Norah Vincent przykleiła sobie sztuczną brodę i ukryła biust w spłaszczającym kobiece krągłości staniku. Zapisała się do męskiej drużyny kręglarskiej, a nawet na kilka miesięcy wstąpiła do zakonu. Wszędzie traktowano ją jak mężczyznę, a ona zrozumiała, że nie jest to łatwa rola. Dlaczego? Bo - jak mówi pisarka - "męskość podlega nieustannej ocenie: przez innych mężczyzn, kobiety, a nawet dzieci. Wszyscy wypatrują u panów słabości lub niedoskonałości, a z drugiej strony oczekują, że będą silni i zaradni". Więc, podczas gdy kobiety mogą okazywać emocje, od mężczyzn oczekuje się nieprzeniknionej twarzy i niezmiennej twardości. "Po tym doświadczeniu wiem, że bycie kobietą to przywilej" - oświadczyła Norah Vincent, podsumowując eksperyment.

Reklama

Fakt, że mężczyźni są dyskryminowani, potwierdzają też całkiem poważne badania. Kanadyjscy naukowcy Paul Nathanson i Katherine Young przez wiele lat sprawdzali, jaka jest pozycja mężczyzny w dzisiejszym świecie. "Chętnie podjąłem się tego zlecenia, bo zawsze czułem, że z równością płci jest coś nie tak. Po raz pierwszy dotarło to do mnie, gdy zrozumiałem, że na wojnę w Wietnamie wysyłani są jedynie mężczyźni. To skrajny przykład, ale też wymowny dowód, że jesteśmy dyskryminowani" - tłumaczy Paul Nathanson w rozmowie z DZIENNIKIEM. Nathanson i Young zbadali również, jak mężczyzna jest przedstawiany w popkulturze. Szybko odkryli, że w reklamach i filmach mężczyzna jest albo patologicznym mordercą, albo pożałowania godnym fajtłapą.

Nie lepiej jest w Szwecji, która słynie przecież jako kraj równouprawnienia. "U nas mężczyźni nie mogą nawet przyglądać się kobietom na ulicy, nie mówiąc już o zaczepianiu. Od razu zostaliby posądzeni o molestowanie" - opowiadała podczas spotkania z czytelnikami pisarka i dziennikarka Majgull Axelsson.

Również w Polsce życie mężczyzn nie jest usłane różami. Wystarczy przejrzeć ogłoszenia o pracę. "Potrzebna kobieta, lat 30", "Szukamy kobiet na stanowisko sekretarek" - takie ogłoszenia to zwykły widok. A przecież - nie mają wątpliwości znawcy prawa i socjologowie - to przejaw jawnej dyskryminacji. Rok temu pewien student prawa z Warszawy wytoczył proces pracodawcy, który nie chciał go zaprosić na rozmowę kwalifikacyjną, tylko dlatego, że był mężczyzną. Sprawę wygrał. O dyskryminację oskarżył firmę także Krzysztof Sz. z Krakowa, który usłyszał, że nie zostanie przyjęty do pracy w laboratorium biotechnicznym, bo... faceci są niecierpliwi i mniej sprawni manualnie od kobiet. I on wygrał.

W sądach walczą także ojcowie, którzy są dyskryminowani, jeżeli chodzi o ich prawa do własnych dzieci. Zazwyczaj z marnym skutkiem. Bo - jak twierdzi psycholog Mieczysław Baum - "sędziowie deklarują równość płci, ale zupełnie tej zasady nie stosują. Po rozwodzie opiekę na dzieckiem przyznaje się zaledwie 3 proc. ojców".

Takie przykłady można mnożyć: mężczyźni żyją krócej (w Polsce średnio o 8 lat), ale muszą pracować dłużej, bo później idą na emeryturę. A kiedy padają ofiarą przemocy albo molestowania seksualnego nikt nie traktuje ich skarg poważnie. Filozof Magdalena Środa opowiadała w jednym z wywiadów, że kiedy była pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu obu płci odbierała skargi mężów bitych przez żony. "Kiedy na komisariacie opowiadali o tym policjantom, ci ze śmiechu spadali z krzeseł" - mówiła profesor Środa. A przecież ze statystyk wynika, że ofiarami przemocy ze strony partnerek pada aż 9 proc. mężczyzn.

Polakom najbardziej jednak przeszkadza seksizm, z którym się spotykają w życiu codziennym. Mimo nawoływania do równouprawnienia kobiety nadal oczekują od nich, że zapłacą za kolację, ustąpią im miejsca w autobusie i naprawią samochód. No i mają być nieustannie seksualnymi ogierami. A na dodatek często są traktowani z wyraźną pogardą. Siłą kobiecego szowinizmu był zaskoczony 34-letni menedżer Marek z Warszawy. Przez kilka lat pracował w zespole, w którym był jedynym mężczyzną. "Mężczyźni w oczach moich koleżanek byli nieudacznikami i szowinistami, którzy do niczego się nie nadają" - opowiada Marek. Szybko z tej pracy zrezygnował.

Reklama

Panowie skarżą się również, że są poddawani o wiele większej presji społecznej niż kobiety, bo to oni nadal muszą walczyć o godziwy byt dla rodziny. A na dodatek pod groźbą ośmieszenia nie mogą przyznać się, że czegoś nie potrafią. Dlaczego nie walczą z dyskryminacją? "Trudno przyznać, że jesteśmy prześladowani. To oznaczałoby ujawnienie słabości, a przecież nam nie wolno być słabymi" - tłumaczy Paul Nathanson.

p

"O nich zazwyczaj mówimy z pogardą"

Klara Klinger: Mówiąc o dyskryminacji, odruchowo myślimy o kobietach. Czy mężczyznom rzeczywiście jest lepiej?

