Większość ludzi woli w swoje urodziny być zabawiana. Milionerzy zazwyczaj zapraszają swoje ulubione gwiazdy, by dla nich zatańczyły i zaśpiewały. Ale nie Paris Hilton. Dziedziczka wyszła z założenia, że sama jest największą artystką stąpającą po ziemi.
Tak więc główną atrakcją urodzinowej imprezy w klubie "Pure” w Las Vegas był striptiz jubilatki. Niestety, przedstawienie nie było zbyt oryginalne. Paris pomysł na swój występ ściągnęła od mistrzyni burleski, Dity von Teese. Starała się naśladować seksapil eksżony Marylina Mansona, przyjmując seksowne pozy w wielkim kieliszku szampana. Ale najgorsze miało dopiero nastąpić. Gdy już zrzuciła białą sukieneczkę, gorsecik i pończoszki, przebrała się w czarne skóry i... zaczęła śpiewać. Goście nie mieli wyjścia i musieli nagrodzić ją gromkimi brawami. Przecież nikt nie chciał podpaść Paris w jej urodziny...