Szukam związku, który pozwoli mi sięgnąć nieba

To są moje pamiętnikowe zapiski. Pisząc te słowa miałam 18 lat. Wierzyłam w miłość idealną. Zawsze o niej marzyłam. Pamiętam, gdy będąc dzieckiem czytałam bajkę o księżniczce... A było to tak: Królewicz szuka swej księżniczki. Nigdy jej nie widział, przeczuwa jednak, że ona gdzieś na niego czeka. Woła ją z daleka a ona przybiega, po czym żyją długo i szczęśliwie. Lubiłam tę bajkę. Może dlatego, że wychowywałam się bez ojca. Może brak pozytywnego wzorca mężczyzny w rodzinie sprawił, że byłam spragniona miłości...

Wtedy poznałam Marcina. To był mój pierwszy chłopak. Teraz wiem, że nie był wart mojego zaangażowania. Nasz związek rozpadł się nagle i w dramatyczny sposób. Co mogłam wtedy myśleć: ja niechciana i niekochana? Doszłam do wniosku, że mężczyźni to dranie i nie można im ufać. Żeby nie stać się czyimś trofeum czy zabawką postanowiłam traktować ich (czyt. mężczyzn) instrumentalnie. Mój nowy system wartości opierał się na trzech regułach: Inicjatywa, Kontrola, Dominacja. To ja decydowałam, ja zaspakajałam swoje potrzeby, manipulowałam mężczyznami, traktowałam ich jak zabawki, które się wyrzuca, kiedy się znudzą.

Poznałam Pawła. Był księdzem (o czym nie wiedziałam od początku). Spełniał moje wymagania: przystojny, atrakcyjny intelektualnie, kulturalny. Czego więcej chcieć od mężczyzny? Miał być moją zdobyczą. Jednak tkwiło w nim coś, co mnie (bardzo, żeby nie powiedzieć strasznie) przyciągało. Nie chciałam go ranić. Zrezygnowałam. Zostaliśmy przyjaciółmi.

Rozmawialiśmy na wszystkie tematy. To był jedyny facet, który wiedział o mnie wszystko. Chodziliśmy na imprezy, do kina. Z czasem jednak zaczęliśmy patrzeć na siebie z innej perspektywy. On już nie widział we mnie kumpeli lecz kobietę. Pamiętam jak pierwszy raz mnie pocałował. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i w najmniej oczekiwanym momencie powiedział "kocham Cię", przytulił mnie i pocałował. Po jakimś czasie doszło między nami do czegoś więcej. Seks z księdzem? Było cudownie. Kiedy poczułam dotyk jego dłoni, początkowe wahanie ustąpiło miejsca narastającej euforii. Już nie myślałam o niczym, kierowałam się tylko i wyłącznie zmysłami. Rano obudziłam się z kacem moralnym (A jednak! Nie spodziewałam się tego). Zastanawiałam się czy w miłości wszystkie działania prowadzące do celu są dozwolone? A może lepiej zrezygnować ze związku z księdzem, chociażby dla zwykłej przyzwoitości?

Czy żałuje? NIE, nie żałuje, bo to właśnie to ksiądz sprawił, że czułam się jak księżniczka. Żyłam w bajce. To on dał mi to, co odebrał mi mój ojciec pozostawiając rodzinę. Poczucie bezpieczeństwa, przekonanie, że jestem kimś ważnym (bo zasługuję na miłość) i co najważniejsze przywrócił mi wiarę w istnienie prawdziwej miłości.
Długo rozmawialiśmy o wrażeniach z tamtej nocy, o uczuciach, pragnieniach, potrzebach, o naszych oczekiwaniach, o tym co się w nas zmieniło, o przyszłości... Powiedziałam mu, że nie wyobrażam sobie, aby nasz związek był swoistą "opowieścią o poświęceniu". Powiedziałam, że nie zrezygnuję ze swoich potrzeb, zarówno tych drobnych, jak i kluczowych. Nie chce być dziewczyną księdza. Nie chcę się nim dzielić. Chcę go mieć tylko dla siebie. Paweł również doszedł do wniosku, że nie ma prawa oczekiwać ode mnie trwania w takim układzie. Są tylko dwa rozwiązania. Decyzja należy do niego. Może będziemy razem... A jeśli nie? Nie będę rozpaczać. Pożegnamy się wiedząc, że więcej się nie zobaczymy. Wtedy wyłączę uczucia I KUPIĘ SOBIE NOWE "DZIEŁO SZTUKI'"..

P.S. Dla mnie będziesz wieczny












Reklama