Wszystkie koleżanki zazdrościły ci, kiedy twój facet komplementował bezbłędny wybór dodatków czy ułożenie fryzury? Teraz lepiej takiego chłopaka nauczyć małomówności, bo metroseksualizm przejadł się podobno kobietom.

PRECZ Z ŁADNYMI CHŁOPCAMI Z SOLARIUM!

Reklama

Już od dawna obserwujemy znaczącą zmianę w odgrywanych przez kobiety i mężczyzn rolach społecznych. Im bardziej panie ingerują w dotąd męską sferę, tym bardziej panowie niewieścieją. A im silniejsze my jesteśmy, tym więcej pogardy zaczynamy mieć wobec niemęskich zachowań.

Rozpoczęła się tęsknota za mężczyzną, który przejmie w związku stery, który jest odrobinę niebezpieczny, mało przewidywalny i ma typowo męskie zachowania i wygląd. Podobno szał na powrót macho rozpoczął się dzięki filmowi "Australia" i roli, jaką zagrał tam Hugh Jackman. Jego poganiacz bydła jest silny, szorstki, małomówny, sam daje sobie radę i niepotrzebne mu są wygody cywilizacji. Przy tym, żebyśmy się dobrze rozumiały, nie nadużywa przemocy i jest wobec kobiety dżentelmenem.

Reklama

Razem z modą na naturalność, scrabble i szydełkowanie powraca moda na silnych facetów, jak pisze dziennikarka Daily Mail, Tanya Gold. Nie zachwyca nas już ktoś w typie chudziutkiego Edwarda Nortona czy chłopięcego DiCaprio (ten zresztą po filmie "W sieci kłamstw" zmienił już wizerunek na bardziej niebezpieczny). Zachwyca nas Clive Owen (samotny przeciw wszystkim w "International") czy Daniel Craig w kolejnym "Bondzie".

PO CHUDEJ SAŁATCE PRZYCHODZI OCHOTA NA STEKA

Zrób wdech i poczuj nadchodzące zmiany! Również w reklamach, jeśli zwrócicie na to uwagę, odchodzi się od wymuskanego typu mężczyzn. Już nie uniseks i chłopiec o delikatnej twarzy reklamuje męskie perfumy, tylko zarośnięty dojrzały facet o posępnym spojrzeniu.

Niektórzy za tę zmianę męskiego wizerunku winią kryzys ostatnich miesięcy. Kiedy zamiast sałatek zaczynamy marzyć o czymś tak prostym i treściwym jak dobrze wysmażony stek, mamy też ochotę mieć obok siebie mężczyznę, który da nam oparcie, kiedy nasze kwoty w banku topnieją. Nie takiego, którego można łatwo pokonać choćby w symbolicznym siłowaniu się na rękę. Na zasadzie: kto chce rozmawiać o butach od Jimmy’ego Choo, kiedy wszystkie trzeba było sprzedać na e-bayu?

I inna ważna kwestia. Gdy kryzys piszczy nam pod drzwiami, seks przeżywa swój renesans. A wtedy niezbędny stanie się dziki, spocony i owłosiony mężczyzna. Zwycięża więc pierwotna potrzeba. Tu jednak przychodzi z pomocą też zdrowy rozsądek. Bo w końcu to, czy ktoś ma małą czy dużą klatę, trzydniowy zarost czy gładką buzię, intelekt czy zaradność nie mają tu nic do rzeczy. A to się głównie liczy podczas kryzysu. Nie dajmy się więc zwariować, i nie rzucajmy od razu naszego ubranego w garnitur z Zary faceta dla umięśnionego hydraulika.