Obrady Okrągłego Stołu, przemiany, które po nich nastąpiły sprawiły, że Polska stała się innym krajem... to banalne, ale przecież i prawdziwe stwierdzenie. Co pani zdaniem zmieniło się na lepsze od tamtego czasu? Kiedy po raz pierwszy odczuła pani tę kolosalną różnicę?
Różnica dla mnie jako dla przedsiębiorcy była diametralna. Prywatni wytwórcy zaczęli być doceniani za to, że tworzą miejsca pracy, wspierają polską gospodarkę i płacą podatki. Jednym słowem, zapaliło się dla nich zielone światło. Wtedy też dopiero tak naprawdę uwierzyłam, że moja praca ma sens. Poczułam, iż możemy się dalej rozwijać. Przełomowym momentem było wprowadzenie ustawy Mieczysława Wilczka – ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Ustawa ta umożliwiła każdemu podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej na równych prawach, co m.in. spowodowało aktywizację drobnych przedsiębiorców, którzy utworzyli wiele nowych miejsc pracy, jak i dużą dynamiką gospodarczą. Mój przykład pokazywał innym kobietom, że można stworzyć coś na własną rękę. Dzięki zmianom ustrojowym i przemianom gospodarczym pojawiło się więcej miejsca na przedsiębiorczość. Aktywne i dążące do celu kobiety mogły śmiało rozpocząć realizację swoich marzeń.

Reklama

Pozytywy Okrągłego Stołu są zatem oczywiste. A czy coś w pani opinii zmieniło się na zdecydowanie gorsze? Gdy niedawno rozmawialiśmy o tym z Magdaleną Środą, to nie była ona tak entuzjastycznie nastawiona do wszystkich konsekwencji przemian…
Nie sądzę, że można mówić o zmianach na gorsze. Pojawiła się zupełnie odmienna sytuacja od dotychczasowej. Nie oznaczało to jednak, że była ona zła – należało się po prostu do niej dostosować. Czasy po 1989 roku nie należą z pewnością do najłatwiejszych, ale za to niosą ze sobą całą masę swobód i wolności działania. Niezadowolenie społeczne, towarzyszące realizacji planu Balcerowicza, wiązane jest w powszechnej opinii z pogorszeniem się warunków życia części społeczeństwa. Jednak 10 ustaw tzw. pakietu Balcerowicza, w tym na przykład ustawa o szczególnych warunkach zwalniania pracowników, ustawa o prawie dewizowym, prawie bankowym, czy ta o podatku od wzrostu wynagrodzeń były niezbędne – aby rozpoczęte w '89 roku przemiany ustrojowe mogły zakończyć się sukcesem. Ich wprowadzenie było koniecznym warunkiem przejścia do gospodarki rynkowej. Obecne czasy to niestety szybsze tempo życia. Dlatego też trzeba pamiętać, że praca, która stała się dominantą po '89 roku nie może nas bez reszty pochłaniać – bo ucierpieć na tym może tylko rodzina. Jest to szczególnie istotne w przypadku kobiet, które często prowadząc własną działalność muszą godzić ją z obowiązkami domowymi. One wiedzę, że odpowiedni balans między tymi dwoma obszarami życia jest niezbędny.

Stworzyła pani jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek w Polsce. Odniosła pani spektakularny sukces. Czy patrząc na siebie i swoje osiągnięcia uważa pani, że przez te 20 lat Polki nauczyły się biznesu? Możecie już w pełni rywalizować na tej płaszczyźnie z mężczyznami?
Kobiety od zarania dziejów postrzegane były jako te słabsze, bardziej wrażliwe, emocjonalnie reagujące na wiele spraw. Tradycyjnie ich rola ograniczała się do rodzenia dzieci i realizowania się na łonie rodziny. I choć nadal rządzenie i zarządzanie spoczywa przeważnie na męskich barkach i często traktowane jest jako domena męskiej części społeczeństwa, to sytuacja ta się zmienia. Obecnie kobiety są aktywne zawodowo i dobrze wykształcone. Aby biznes mógł się dzisiaj dobrze rozwijać, powinien być wzbogacony o rozmaite wartości i różnorodny potencjał. Coraz więcej kobiet równie dobrze, jak mężczyźni spełnia się na stanowiskach kierowniczych. Wystarczy spojrzeć, ile kobiet w Polsce prowadzi własne firmy i doskonale sobie radzi. Nie chodzi mi tu o rywalizację płci, ale o szanse równego rozwoju.

