"To miała być zwykła impreza integracyjna. Ale dla mnie okazała się pożegnalną... Szef polewał wszystkim whisky, rozluźnialiśmy krawaty i języki. Zaczęło się od dywagacji: czy lepsze są brunetki czy blondynki? Potem polityka, sport, hazard... dyskusja toczyła się gładko, tak przynajmniej mi się wydawało. Nagle zacząłem się czuć coraz bardziej pijany. Miałem świadomość, że bełkocę, ale honor nie pozwalał mi wstać od stołu, dopiero była 21. Rozmowa zeszła na tematy firmowe i pomyślałem, że nikt nie zorientuje się, że jestem pijany, gdy zacznę mówić o swoim pomyśle restrukturyzacji firmy i zmiany podziału obowiązków. I to była ostatnia myśl, którą pamiętam... Rano obudziłem się w domu, na straszliwym kacu. Szybki prysznic, taksówka i do biura. Tam zastały mnie grobowe miny kolegów. Szef wezwał mnie do siebie i powiedział, że chyba sam rozumiem, że w sytuacji, gdy publicznie nazwałem jego decyzje chybionymi i wysłałem go na studia podyplomowe z zakresu zarządzania, moje odejście jest jedynym wyjściem. I tak było. Od tamtej pory nie piję na spotkaniach firmowych. Wykręcam się przewlekłą chorobą wątroby." - Janek, 42 lata, bankowiec

Reklama

"Pić to trzeba umić" - twierdził bohater "Sztosu" Olafa Lubaszenki. I to jest święta prawda. Są sytuacje, gdy picie z własnym szefem kończy się tragicznie właśnie dlatego, że nadużywamy alkoholu i zachęceni sytuacją postanawiamy przejść z dyrektorem na inny poziom konwersacji. I w tym momencie musisz dokładnie wiedzieć, jaka jest twoja alkoholowa "wyporność'. Oceń siły i zgodnie z nimi pij. Oczywiście, możesz całą noc sączyć soczek, ale w pijącym towarzystwie łatwo jest zostać pominiętym w konwersacji. Pij, ale z głową - podjadając, markując, często zamieniając szklanki (np. nie dopijając jednego drinka, porzuć go gdzieś i radośnie idź po następnego).

OCEŃ SWÓJ PUNKT

Jak donosi portal onet.pl: "Chris Talyor, wydawca amerykańskiego magazynu >>Business 2.0<<, twierdzi, że wypicie kilku drinków na spotkaniu biznesowym, lub na stopie pół oficjalnej, pozwala się zrelaksować i lepiej skupić na tym co się dzieje. >>To tak jak z piciem przy bilardzie<<. Trzeba znaleźć odpowiedni punkt. Jeśli wypije się odpowiednią ilość alkoholu, wszystkie lęki i kłopoty zniknają i jest się idealnie skupionym na sytuacji. Jeśli wypije się za dużo można być ociężałym i powolnym. Mój odpowiedni punkt to około półtora drinka - dodaje Taylor. " Nic dodac, nic ująć.

Reklama

ON CIĘ OBSERWUJE

"Na którejś imprezie firmowej mocno zaszalałam z jednym z moich kolegów. Tańczyliśmy, hmm, dość perwersyjnie i ustaliliśmy, że razem wychodzimy. Cały czas obserwowałam mojego szefa, czy nic nie widzi - ale nie, był w drugim końcu sali, zajęty jakimiś swoimi gośćmi. Wymknęliśmy się więc niezauważeni z sali... Następnego dnia szef mnie zawołał i obsobaczył na czym świat stoi za zachowanie na parkiecie. >>A co robiliście po waszym zniknięciu, to wasza sprawa<< - dodał. A więc jednak wiedział..." - Anita, 31 lat, menedżerka.

Albo ktoś życzliwy mu doniósł... Szef widzi i wie wszystko - od tego jest szefem Spotkanie z ludźmi, z którymi pracuje i musi nimi kierować to kolejna okazja do poczynienia kilku obserwacji. Więc nie łudź się, że po kilku drinkach szef nic już nie widzi. Swoim stylem imprezowania udowodnij mu, że jesteś osobą kulturalna i mimo polskich, fatalnych obyczajów nie lądujesz po każdej imprezie pod stołem. Z drugiej zaś strony nie wolno ci zapomnieć, że ten przyjacielsko poklepujący cię po plecach facet jest twoim przełożonym i jutro spotkacie się znowu. Na zupełnie innym gruncie...