Tysiące ludzi, głównie mężczyzn, zebrało się dziś w porze lunchu w centrum największego miasta Nowej Zelandii - Auckland - by obejrzeć paradę kobiet jadących topless na motocyklach i w kabrioletach. Widzowie robili zdjęcia aparatami i komórkami. Inni wskoczyli na budki telefoniczne i podwyższenia, by oglądać kuszące widoki.

Reklama

Doroczna parada "Boobs on Bikes" przez organizatorów nazywana jest nieskrępowaną ekspresją wolności. Przez przeciwników - jako promocja pornografii. I w sumie nie trudno się tym drugim dziwić. Steve Crow organizuje paradę od pięciu lat w ramach Erotica Lifestyles Expo - targów zabawek erotycznych, wanien spa i DVD dla dorosłych.

Jeszcze przed rozpoczęciem imprezy Rada Miejska Auckland zwróciła się do sądu, by zapobiec paradzie. Członkini rady Cathy Casey argumentowała, że tłumaczenie organizatorów, iż jest to “ekspresja wolności” to istne bzdury. Jednak inny reprezentant rady - oczywiście mężczyzna - miał odmienne zdanie w tej kwestii. "Takie jest życie w XXI wieku. Musimy zaakceptować fakt, że czasami kobiety pokazuję swoje piersi" - powiedział niezwykle odkrywczo Bill Christian.

I pewnie dlatego parada się odbyła. Bo przy okazji Steve Crow twierdził, że prawo nie zabrania jeździć na motocyklu bez stanika i rada niewiele może mu zrobić. Przeciwnicy pornografii nie poddali się - 100 osób szło przed motocyklami i samochodami. Część niosła transparent "Pornography fuels sexual violence against women and children" (Pornografia powoduje przemoc wobec kobiet i dzieci”). Ale im raczej nikt nie robił zdjęć...