Dzień wcześniej gazeta opisała zdarzenie, do którego doszło w minionym tygodniu w szkole średniej w Rye na południu Anglii, gdzie nauczycielka ostro upomniała dwie 13-letnie uczennice za to, że kwestionowały samoidentyfikację swojej koleżanki z klasy twierdzącej, iż jest kotem. Jak relacjonuje gazeta, nauczycielka mówiła podczas lekcji, że "istnieje wiele płci, w tym są ludzie agenderowi, którzy w ogóle nie uważają, iż mają jakąkolwiek płeć". Gdy te uczennice zakwestionowały tę opinię, mówiąc, że "to proste, bo jeśli ktoś ma pochwę, jest dziewczyną, a jeśli ma penisa, jest chłopcem", nauczycielka określiła to jako "podłe" i zagroziła zgłoszeniem tego do dyrekcji.
Kontynuując we wtorek ten temat, "Daily Telegraph" pisze, że to nie był odosobniony incydent, bo jak wynika z ustaleń gazety, coraz częściej dzieci w szkołach identyfikują się jako zwierzęta i domagają się, by tak je traktować, a szkoły są coraz bardziej w tym zagubione. Dziennik jako przykłady podaje, że w jednej ze szkół w południowo-zachodniej Anglii uczeń nalega, by traktować go jako dinozaura, w innej średniej szkole uczeń identyfikuje się jako koń, a zaś jeszcze inny nosi pelerynę i twierdzi, że jest księżycem.
Jak pisze "Daily Telegraph", sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana niż ta związana z kwestionowaniem przez uczniów własnej płci biologicznej i domaganiem się, by nauczyciele zwracali się do nich zaimkami zgodnymi z płcią, z którą się identyfikują. Pod koniec marca premier Rishi Sunak zapowiedział, że przed końcem semestru letniego wydane zostaną wytyczne dla szkół w sprawie traktowania uczniów, którzy twierdzą, że są transseksualni. Było to reakcją na doniesienia, iż 40 proc. szkół średnich w Anglii przyjmuje samoidentyfikację płciową dzieci bez informowania o tym rodziców.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ mms/