Większość matek chciałoby córkom zafundować na 18-tkę kurs obcego języka, wycieczkę do dalekiego kraju albo wspólny wypad do spa. Niektóre jednak wolą, gdy ich córka w nowe życie wkroczy z gładką, pozbawioną najmniejszej skazy buzią.

Reklama

Taka matką jest właśnie Margaret King, która sama jest fanką zabiegów chirurgii plastycznej i nie oszczędzała się pod tym względem. W ręce chirurga oddaje się często i z sukcesem, skoro wciąż tam wraca. Do tej pory wydała na siebie już 45 tysięcy funtów.

JAKA MATKA, TAKA CÓRKA

Ponieważ pani King świetnie zna swoje ciało, a jej córka Jodie odziedziczyła po niej przykładowo wysokie czoło, to wie ona, że już niedługo zacznie się ono pokrywać szpecącymi dla niej zmarszczkami mimicznymi.

Właśnie dlatego zafundowała swojej córce na 18-te urodziny zastrzyki z botoksu: "Czoło Jodie jest jak moje – dostanie zmarszczek mimicznych, kiedy będzie poruszała twarzą. Wiedziałam, że botoks rozwiąże problem" – mówi zapobiegliwa mama.

BOTOKS ZA MŁODU SZKODZI!

Pani King nic nie robi sobie z ostrzeżeń chirurgów, aby nie stosować botoksu na skórze przed 30-tym rokiem życia, ponieważ skóra jest jeszcze wystarczająco jędrna. Użycie jadu kiełbasianego za wcześnie, może pozbawić młodą dziewczynę charakterystycznej dla niej mimiki i spowodować paraliż mięśni twarzy.

Dla Jodie jest już za późno, bo podobno zdążyła się od botoksu uzależnić. Zaczął pomagać jej na cerę z problemami, więc teraz bez namysłu wydaje po 1000 funtów na zastrzyk, choć jako modelka zarabia tylko 800 funtów miesięcznie. Mama musi jej w tej inwestycji pomagać - mogą się zresztą umawiać się na seanse z botoksem we dwie, bo Margaret zażywa go od 11 lat i o żadnym paraliżu nie słyszała.



Jakby tego było mało, na 21. urodziny planuje zafundować Jodie operację nosa, a niedawno zabrała ją też na konsultację w sprawie powiększania piersi.

Reklama

JESTEM CHORA NA STAROŚĆ

Choroba botoksowa dotyka młodych dziewcząt już w wieku lat 17, gdy u niektórych zaczynają pojawiać się pierwsze mimiczne zmarszczki na czole czy wokół oczu. Choć dodają im one tylko uroku, stają się przyczyną poważnych kompleksów. Szczególnie w środowisku, które do chirurga plastycznego chodzi częściej niż do dentysty.

Dużą rolę w podejściu do sprawy odgrywają matki, które upływ czasu próbują zatrzymać kładzeniem się pod nóż. Jodie wyjaśnia, że jej mama zawsze była dla niej inspiracją, jeśli chodzi o wygląd: "Moja mama zawsze wygląda rewelacyjnie i stosuje zabiegi chirurgii plastycznej i botoks, żeby zachować młody wygląd. Planuję iść w jej ślady".

Potem dodaje: "I co z tego, że jestem nastolatką uzależnioną od botoksu? Nie mogę sobie wyobrazić nic gorszego niż wyglądanie staro. Zawsze znajdę sposób, żeby zapłacić za botoks. Gdy raz zaczęłam, nigdy nie przestanę" – mówi Jodie.

ZASZCZEP NA KOMPLEKSY, NIE NA ZMARSZCZKI

Te szokujące wyznania powinny być przestrogą dla wszystkich matek, które niechcący uczą swoje córki braku akceptacji dla swojego ciała. Wszystkie powinnyśmy utwierdzać nasze dzieci w przekonaniu, że starzenie się to nic złego i nic strasznego. A wartość kobiety nie leży w młodym wyglądzie, tylko w jej osobowości, inteligencji i wyczuciu stylu. W pewność siebie córek i komplementy powinny inwestować matki a nie w wizyty u chirurga czy kosmetyczki.

I drogie Panie – córki mają oczy – jeśli wy szalejecie z powodu niewinnej zmarszczki, zaszczepiacie ten lęk w swoich córkach…

Taka drobna przestroga...