MA WSZYSTKO. NO, MOŻE PRAWIE...

W porównaniu z wieloma bohaterkami jej programu „Kobieta na krańcu świata”, ma wszystko: sukces zawodowy, pieniądze, sławę, wspaniałych rodziców i piękną córkę. "Byłam w tak wielu miejscach na świecie, poznałam tak dramatyczne ludzkie historie, że po powrocie do domu mogę sobie tylko powiedzieć: >>Martyna, nie masz żadnego prawa, żeby jeszcze czegokolwiek chcieć! Masz dach nad głową, szczęśliwe i zdrowe dziecko!<<. Kiedy porównuję siebie do walczącej cholity Carmen Rojas, zapaśniczki z Boliwii, jednej z bohaterek mojego programu >>Kobieta na krańcu świata<<, jest mi naprawdę wstyd, że mam śmiałość czegoś pragnąć" - mówi Martyna Wojciechowska w rozmowie z "Galą".

Reklama

Ale to jednak nie wszystko... "Przede wszystkim nie udało mi się stworzyć normalnej rodziny. A niemal dla każdego z nas, niezależnie od szerokości geograficznej czy kultury, ważne jest, żeby mieć ostoję, znaleźć takiego człowieka, przy którym czujesz się po prostu bezpiecznie. Pytanie: czy można to wszystko mieć, żyjąc tak niezależnie, jak żyję, i będąc tak wolną osobą, jaką jestem? Dokonałam pewnego wyboru drogi życiowej i muszę ponieść tego konsekwencje" - mówi Martyna.

MACIERZYŃSTWO NIE JEST USŁANE RÓŻAMI

Chociaż ta wolność stała się dyskusyjna wraz z pojawieniem się nowego przybysza - córeczki Marysi. Macierzyństwo to zdaniem Martyny wielkie szczęście ale i wiele trudności, o czym wciąż jednak głośno się nie mówi. "Nie rozmawiamy głośno o depresji, zmęczeniu, wściekłości. O tym, że nasze ciało ulega drastycznej zmianie, że czujemy się nieatrakcyjne, że jesteśmy wiecznie zmęczone. Zawsze byłam dumna, że codziennie rano biegam i trenuję przed wyprawami. A teraz nie mam siły zwlec się z łóżka… Trzeba mówić, że jest cudownie, że jestem szczęśliwa, że >>tonę w oceanie miłości<< i w ogóle nic mi nie przychodzi z trudem. Wstaję cała szczęśliwa siedem razy w ciągu nocy, ale życie matki jest piękne, wow!!! Proszę mnie dobrze zrozumieć – nie jest moją intencją dyskredytowanie macierzyństwa, ale nie ukrywajmy, że ta droga nie jest usłana wyłącznie różami!" - przekonuje dziennikarka i pisarka.

Reklama

NAJWIĘKSZY KRYTYK KOBIETY? INNA KOBIETA

Jej wyprawa na Antarktydę (malutką Marysię zostawiła w domu), wywołała powszechne oburzenie. To sprowokowało ja do przemyśleń na temat tego, jak dużo bierze na siebie współczesna kobieta. A jednak często znajduje surowych krytyków - w osobach innych kobiet... "Wszędzie na świecie kobieta to matka, żona, kochanka, przyjaciółka, pracownik fizyczny… Musimy odgrywać te role naraz i jeszcze do tego świetnie wyglądać. Kto ma na to siłę?! W tej sytuacji kobiety powinny mieć dla siebie zdecydowanie więcej tolerancji. Nie musimy do końca się rozumieć. (...) Podczas realizacji programu poznałam kobiety z oddziału saperów w Kambodży. Zostawiają dzieci pod opieką rodziny, nie widzą ich po parę miesięcy, a same ciężko pracują od rana do nocy na polu minowym, ryzykując życie za 200 dolarów. Ale te pieniądze pozwolą opłacić naukę i utrzymanie dzieci. Carmen Rojas z Boliwii co tydzień wychodzi na ring i daje się bić, żeby utrzymać rodzinę. Każda kobieta żyje najlepiej, jak umie, walczy i dba o lepszy byt dla swoich dzieci, ja też – i przykro mi, że inne kobiety nie potrafią tego zrozumieć" - utyskuje Martyna.

Reklama

czytaj dalej...



