Dawniej wybijała magiczna czterdziestka i to już był koniec. Kobieta musiała odłożyć swą kobiecość do lamusa, z kobiety przedzierzgała się w starszą panią, babcię, emerytkę… "Starsza kobieta to dla nas trzecia płeć" – przekonywała Sylwia Chutnik. Ale coraz więcej kobiet nie chce pozwolić odebrać sobie swojej „płci”, a ich ambasadorkami stają się słynne aktorki, artystki i celebrytki.
Do gwiazd, które chwalą sobie piątą, szóstą, siódmą, a nawet ósmą dekadę życia dołączyła Sigourney Weaver. Słynna aktorka twierdziła, że pomimo swoich 60 lat nigdy nie czuła się bardziej seksowna. A każde przeżyte dziesięciolecie jej zdaniem tylko dopełnia jej kobiecość. „Z każdą dekadą mogłam cieszyć się coraz pełniejszym odczuwaniem kobiecości. Jestem zdrowa, zajęta i szczęśliwa. Nie mam żadnego powodu do narzekania” – mówi.
czytaj dalej...
„Gdy skończyłam 40 lat, urodziłam córkę Charlotte i było to bardzo ekscytujące. Jako 50-latka stałam się wystarczająco dojrzała, by docenić wszystkie dobre rzeczy w moim życiu. W wieku 60 lat czuję, że – odstukać – wreszcie posiadłam skumulowaną mądrość i odkryłam radość z pracy z innymi ludźmi” – mówi w wywiadzie dla „The Sun”. „I podoba mi się teraz moje ciało. Mam więcej krągłości. Pojawiają się z wiekiem a ja się nimi nie przejmuję. Wręcz cieszę się, że tam są” – przekonuje. Sigourney, gwiazda kolejnych części „Obcego”, „Goryli we mgle” i „Avataru”, to kolejna artystka, która wyraziła sprzeciw wobec stosowania botoksu, szczególnie wśród aktorów. „Twarz aktora musi móc się ruszać” – przypomina i dodaje „Tak, chcemy oglądać ludzi idealnych, ale chcemy też patrzeć na ludzi, którzy wyglądają tak, jak my”. A tak znienawidzone przez innych zmarszczki są też pamiątką po czymś dobrym. „Czuję, że zapracowałam sobie na moje zmarszczki >>śmieszki<<” – przekonuje Weaver.