Myśli pani, że Polki w końcu przebiły "szklany sufit"?
Tym terminem określa się niewidzialne przeszkody i ograniczenia, jakie mogą napotykać kobiety na swojej drodze zawodowej. Bardzo trudno precyzyjnie wskazać te bariery, bo są prawie niewidzialne, a jednocześnie jednak pojawiają się na drodze rozwoju zawodowego. Dzisiejsze kobiety doskonale potrafią połączyć role matki i menedżera – co świadczy przecież o doskonałych umiejętnościach w zarządzaniu. Są przebojowe, przewidujące, działają dynamicznie, szukają nowych rozwiązań. Dokształcają się i niejednokrotnie są lepszymi specjalistami od mężczyzn. W biznesie płeć jest nieważna. Liczy się determinacja, pasja i chęć realizowania własnych marzeń. Jeśli jest się silną i przebojową jednostką, szanującą drugiego człowieka, sukces okazuje się być na wyciągnięcie ręki.

Czyli jednym słowem musiałyście się dostosować do sytuacji. A jakie pani zdaniem kobiety mają cechy, które "skazują na sukces".
Kobiety z natury są wrażliwsze, delikatniejsze i łatwiej jest je zranić. Jednak z moich obserwacji wynika, że w pracy zawodowej, wyróżniają je inne cechy. Potrafią doskonale radzić sobie ze stresem, prowadzić negocjacje, łagodzić przejściowe kryzysy. Właśnie ta delikatna, kobieca natura, daje im przewagę nad mężczyznami i pozwala na łagodniejsze metody rozwiązywania problemów. Ponadto, kobiety zdały sobie sprawę, że mogą być samowystarczalne i że potrafią pracować na własną rękę. Najtrudniejsze bywają zawsze początki. To co według mnie jest bardzo istotną cechą dominującą w działaniu kobiet, to szczególna intuicja. Bez niej prowadzenie biznesu jest niezwykle trudne.

Na pewno nieraz myślała Pani o tym, kim by była dzisiaj, gdyby nie Okrągły Stół i przemiany polityczne w Polsce? Wiem, że wiele kobiet się nad tym zastanawia i ma obawy, że nie zrobiłyby takiej kariery, na jaką szanse dała im ta kolosalna przemiana.
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby nie rok 1989, pewnie nie prowadziłabym nadal swojej firmy. Może pracowałabym na państwowej posadzie… na etacie bez perspektyw, bez możliwości kreacji i realizacji własnych marzeń, a może znalazłabym pracę, która by mnie w pełni satysfakcjonowała. Przed 89 rokiem już miałam wrażenie, że przekroczyłam niepisaną granicę – zatrudniałam wówczas około 16 osób – i niedługo przyjdzie ktoś i ukróci moją działalność. Oficjalnie nie było limitu zatrudnionych, ale działające wtedy firmy nie mogły być zbyt duże, nie należało się wychylać. Denerwowałam się, czy przyjdzie kontrola, szukając byle pretekstu do zamknięcia czy nie.

Czyli przed '89 było znacznie trudniej kobiecie z ambicjami...
Tak, bo w tamtych czasach prowadzenie własnej firmy było bardzo trudne. Na przykład zdobycie odpowiedniej jakości surowców często graniczyło z cudem. Ze sprzedażą gotowych wyrobów przez prywatnych wytwórców też nie było łatwo, a przecież paradoksalnie sklepy często "świeciły pustkami”. Żyłam w nieustannym lęku o to, co udało mi się do tej pory stworzyć i o ludzi, którzy znaleźli u mnie zatrudnienie. Najgorsza była niepewność i brak stabilności. W tamtych czasach gospodarka w Polsce, podobnie jak w innych krajach dawnego bloku wschodniego, była nierynkowa i zdominowana przez sektor państwowy, a zwłaszcza przez wielką państwową własność. Państwo dotowało i regulowało zarówno sferę produkcji jak i konsumpcji. Czyniło to gospodarkę mało elastyczną i nieefektywną. Producenci nie kierowali się realnym popytem, tylko odgórnymi nakazami. Na szczęście w '89 roku nastąpiły zmiany. Wtedy nagle z rzemieślników - chałupników staliśmy się biznesmenami, którzy dają innym pracę, płacą podatki, zapełniają sklepowe półki, eksportują.

Jednym słowem miała pani szczęście.
Rzeczywiście - mam możliwość robienia tego, co lubię. Mogę się rozwijać, zdobywać nowe doświadczenia i wcielać je w życie. Pomysłów jest bardzo dużo i chciałabym móc je wszystkie zrealizować.