– W treningach zastępowania agresji z dorosłymi mam doświadczenia w dwóch światach. W więzieniach pracuję głównie z mężczyznami, więc jest to trochę specyficzne środowisko. Ci ludzie są kierowani na taki kurs dlatego, że zaświadczenie o jego odbyciu otwiera im drzwi do pracy czy przepustek. Natomiast moim drugim doświadczeniem są grupy komercyjne, do których ludzie zapisują się dobrowolnie, bo potrzebują jakiejś zmiany, z czymś sobie nie radzą i szukają rozwiązania. Motywacja w obu przypadkach jest zupełnie inna – mówi Marta Hendzel, pedagożka, trenerka umiejętności miękkich z Pracowni z oknem na świat.
Trening zastępowania agresji jest nie tylko dla osób, które zachowują się agresywnie, lecz także dla tych, które wchodzą w rolę ofiary – nie potrafią być asertywne, są wycofane i zupełnie nie potrafią zadbać o swoje granice w relacjach z innymi. Może dlatego wśród uczestników jest coraz więcej kobiet.
– W przypadku kobiet jest inna dynamika związana ze złością, bo one bardziej ją chowają, społecznie nie jest akceptowane, że kobiety się złoszczą i to okazują, więc one często w ogóle nie chcą nawet pomyśleć o sobie jako osobie agresywnej. Mężczyznom jest łatwiej wyrazić te emocje, walną pięścią w stół, trzasną drzwiami, natomiast u kobiet częściej jest krzyk – mówi Marta Hendzel.
Agresywne zachowania z reguły kojarzą się z mężczyznami. Ekspertka zaznacza, aby jednak nie ulegać stereotypom. Agresja wśród kobiet jest bardzo powszechna, przybiera natomiast inną formę.
– Problem pojawia się wtedy, kiedy relacje zaczynają się sypać. Często to właśnie kobiety zaczynają szukać w internecie programów rozwijania takich umiejętności i radzenia sobie ze złością, i to one są takim przyczynkiem, żeby ci mężczyźni poszli na warsztaty – mówi Marta Hendzel.
Zaznacza, że aby poradzić sobie zarówno z zachowaniami agresywnymi, jak i tymi uległymi, przede wszystkim trzeba się nauczyć akceptowania złości. Jest to bowiem naturalna emocja, która jest konieczna do tego, abyśmy przetrwali.
– Kiedy pojawia się złość, obserwuj, co się dzieje z twoim ciałem. Ciało dużo szybciej nas informuje, że coś się dzieje złego wokół nas, niż umysł. My często w tym świecie przeintelektualizowujemy sobie różne rzeczy, ale ciało zawsze jest bez pudła, zawsze mówi prawdę. Więc jeśli czujemy walenie serca, skurcz w brzuchu, zamglone oczy, to jest dla nas informacja, że coś złego się dzieje i jesteśmy źli po prostu – mówi Marta Hendzel.
W każdej sytuacji należy umieć dać sobie czas na reakcję. Niewskazane jest podejmowanie decyzji w stanie złości. Krótka przerwa na złapanie oddechu może mieć kluczowe znaczenie.
– Mamy prawo powiedzieć do drugiej osoby: Słuchaj, bardzo się zdenerwowałam, potrzebuję 5 minut przerwy, wyjdę na chwilę na balkon, za chwilę wrócę, to porozmawiamy. To jest absolutnie zachowanie prospołeczne, bo my informujemy tę osobę, w jakim jesteśmy stanie, ale dajemy sobie czas. W ten sposób możemy o siebie zadbać, żeby nie zrobić głupoty, której potem będziemy żałować. To zresztą widać w więzieniach, ci ludzie często siedzą dlatego, że kiedyś się nie zatrzymali – mówi Marta Hendzel.
Trenerka radzi też, aby przeanalizować intencję naszego działania czy naszego komunikatu.
– Warto się zastanowić, po co to w ogóle robię czy mówię, czy chcę komuś wbić szpilkę, czy chcę tę relację podtrzymać, zbliżyć się do tej osoby. To jest w ogóle rada dla wszystkich, nie tylko w kontekście treningu zastępowania agresji. Jeśli masz świadomość intencji i twój komunikat jest spójny z tą intencją, to ta druga osoba będzie się z tobą dobrze czuła, nawet jeśli powiesz jej coś, co ci przeszkadza, zwrócisz na coś uwagę, ale nadal to będzie spójne i naturalne – mówi Marta Hendzel.
Piąta zasada polega na nabraniu do siebie dystansu. Jak zaznacza Hendzel, w wielu sytuacjach warto działać bez zbędnego napięcia. Trzeba też porzucić takie nastawienie, że w każdym aspekcie musimy być idealni, najlepsi i niezastąpieni.
– Trzeba zaakceptować to, że nasze zachowania będą przeróżne i czasami one nie będą wcale idealne, ale to jest zupełnie naturalne, bo my się cały czas uczymy, rozwijamy. Mamy też różne stany, codziennie się budzimy w innym humorze, co innego dzieje się u nas w domu, co innego w pracy, więc potrzeba przy tym dużo luzu dla siebie i akceptacji, że to jest naturalne – mówi Marta Hendzel.