Jest Pani wulkanem energii, nawet na e-maile odpisuje Pani o szóstej rano. W porannym programie TVP wygląda Pani tak, jakby ostatnie dwa tygodnie spędziła na urlopie. Skąd bierze się taki zapał do życia i pracy?

Reklama

Jestem genetycznie uwarunkowana do działania, a poza tym kocham to, co robię. Żyje intensywnie, bo tak pojmuję życie. Poza tym nie lubię zbyt długo odpoczywać, bo uważam, że ludzie tak naprawdę są stworzeni do działania.

Łatwo powiedzieć… za oknami plucha, ciemność nawet w dzień. Chciałoby się spać na okrągło. Pani chyba się wysypia, bo na twarzy nie widać śladu zmęczenia?

Jeśli śpię długo, to wyglądam gorzej. Paradoks, prawda? Nawet charakteryzatorki w TV mówią czasem, żebym się nie kładła spać zbyt wcześnie, bo mają potem więcej roboty. Dlatego staram się przed porannym programem porządnie dotlenić - spacer, łyżwy, siłownia albo pilates. Czasem wyciągam na te zajęcia córki.

Przed programem? To chyba o 4 rano? Jak Pani znosi te poranne dyżury?

Ależ ja uwielbiam te dni, w których prowadzę „Pytanie na śniadanie”. Przychodzę trochę wcześniej, a po chwili ze świeżą kawą do charakteryzatorni wkracza Michał Olszański. Kawa jest dla mnie, ale dobre słowo dla każdego, kto akurat przebywa w pomieszczeniu. Program zaczynamy jeszcze "przed anteną", poznajemy gości, rozmawiamy z nimi, żartujemy. Brzmi sielankowo? Bo tak właśnie jest. Ostatnio z całym zespołem „Pytania…” bawiliśmy się u jednego z naszych kolegów w jego mieszkaniu w bloku. Zabawa przebierańców trwała do 3 nad ranem. Tańce i hulanki jak za dawnych, dobrych czasów. Ja przebrałam się za hutnika, ale byli rycerze, piraci, ogniste hiszpanki itd. Było cudownie!

Jak wygląda wolny dzień Anny Popek?

Czas na relaks to czas na sport. Uwielbiam basen i jogging. No i zawsze znajduję chwilę, by poczytać. Teraz mam „na tapecie” książki o tematyce kresowej. Znakomite dzieło Tadeusza Olszańskiego - ojca Michała – „Kresy kresów. Stanisławów” zainspirowało mnie do wyjazdu na wschód. Razem z Caritasem, jako wolontariusz pojechałam do Polaków w Drohobyczu, Stryju i Lwowie. To była niezapomniana podróż.