Ukochany wyładowuje złość na Bogu ducha winnych przedmiotach, bo nie może znaleźć zagubionej skarpetki? Ciska się po całym domu, rozrzuca ubrania i trzaska drzwiami? Powstrzymaj się przed interwencją. To naprawdę nie jest najlepszy moment na uspokajanie go, moralizowanie i pouczanie w sprawach utrzymywania porządku. Ryzykujesz tylko skierowaniem jego złości na siebie. Jak mówią psychologowie, pod wpływem silnych emocji człowiek przestaje racjonalnie myśleć więc żadne argumenty do niego nie trafią. Zamiast interweniować, lepiej zniknij po angielsku na jakieś pół godziny. Zamiast krzyczeć bez sensu, możesz w tym czasie... zrobić sobie paznokcie.
GDY EMOCJE JUŻ OPADNĄ
Gdy furiat już się uspokoi, możesz z nim poważnie porozmawiać. On najprawdopodobniej nie ma świadomości, jak bardzo przeszkadzają ci jego wybuchy. Powiedz, że nie podoba ci się jego zachowanie, że jego krzyki cię stresują, pomimo, że wiesz, że te kilka niecenzuralnych słów nie padło pod twoim adresem. Unikaj natomiast oceniania jego zachowania (w stylu: "dorosły facet się tak nie zachowuje" czy "powinieneś panować nad swoją złością"). Mów o swoich emocjach i odczuciach a nie o tym, co się powinno robić, a czego nie.
OPERUJ KONKRETAMI
Bardzo możliwe, że w jego odczuciu on wcale się nie złości. Dlatego przypomnij mu kilka konkretnych sytuacji, w których jego napady szału były naprawdę nie do wytrzymania. Na spokojnie opisz mu, co zrobił, jak się zachował i czemu ci to przeszkadzało. Nie generalizuj i nie uogólniaj (np. "ty zawsze tak się złościsz" lub "twoje napady szału są nie do zniesienia"). Konkrety mają większą moc oddziaływania niż ogólniki. A rola skrzywdzonej kobietki bardziej go przekona. Jeśli zależy mu na twoim dobrym samopoczuciu, na pewno następnym razem przynajmniej spróbuje powściągnąć szalejące w nim emocje.