Co drugi Polak wyjeżdżający za granicę ma wykupione dodatkowe ubezpieczenie od kosztów leczenia i nieszczęśliwych wypadków. Tyle że zwykle są to najtańsze pakiety i gdy ubezpieczony znajdzie się w naprawdę poważnych zdrowotnych tarapatach, często za leczenie musi płacić z własnej kieszeni. Radzimy, co zrobić, aby uniknąć takiej sytuacji.
Jak kraj, taka opieka
Gdy wybieramy się do jednego z krajów UE, warto wyrobić sobie europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego. Uprawnia nas ona do leczenia na takich samych zasadach, jakie obowiązują obywateli odwiedzanego kraju. Nie wszędzie jednak zakres darmowych usług jest taki sam. Najszerszą ofertę można dostać w Hiszpanii, najskromniejszą w Austrii. O tym, z jakich zabiegów skorzystamy bezpłatnie, zdecyduje lekarz, który przejmie nad nami opiekę. Z reguły do kosztownych zabiegów i transportu do kraju musimy dopłacić.
By tego uniknąć, warto wykupić dodatkowe ubezpieczenie. Jego cena zależy od sumy ubezpieczenia i długości wyjazdu. W firmie Allianz czteroosobowa rodzina ubezpieczająca się na kwotę 10 – 20 tys. euro zapłaci ok. 60 – 150 zł za tydzień. W PZU za ubezpieczenie na 20 tys. euro – ok. 20 zł od osoby.
Reklama
Dodatkowo można wykupić ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej – kosztuje od kilku do kilkunastu złotych. – OC zwalnia nas np. z odpowiedzialności za wypadek, który nieumyślnie spowodujemy, albo za szkody, które wyrządzą nasze dzieci – mówi Anna Staniszewska z PZU. Dodaje, że zdarzają się sytuacje, gdy o zwrot kosztów leczenia i utraconych zarobków występują osoby, którym obce dziecko sypnęło na plaży piaskiem w oczy.
Firmy ubezpieczeniowe oferują też ubezpieczenie od kradzieży i zaginięcia bagażu lub cennych przedmiotów, np. laptopa. Nie zawsze jednak mamy prawo do ubiegania się o odszkodowanie. Allianz zwraca koszty tylko wtedy, gdy ubezpieczone rzeczy wykradziono nam z przechowalni bagażu, hotelu lub autokaru. Polisa na nic nam się jednak nie przyda, jeśli rabunku dokonano na ulicy albo np. w metrze.
Nie zawsze działa
Warto sprawdzić wszystkie sytuacje, w których polisa nie działa. A jest ich sporo. Np. gdy klient został ranny lub zginął w czasie demonstracji albo w wyniku działań wojennych. Firma nie zapłaci, gdy coś nam się stanie pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Nie zwróci też kosztów leczenia po próbie samobójczej. Nie mają też szans na odszkodowanie osoby, które nie dostosowały się do zaleceń lekarza. Dotyczy to np. osób jadących w tropiki, które zignorowały obowiązkowe szczepienia ochronne. Albo kobiet w ciąży, które wbrew zaleceniom ginekologa decydują się na podróż.
Mało kto wie, że nie wszystkie choroby objęte są ubezpieczeniem zdrowotnym. Na zwrot kosztów leczenia nie mają co liczyć np. chorzy na depresję czy nerwicę. Za leczenie z własnych pieniędzy będą musiały zapłacić też osoby, które na wakacjach dostały zawału, a przed wyjazdem leczyły się na serce. Chyba że wykupią ubezpieczenie od następstw chorób przewlekłych. Taka polisa kosztuje dodatkowo od 13 do 21 zł za dzień pobytu za granicą. Można o nią poprosić przy kupowaniu wycieczki w biurze podróży lub firmie ubezpieczeniowej. Za to często zdarza się, że zaawansowane polisy obejmują nie tylko koszty leczenia, lecz także zwrot kosztów przyjazdu i noclegów rodziny chorego. Warunkiem jest pisemne zlecenie wystawione przez lekarza z zagranicy, że przyjazd kogoś bliskiego jest wskazany.
Płacisz sam, zwrot potem
Bez względu jednak na to, jak drogą polisę mamy, powinniśmy zwrócić uwagę, czy na miejscu nie będziemy musieli wyłożyć pieniędzy na leczenie z własnej kieszeni. Najczęściej bowiem za wizytę lekarza, np. w egipskim hotelu, musimy zapłacić sami na miejscu, a firma ubezpieczeniowa zwróci nam pieniądze dopiero po powrocie do Polski, kiedy prześlemy jej oryginały rachunków i diagnozę lekarską. Na wysłanie dokumentów mamy siedem dni. Ubezpieczyciel może też ustalić, że nie zwróci pieniędzy za drobne wydatki – np. poniżej równowartości 100 zł.
Większość firm nie pokrywa również kosztów leczenia stomatologicznego poza nagłymi przypadkami, i to do niewielkich sum rzędu 100 – 150 dolarów. I jeszcze jedno, bardzo ważne szczególnie dla młodych, poszukujących mocnych wrażeń turystów – jeśli na wakacjach zamierzamy uprawiać sporty ekstremalne, to musimy się liczyć z tym, że nasza składka wzrośnie nawet trzykrotnie. Ale straty spowodowane ewentualnymi kosztami leczenia mogą być jeszcze wyższe.
Czym jest i co daje EKUZ
Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, 188 mln osób w Europie ma wyrobioną europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego (EKUZ) lub certyfikat zastępczy. To oznacza, że tylko nieco ponad 37 proc. całej ludności UE ma dokumenty, które uprawniają do leczenia np. w czasie urlopu w innym kraju Wspólnoty.
Dotyczy to również Polaków. Żeby dostać kartę, trzeba złożyć wniosek o jej wydanie w NFZ. Jeżeli jej posiadacz zachoruje np. w czasie wakacji w Hiszpanii, to nie musi wracać do kraju, żeby uzyskać pomoc medyczną. Ta zostanie mu udzielona na miejscu, ale tylko w niezbędnym zakresie. Posiadanie EKUZ nie zwalnia z dodatkowych opłat, jakie obowiązują w poszczególnych krajach UE. Jeżeli więc w Niemczech płaci się 10 euro za wizytę u lekarze rodzinnego, to również Polak będzie musiał ją uiścić. Nie można się starać o jej zwrot od NFZ po powrocie z urlopu. Można natomiast domagać się oddania pieniędzy, jeżeli opłata została wymuszona bezprawnie. Jeżeli Polak zapłacił za leczenie, mimo że miał kartę i nie powinien płacić, to po powrocie do kraju może się zwrócić do funduszu o zwrot kosztów.