Podobno w Dzień Zakochanych to głównie kobiety kupują mężczyznom prezenty. Żeby wyrównać rachunki, Japonki ustaliły nowe święto. 14 marca to Biały Dzień, święto kiedy oczekuje się, że mężczyźni wynagrodzą kobietom ich podarki razy 300 procent. Mimo, że 14 marca już dawno za nami, to postulujemy, by już za rok Biały Dzień pojawił się i u nas.

Reklama

JAPONKI MAJĄ GORZEJ?

Japonia i Korea Południowa obchodziły 14 marca Biały Dzień. Tego dnia, mężczyźni powinni byli spłacić dług, który zaciągnęli u kobiet. Bowiem w tych dwóch krajach walentynki to głównie święto ku uciesze facetów. Japońska tradycja mówi, że kobiety tego dnia są zobowiązane dawać mężczyznom podarunki. Jednak nie tylko tym, których kochają, ale także tym, których szanują, więc również szefom, nauczycielom i członkom rodziny. Podarki dla ukochanych nazywają się giri-choco (prezenty z obowiązku), a te drugie to honmei-choco (prezenty z miłości).

Kobiety długo nie mogły znieść takiego stanu rzeczy, więc w 1978 roku japońskie stowarzyszenie przemysłu konfekcyjnego wpadło na pomysł założenia nowego święta, w które to panowie będą dawać paniom białe czekoladki. Stąd też nazwa tego dnia. Początkowy, dość sympatyczny gest, gdzie podarkiem rzeczywiście były słodycze, z czasem zamienił się w komercyjne, ogólnonarodowe, wpisane do kalendarza święto, na którym miliony zarabiają rozmaite kompanie. Paniom bowiem nie wystarcza już pudełko białych czekoladek, teraz przyjęte jest, że panowie muszą oddać prezent trzykrotnie przekraczający wartość tego otrzymanego od kobiety.

Reklama

GOŹDZIK I PARA RAJSTOP

W Polsce Dzień Kobiet obchodzony jest z dużą pompą, na każdym rogu stoją sprzedawcy kwiatów, a firmy masowo przygotowują specjalne podarki na ten dzień. Podobnie jest w walentynki, z których głównie pamięta się propozycje prezentów dla pań, perfum, bielizny czy biżuterii. O Dniu Mężczyzny czy Chłopaka nikt tak naprawdę nie pamięta. Osiem na dziesięć zapytanych osób nie potrafi podać konkretnej daty w kalendarzu. 30 września czy 10 marca, a może to 23 czerwca, który myli nam się z Dniem Ojca, też obchodzonym niezbyt hucznie.

Generalnie, oprócz świątecznej niepamięci, to mężczyźni ponoszą finansowo większe koszty spotykania się z kobietą. Brytyjski portal Top Table przeprowadził ankiety na swojej stronie, z których wyszło, że 85 procent panów dyskretnie płaci rachunek za kolację, nawet jeśli randka okazała się niezbyt udana. Tylko 1/3 kobiet twierdzi, że chętnie dokłada się do rachunku. Podobne badania, tylko o zasięgu europejskim, robiła kompania piwowarska SABMiller, której wyszło, że 81 procent panów czuje się w obowiązku zapłacić za wszystkie drinki podczas pierwszej randki. Co więcej, tego się też od nich oczekuje.

Reklama

KOBIETA TO NIEKOŃCZĄCE SIĘ WYDATKI

Nie chodzi tylko o same kolacje i napoje. MoneySupermarket, porównywarka cenowa, zbadała, ile wydały obie płcie na prezenty walentynkowe. Panowie w Wielkiej Brytanii wydali w tym roku średnio 48 funtów, podczas gdy panie zapłaciły około 22 funty za prezent dla ukochanego.
Do tego dochodzi jeszcze tradycja, że kobieta powinna otrzymać pierścionek zaręczynowy wartości od dwóch do trzech pensji przyszłego męża. Co kobieta daje mężczyźnie na zaręczyny? Długi i mokry pocałunek?


Podobnie jest z weselem. Tradycja, że to rodzina panny młodej płaci za całą imprezę, powoli odchodzi w zapomnienie. Młodzi głównie sami płacą za przyjęcia, i to w większości z pieniędzy z konta pana młodego. Rzeczywiście, rozmawiając ze znanymi mi paniami, okazało się, że kobieta oczekuje, że mężczyzna da jej kwiaty lub drobny upominek na pierwszym spotkaniu, zaprosi ją na drinka, przyniesie czekoladki. Jeśli wyjeżdżają wspólnie na weekend, on płaci za benzynę i wynajmuje wspólny pokój. Ona płaci tylko za jedzenie na mieście czy rozrywki, wydając 1/3 tego, co jej kochanek. Podobnie jest z wakacjami.

PIENIĄDZE, WŁADZA, MIŁOŚĆ, ODDANIE

Równouprawnienie dotyka tylko sfery kulturowej, bo w kwestii finansowej oczekiwania są inne. Chcemy zarabiać tyle samo, ale chcemy wydawać mniej. Przynajmniej dopóki nie mamy dzieci, bo potem role się odwracają, o czym panom łatwo zapomnieć. To kobieta wkłada prawie całe swoje zarobki, jeśli nie została na urlopie wychowawczym, w domowy budżet, kupuje jedzenie, rzeczy dla dziecka i płaci bieżące rachunki, zostawiając mężowi raty kredytowe, opłaty za internet, kablówkę i samochód. Jeśli z jakiegoś powodu trzeba zaciskać pasa, to kobieta szybciej odmówi sobie wizyty u fryzjera czy kosmetyczki (dane Visa Europe). A prezenty i kolacje niestety szybko kończą się, kiedy zakłada się rodzinę.
Może i panowie są z lekka poszkodowani, gdy chodzi o randki i romanse, bo faktycznie, kosztuje ich to więcej. Ale gdyby zapytać ich, czy chcieliby się zamienić z kobietami na miejsca, nie wydawać, a potem odrobić to w domu przy dzieciach i sprzątaniu, pewnie głosy o ewentualnej nierówności zamilkłyby…

A może nie ma się co licytować, tylko liczyć po prostu na zdrowy rozsądek i wewnętrzne poczucie przyzwoitości?