Pionierką była Julia Roberts, która po urodzeniu potomstwa zaszyła się wraz z rodziną w posiadłości z dala od błysków fleszy i przestała pojawiać się na planach filmowych i salonach. Bardzo chwaliła sobie ten czas. Powtarzała, że uwielbia życie kury domowej, a obserwowanie bawiących sie dzieci jest jej największą radością.
KIEDYŚ BYŁA WULKANEM SEKSU...
Teraz w sukurs Roberts przyszła Jennifer Lopez. Piękna piosenkarka i aktorka zaskoczyła wszystkich wyznaniem, że uwielbia przebywanie w domowym zaciszu i kontemplowanie życia rodzinnego. Co więcej, obala stereotyp o mało seksownej gospodyni z wałkami na głowie i podkreśla, że cieszenie się ukochanym to wyjątkowo seksowny styl życia.
"Uwielbiam przytulać się do swojego męża w zaciszu domowym i myślę, że nie ma niczego seksowniejszego. Imprezy już mnie tak nie pociągają jak kiedyś" - cytuje gwiazdę portal Lansik. Lopez ma świadomość, że przez wiele osób podobne słowa mogłyby zostać uznane z herezję. "Ludzie prawdopodobnie będą zaskoczeni, że uważam, że siedzenie w domu jest sexy. Możliwość przebywania w domu z kimś, kogo się kocha, to najprzyjemniejsza rzecz na świecie" - tłumaczy.
Gwiazda strzepuje trochę blichtru z jedynie na pozór wspaniałego życia gwiazdy show-biznesu. Zaznacza, że za piękno i popularność płaciła sporą cenę: "Moje życie nie jest już takie jak kiedyś, ale to mój świadomy wybór. Cieszę się, że wybrałam taką drogę, ponieważ nie muszę już się użerać z fotoreporterami, którzy wcześniej ścigali mnie 24 godziny na dobę. Nie chcę już żyć tak jak kiedyś. Tamto życie mnie niszczyło" - wspomina piosenkarka.
Wygląda na to, że czasy, gdy kobiety dla kariery poświęcały życie uczuciowe i rodzinne, odchodzą do przeszłości. To dobrze czy źle?