzespane noce, że bolało tak w środku, że wydawało się, że coś pęka. To naprawdę było potrzebne! Do tego, żebym mogła poznać swoje potrzeby, czego tak na prawdę szukam i chcę, żebym mogła odpowiedzieć na wiele pytań, które pojawiły się właśnie w danym momencie - nie wcześniej, nie później. TERAZ! Odpowiedziałam na swoje pytania i dzisiaj jestem spokojniejsza, wiem, jakiego mężczyzny szukam, wiem, czego od niego będę wymagać, bo będę wymagać - musimy wymagać, bo same przecież dajemy z siebie wszystko! WIEM JEDNO - CHCĘ BYĆ PARTNERKĄ, A NIE MATKĄ dla mężczyzny.
Spotykamy wielu różnych ludzi na swojej drodze, czasami wydaje nam się, że zupełnie niepotrzebnie. Otóż jak najbardziej potrzebnie, bo właśnie dzięki nim - jak po ZNAKACH NAKAZU - dochodzimy do istoty, do swoich pragnień i marzeń... Bądźmy silne i wytrwałe i pamiętajmy o sobie!!! Pokochajmy siebie, a wtedy na pewno i nas ktoś pokocha!