Samotność zwykła kojarzyć się z wiekiem podeszłym, jednak sytuacja uległa w ostatnich latach fundamentalnej zmianie - problem ten dotyka coraz większą liczbę osób. Według danych przytoczonych przez Susan Pinker w znakomitej i szeroko komentowanej książce „Efekt wioski”, 12-23% współczesnych Amerykanów nie ma z kim porozmawiać. Według raportu Mental Health Foundation z roku 2010 aż 60% procent Brytyjczyków w przedziale wiekowym 18-34 lat deklaruje, że czują się samotni często lub czasami. W krajach takich jak Polska, Węgry, Słowacja czy Rosja aż 34% społeczeństwa boryka się z samotnością. Może ona oczywiście być następstwem rozwodu, wyprowadzki dzieci z domu rodzinnego, ale nie omija również osób żyjących w związkach czy w rodzinie.

Reklama

Samotność zabija. I to dosłownie. U ludzi, którzy przez dłuższy czas odczuwają bolesną samotność, podnosi się poziom kortyzolu – hormonu stresu, którego długotrwałe działanie wyniszcza organizm. To między innymi dlatego ludzie ci są bardziej podatni na choroby, częściej zapadają na depresję oraz mają duże trudności z rozwiązywaniem problemów. W trakcie wieloletniej praktyki terapeutycznej zaobserwowałem, że samotność towarzyszy niemal wszystkim problemom, z jakimi zgłaszają się pacjenci. Co więcej: często jest ich pierwotnym źródłem. Dokładnie odwrotnie sprawy wyglądają u ludzi, którzy otoczeni są gronem oddanych przyjaciół. Osoby te żyją dłużej, są bardziej optymistycznie nastawionie do życia, szybciej dochodzą do siebie nawet po bardzo ciężkich chorobach oraz znacznie lepiej radzą sobie z rozwiązywaniem własnych problemów.

Dlaczego samotność jest aż tak destruktywna? Wyjaśnienie znajdujemy w przytoczonych w „Efekcie wioski” naukowych dociekaniach profesora Johna Cacioppo z University of Chicago. Skoro ludzkie mózgi ewoluowały w czasach, gdy przetrwanie mogła zapewnić jedynie społeczność, a izolacja wcześniej czy później prowadziła do śmierci poprzez głód lub atak drapieżnika, nie powinno nas dziwić, że pojawił się pewien system ostrzegawczy. Systemem tym jest dotkliwe uczucie samotności, które w swej istocie podobne jest do głodu, pragnienia czy bólu fizycznego. Jeśli z jakiegoś powodu jednostka odłączyła się od grupy, uczucie to spełniało rolę alarmu, który mówił: jeśli szybko nie znajdziesz swoich, zginiesz.

Pułapki współczesnego świata

Po pierwsze, zwodnicza łatwość. Pozorny kontakt. To, że w każdej chwili możemy otworzyć Internet i wejść na portal randkowy, Facebooka, Skypa czy grupę tematyczną i poznać nową osobę, wcale nie znaczy, że nawiążemy z nią bliższą relację. Po drugie, brak czasu. Nie jest tajemnicą, że współczesny świat wymusza na nas coraz szybsze tempo życia: awanse w pracy, podążanie wybraną ścieżką kariery czy nacisk na samodoskonalenie. Jeśli dodamy do tego rodzinę i osobiste problemy, to okazuje się, że w takiej rzeczywistości wyjścia ze znajomymi czy rozmowy z przyjaciółką traktowane są najczęściej jako strata czasu. Po trzecie, brak świadomości. Czy zdajemy sobie sprawę, jak ważne są dla nas autentyczne więzi z innymi? Czy świadomie uczymy się, w jaki sposób możemy je budować i utrzymywać? Prawda jest taka, że jeśli nie mamy odpowiednich wzorców wyniesionych z domu lub z natury nie jesteśmy osobami zbyt towarzyskimi, często zbyt późno orientujemy się, że wpadliśmy w samotność.

Tylko głębokie i trwałe więzi mogą nas uzdrowić. Jednak ich nawiązanie i podtrzymanie kosztuje: wymaga czasu, energii, oddania, dzielenia wspólnych doświadczeń. Czy potrafimy inwestować w relacje? Przyjrzyjmy się pod tym kątem własnemu życiu.

Czy nawiązywania szczerych i głębokich relacji można się nauczyć?

Reklama

Tak, podobnie jak każdej innej umiejętności. Relacje to inwestycja i – tak jak każda inwestycja - wymagają podjęcia decyzji, zaakceptowania ryzyka i wysiłku. Zaryzykuj kontakt twarzą w twarz, zastąp nim kontakty wirtualne. Wyjdź do świata, poznaj Twoje najbliższe otoczenie, zaciekaw się nim. Choćby miały to być 5–minutowe pogawędki przy okazji wyjścia do sklepu czy koszenia trawy. Zauważ, że wokół Ciebie mieszkają inni ludzie. Sprawdź, czy odwzajemnią Twoje spojrzenie, uśmiech. Poczuj, jak przyjemnie jest być zauważonym. Inwestycja wymaga wysiłku – pamiętaj o urodzinach i ważnych dla bliskich Ci osób wydarzeniach. Świętuj z nimi, ciesz się ich radościami, płacz z nimi w smutku, złość się, kiedy jest to potrzebne. Zaangażuj się w Wasze wspólne chwile. Zaproś znajomych do siebie na mecz, na wspólne zabawy Waszych dzieci, na Twoje urodziny albo bez okazji. Daj sobie szansę, żeby poczuć się dla innych kimś ważnym. Oczywiście jesteś ważny pomimo wszystkiego, stwórz jednak okazję, aby osoby z Twojego otoczenia mogły to wyrazić. To bardzo przyjemne i budujące.

Myśl o relacjach tak, jak myślisz o ćwiczeniach, rozwijaniu różnych umiejętności. Zarezerwuj sobie miejsce w kalendarzu na spotkania z przyjaciółmi. Dziel pasje z innymi. Naucz się budować relacje, być blisko, ale po swojemu. Pamiętaj, nie ma żadnego wzorca bycia w bliskich związkach, nie ma na świecie drugiej takiej osoby jak Ty. Bierz i dawaj tyle, ile potrzebujesz i tylko tyle. Bliskość i relacje to najlepsza i najpewniejsza inwestycja, na jaką możesz się w życiu zdecydować. Zwrot gwarantowany.

Podziękowania za przygotowanie artykułu dla Bartłomieja Żukowskiego, psychoterapeutę z Instytutu Gestalt (www.instytutgestalt.pl).