Anna Giza-Poleszczuk: Mężczyźni częściej osiągają sukces społeczny, jest ich więcej w szeregach władzy i lepiej zarabiają. Ale jest też druga strona medalu - o wiele więcej mężczyzn niż kobiet jest bezdomnych, popada w uzależnienia i popełnia samobójstwa. Jest im łatwiej znaleźć się na górze, ale także dużo łatwiej spaść na samo dno. Kiedy podaję takie dane, wiele osób odruchowo odpowiada, że to tylko dowód, iż mężczyźni są gorsi i mniej odpowiedzialni niż kobiety. Taka reakcja też daje do myślenia - bo albo rzeczywiście są gorsi, albo uważamy, że nie ma różnic między płciami. Ta niejednoznaczność powoduje, że panowie często mają gorzej niż kobiety.

W jakich obszarach?

Warto zwrócić uwagę, jakie są dziś oczekiwania wobec mężczyzn. Stare męskie role i stara męska tożsamość związana z takimi atrybutami jak siła i odpowiedzialność za rodzinę odeszła w przeszłość. Cechy, które wcześniej przynosiły chlubę, czyli twardość, asertywność, dzisiaj są uważane za brutalność i patriarchalizm. Z jednej strony uważa się więc, że właśnie te „męskie” cechy są negatywne, ale potem pojawiają się artykuły w kobiecych pismach: „Gdzie się podziali prawdziwi mężczyźni?”. To przejaw schizofrenicznego podejścia do mężczyzn. Dlatego im samym jest coraz trudniej zrozumieć, czego się od nich oczekuje.

A kobiet to nie dotyczy?

One są w dość luksusowej sytuacji. Bo żeby wejść w nową rolę - być przedsiębiorczą, osiągać sukcesy - nie muszą wyrzekać się starych kobiecych atrybutów, np. bycia dobrą matką. Jeśli kobieta zostaje szefem, jest świetnie, natomiast jeżeli nim nie zostanie, nikt nie odczyta tego jako porażki. Mężczyźni mają dużo gorzej - jeżeli pracują od lat w korporacji i nie awansują, uważa się, że coś z nimi jest nie tak. To niejedyna forma dyskryminacji mężczyzn w pracy.

Jak to? Przecież wciąż słyszymy, że w pracy mężczyźni mają dużo lepszą sytuację niż kobiety.

Tak, ale jest przestrzeń, w której mają gorzej. Zrobiliśmy badania, jaki jest stosunek do mężczyzn w miejscu pracy. Okazało się, że pracodawcy w ogóle nie zauważają, że mężczyźni pełnią w życiu inne role niż tylko pracownika. Dużo się mówi o tym, że kobiety są nie tylko pracownicami, ale także matkami. A mężczyzn pozbawia się jakichkolwiek zobowiązań i uprawnień rodzinnych. Mężczyzna nie może przyjść do szefa i powiedzieć, że musi odebrać dziecko z przedszkola. To też dyskryminacja.

Kobieta w reklamie to seksbomba albo kura domowa. A jak przedstawiany jest mężczyzna?

Moi studenci analizowali reklamy i pisma kobiece, sprawdzając, w jakiej roli pojawia się w nich ojciec. Okazało się, że najczęściej tylko interwencyjnie. Czyli znowu - z jednej strony nawołuje się do równouprawnienia, a z drugiej same kobiety pozbawiają mężczyzn wielu praw, bo niechętnie oddają im przestrzeń związaną z wychowaniem dzieci i innymi rolami domowymi. To one decydują, jakim ojcem będzie, do czego go dopuszczą. Często zakładają, że on się do niczego nie nadaje. W reklamach młodzi chłopcy skaczą na bungee, podejmują ryzyko. Nie widziałam reklamy, gdzie mężczyzna okazałby słabość. Zaś starsi panowie mają być odpowiedzialni, zarabiać pieniądze albo wręcz przeciwnie - piją piwo i są fajtłapami.

Kobiety mają pretensje za dowcipy o blondynkach. Czy słowny seksizm dotyczy też mężczyzn?

Oczywiście! Pogardliwy sposób mówienia o mężczyznach to wręcz dominujący ton dyskursu. Więc gdybym się odważyła powiedzieć wśród przyjaciółek, że mój mąż jest idealny, zadziobałyby mnie. Przyjęło się bowiem mówić o mężczyznach tylko krytycznie. I co ważne - nie jest to uważane za dyskryminację czy matriarchat. Przy okazji złego mówienia o kobietach natychmiast pojawia się oskarżenie o seksizm albo szowinizm. Jesteśmy wyczuleni na negatywny dyskurs wobec kobiet, natomiast wobec mężczyzn wszystko wolno. A oni nie reagują.

Dlaczego?

Wolą lekceważyć objawy dyskryminacji, by nie przyznać, że ona istnieje. Ale pojawiły się pierwsze jaskółki świadczące o tym, że problem został zauważony. Powstają strony internetowe, męskie ruchy i stowarzyszenia ojców. Choć oczywiście w porównaniu z Zachodem u nas jest to marginalne zjawisko. A warto sobie uświadomić, że to nasz wspólny problem - kobiet i mężczyzn. Bo jeżeli nie stworzymy przestrzeni, w której mężczyźni będą mogli się odnaleźć, wszyscy na tym ucierpimy.

Anna Giza-Poleszczuk jest socjologiem na Uniwersytecie Warszawskim