STARA PANNA Z DZIECKIEM

"Kobiety w pewnym sensie nieustannie rywalizują o mężczyznę" - mówi Martyna. Ale, jak sama przekonuje, nie jest zagrożeniem dla innych kobiet. "Uspokoję wszystkie panie – nie jestem atrakcyjna. Dziewczyny, wyluzujcie! Wasi panowie nie chcą mieć takiej żony jak ja. Jestem starą panną z dzieckiem i prawdę mówiąc, nie wiem, czy to się kiedyś zmieni...". Dlaczego? "Wiele bliskich mi kobiet mówi, że jestem za silna i mężczyźni się mnie boją. Ale to jest chyba zbyt powierzchowne sformułowanie. Sama do końca nie wiem, na czym to polega. Może na tym, że są kobiety, przy których mężczyzna czuje, że musi stanąć na palcach, musi się bardziej postarać? A może wcale nie musi, tylko JEMU tak się wydaje?" - pyta Martyna.

Dlatego dla Martyny łatwiej jest zdobyć górę, nawet ośmiotysięcznik, niż zbudować związek z mężczyzną. "Ludzie rozpływają się, opowiadając o tym, że znaleźli miłość życia i jest cudownie. A przecież każdy wie, że „motyle w brzuchu” mijają, zaczyna się ciężka praca nad związkiem, żeby przetrwać, dotrzeć się, nauczyć się siebie i nie pozwolić tym motylom ulecieć w siną dal…".

Ale i tak najsilniejsze uczucie, jakie zna, to miłość do dziecka. "Myślę, że nie ma silniejszego uczucia niż miłość matki do dziecka. To uczucie bezwarunkowe i o tym przekonałam się nie tylko na własnej skórze, ale także poznając losy bohaterek mojego programu. Kobiety – poza patologicznymi przypadkami – dla dziecka są w stanie zrobić wszystko. I czasami robią rzeczy zadziwiające. W związku z tym tolerancja rośnie niewspółmiernie do tego, co jest dla ciebie, jako kobiety, na co dzień do przyjęcia. Jako matka jesteś skłonna pójść na dużo większy kompromis niż jako kobieta bez dziecka".

KOBIECE DRAMATY NA KRAŃCU ŚWIATA

Podczas pracy nad nowym programem poznała wiele dramatycznych kobiecych historii. Jedna z nich wstrząsnęła nią szczególnie. "Carmen Rojas, boliwijska zapaśniczka, która w tradycyjnym stroju indiańskim wychodzi co tydzień na ring i walczy za 10 dolarów. Z kobietami i z mężczyznami, przelewając krew i ryzykując zdrowie. Mąż bił jej dzieci, ją katował, zmasakrował jej nos tak, że została z niego miazga, połamał żebra, złamał rękę... Ale ona trwała przy nim, nie potrafiła odejść. W Ameryce Południowej, głównie w Boliwii, panuje takie przeświadczenie wśród kobiet, że jeśli mąż cię kocha, to bije. Musi tłuc, bo to znaczy, że mu się podobasz, że jest zazdrosny i walczy o ciebie. Kobiety naprawdę w to wierzą! I Carmen też tak przez wiele lat uważała. W końcu, zdradzana, bita, poniżana, zdecydowała się odejść. Zabiera dzieci, żyje w skrajnej nędzy. Nie ma na gaz, więc gotuje na palenisku z kamieni. Własnymi rękami buduje lepiankę przyklejoną do domu swojej mamy. Ma klepisko zamiast podłogi, maleńki klaustrofobiczny pokoiczek i jedno łóżko, gdzie śpi razem z dwójką dzieci. Uśmiecha się do mnie i mówi, że siłę czerpie z miłości do nich. Z miłości do tych dzieci decyduje się podjąć pracę, która polega na tym, że kobieta, która była bita i poniżana przez całe życie, będzie bita i poniżana, tym razem za pieniądze" - relacjonuje Martyna.

NIE DA SIĘ ZRESOCJALIZOWAĆ

Sama też walczy ze sobą: ze swoim niejedzeniem i nieumiejętnością "wyłączania głowy". Czy jednak aby na pewno chciałaby to zmienić? "Choć sądzę, że gdyby ktoś mnie pozbawił możliwości pisania, mówienia, redagowania, tworzenia, moich pasji, tobym umarła. Uschła w krótkim czasie… Nawet już raz próbowałam dać się >>zresocjalizować<<, ale skończyło się fiaskiem. Ale ja to uwielbiam" - kończy Martyna.

________________________

NIE PRZEGAP:

&gt;&gt;&gt; Oto największe wpadki córek polityków
&gt;&gt;&gt; One kochały się na oczach ludzi
&gt;&gt;&gt; Małżeństwo Obamów wisiało na włosku