"Czy uważasz, że wszyscy faceci to szowiniści?" - zapytałyśmy nasze Internautki. 25 proc. kobiet odpowiedziało twierdząco! Co trzecia zaś jest zdania, że duża część mężczyzn zasługuje na piętno "szowinisty". Niespełna 11 proc. uważa, że mężczyźni są tylko "trochę szowinistami", ale ta cecha dodaje im uroku. W każdym razie przeciwniczki tezy o męskim szowinizmie są w mniejszości. 17 proc. uważa, że takie oskarżenie to idiotyczne wymysły kobiet, a prawie 9 proc., że "męski szowinizm" dostrzegają wyłącznie feministki. Co na to eksperci?

Reklama

Magdalena Ilnicka
terapeutka rodzinna z Warszawy

"Czasem zadaję mężczyznom pytanie: czy żona bardzo pomaga Panu przy dziecku? I widzę, jak głupieją, bo w ich mniemaniu stawiam świat na głowie. Mam też znajomych, którzy mówią żonie "pozmywałem ci naczynia”, tak jakby one nie były wspólne i wspólnie zabrudzone. A wreszcie wiem po sobie: często wyjeżdżam służbowo i to ja zawsze muszę załatwić opiekunkę do dziecka, bo mojemu mężowi w ogóle nie przyjdzie to do głowy. Jeśli chcę, by mąż zwrócił uwagę na ważną dla mnie i naszej rodziny sprawę, muszę mu to wyraźnie powiedzieć.
Żaden z facetów, o których wspomniałam, z całą pewnością nie ma świadomości, że kobieta mogłaby go nazwać męską szowinistyczna świnią.
To są mężczyźni wychowani głównie przez kobiety, które potrafią powiedzieć "wiesz, synowa jest beznadziejna, ona ma ciągle bałagan w szafie” i też im nie przychodzi do głowy, że to oboje mają ten bałagan: synowa i jej własny syn.




Jesteśmy częścią szowinistycznego społeczeństwa, w którym istnieje podział na sprawy męskie i żeńskie. Przez całe wieki byłyśmy "podgatunkiem", nie mogłyśmy wybierać sobie męża, ani imienia dla dziecka ani dysponować majątkiem. Możliwe, że praprzyczyną tej sytuacji jest biologia: np. kobiety są na ogół słabsze fizycznie, co w czasach, kiedy o przeżyciu decydowała siła, budziło poczucie "gorszości". Niewykluczone, że tak się to zaczęło.

A teraz - dzięki feministkom - nastąpiło naturalne przechylenie wahadła w druga stronę: faceci boją się mówić, a nawet myśleć, że jesteśmy gorsze. Sprawa jest trudna i ludzie nie umieją jeszcze o niej rozmawiać. Wydaje mi się, że trzeba czasu, aż opadną emocje, np. drzemiąca w kobietach chęć zemsty za wieki upokorzeń. Wiele osób nie dopuszcza faktu istnienia różnicy płci, wychodząc z założenia, że jeśli taka różnica jest, to działa na niekorzyść kobiet. Tymczasem ja uważam, że ona istnieje i wcale nie jest dla nas niekorzystna: godzę się na to żeby dwie godziny robić mężczyźnie kanapki, jeżeli on w pół godziny wniesie papę na dach. Dlaczego? Bo wiem, że ja musiałabym to robić kilka dni".

Aleksandra Jodko
psycholog z warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

"Zdanie zaczynające się od "wszyscy faceci to szowiniści" można by skończyć tak: "a my jesteśmy niewinne, bo jak mamy sobie z nimi radzić skoro są tacy źli".

Mówiąc o kimś źle, wybielamy siebie. Takie zachowanie powoduje, że czujemy się lepsze, słabsze, bardziej zasługujące na współczucie. Często nawet nie analizujemy sytuacji i nie szukamy przyczyn kłopotów, braku porozumienia. Również w sobie. Tak jest po prostu łatwiej.

Jest także inne wytłumaczenie tego zjawiska: ludzie mają po prostu tendencje do dzielenia świata na "my" i "oni", co wynika z naturalnej potrzeby przynależności. "My" bardzo chcemy się z kimś identyfikować. A łatwiej przynależeć do jakieś grupy, jeśli istnieją jacyś "oni", od których się różnimy. Zwłaszcza jeżeli „oni” mają cechy, które uważamy za nie najlepsze: chociażby ów szowinizm. Mamy też skłonność do generalizowania, czyli przypisywania wszystkim członkom grupy tych samych cech na zasadzie: wszystkie Francuzki są eleganckie, wszyscy Włosi podrywają, a wszyscy faceci to szowiniści. Co oczywiście jest błędem, bo są i tacy i tacy. Niemniej ten sposób myślenia jest stary jak świat i raczej szybko się nie zmieni.






Reklama