Alexander McQueen słynie z zamiłowania do dziwacznych ubrań. Traktuje modę jak sztukę, zatem nie ogranicza się względami wygody czy praktyczności. Jego kolekcja kapeluszy Fall/Winter 2009 pokazana w Paryżu 10 marca to istne szaleństwo! Projektant proponuje w tym roku nakrycia głowy a la parasolki, cekinowe abażury oraz serię miłych dla oka kapturków.
Idąc na pokaz tego właśnie designera-artysty, bo tak trzeba o nim mówić, można spodziewać się przeżycia niezwykłego. Do historii przeszły pokazy mody, w których modelki chodziły po wodzie jak Chrystus, albo w których ze zbitych szklanych akwariów wzleciały w powietrze tysiące ciem.

KOSZMARNY SEN WIELKIEGO PROJEKTANTA

McQueen wie, jak oczarować publikę. Wie, jak nią wstrząsnąć, obrzydzić i pozostawić w kompletnym osłupieniu. Nie inaczej było podczas pokazu na Paryskim Tygodniu Mody, gdzie pokazał swoją najnowszą kolekcję na sezon jesień/zima 2009-2010.
Mało jest projektantów, którzy mają wizję, więcej takich, którzy podchwytują trendy uliczne, przekształcają je i sprzedają potem za ciężką gotówkę w swoich ekskluzywnych salonach. Można się dzisiaj zastanawiać, jak powinna zachować się moda w czasach kryzysu. Czy powinna zaproponować nam tańsze wersje drogich materiałów, czy ubranie powinno być skromniejsze i bardziej zgrzebne…

Alexander McQueen ma na to odpowiedź: w czasach kryzysu nie można sobie pozwolić na depresję. Choć jego stroje zawsze były mroczne, można w nich dostrzec także element zabawy, kiczu, dowcipnego cytowania innych projektantów. W tym roku designer stworzył wariację na temat klasycznej, czerwonej sukni YSL - w jego wersji otulonej czarnym, cekinowym płaszczem. Pokazał najwyższe mistrzostwo, folgując sobie z chanelowską pepitką i czarno-pomarańczowym kostiumem harlekina wzorowanym na Diorze.

CO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI

Dziennikarka modowa, Liz Jones, pisze, że w tej kolekcji McQueen stworzył swoje greatest hits: dziwaczne sylwetki z wypchanymi ramionami i piętrowo zbudowaną pupą, architektoniczne mistrzostwo, czarne wiktoriańskie stroje, gorsety, falbany, zabawa geometrią. Absurd i groteska, stylistyka sennego koszmaru to jak widać wciąż jego znaki charakterystyczne. Wydaje się, że jako twórca kostiumów do teatru makabry, projektant sprawdziłby się znakomicie.

Zachwyt w pierwszych rzędach wzbudziła współczesna gejsza lub panna młoda (wedle interpretacji), ubrana w białą, obcisłą suknię z piór. Ramiona modelki były otulone sztywną etolą połączoną z suknią (ręce unieruchomione), a stopy obute w czerwone lakierowane platformy. Czy to wizerunek nowoczesnej i wyzwolonej kobiety? Co miał na myśli projektant, głowią się krytycy.

Na specjalną uwagę zasługują też w kolekcji dodatki i makijaż. Niezwykłe kapelusze zaprojektowane przez Philipe’a Treacy to abażury, parasole (i piętrowe konstrukcje kilku parasolek), klosze kryjące twarz modelek i kuglarskie czapki.

Makijaż to upudrowana na biało gładka twarz z wymalowanymi daleko poza linię wargami. W zasadzie usta zamieniają się w krwawą jamę lub ziejącą czernią dziurę – z daleka wygląda to jak niemy krzyk…
Jedna z modelek nosi podczas pokazu na głowie część opony samochodowej, która może być dowcipnym komentarzem do głośnej teraz mody recyklingowej. Być może w ten przewrotny sposób McQueen próbuje powiedzieć swoim wystrojonym widzom, że moda to nic więcej jak tylko przetwarzanie starych śmieci.

O ubraniach McQueena trudno mówić w kategorii ciuchy. To bowiem nie tylko bluzki czy spódnice. To kostiumy o bogatym znaczeniu kulturowym, pogrywające z tradycją i historią – to dzieła sztuki.




















Reklama